Zagłębie Sosnowiec. Żeby zima była spokojna…

Wygraną nad Górnikiem Polkowice sosnowiczanie chcą zakończyć nieudaną rundę jesienną.


Założenie na dzisiejszy mecz Zagłębia jest proste. Sosnowiczanie chcą wygrać, aby zimę spędzić „nad kreską” bez oglądania się na wyniki rywali. Przed zespołem Artura Skowronka teoretycznie łatwe zadanie. Polkowiczanie wygrali w tym sezonie tylko jeden mecz, smaku wygranej nie zaznali od czternastu kolejnych spotkań. Zagłębie z kolei wygrało ostatnie dwa mecze z rzędu na własnym stadionie, było także o krok od zdobyczy punktowej w wyjazdowym meczu z wiceliderem, ekipą Widzewa Łódź. W Sosnowcu z tyłu głowy mają jednak na uwadze fakt, że w tym sezonie kilka zespołów przerywało już swoje niechlubne passy właśnie na Zagłębiu, dlatego wolą dmuchać na zimne.

– Nie możemy sobie dopisać trzech punktów przed meczem. Po prostu musimy wyjść na boisko i udowodnić swoją wyższość. Po meczu w Łodzi jest w nas sportowa złość, bo tego meczu nie powinniśmy przegrać. To już przeszłość, teraz liczy się tylko mecz z Górnikiem – podkreśla Dawid Gojny, obrońca Zagłębia, który w ostatnim meczu zaliczył asystę przy pierwszej bramce Szymona Sobczaka.

Jeszcze kilkanaście dni temu w Sosnowcu martwiono się domową niemocą i kolejnymi spotkaniami bez wygranej na Ludowym. Tymczasem Zagłębie w przypadku wygranej nad Górnikiem zanotuje trzecie kolejne zwycięstwo u siebie i będzie to najdłuższa domowa seria zwycięstw od rundy wiosennej sezonu 2017/2018, gdy sosnowiczanie z powodzeniem bili się o ekstraklasę. Wówczas ekipa Dariusza Dudka zanotowała pięć kolejnych zwycięstw na Stadionie Ludowym.

Co ciekawe Zagłębie na domową wygraną z Górnikiem Polkowice czeka od maja 2007 roku. Sosnowiczanie wygrali wtedy 2:1 po golach Dzenana Hosicia oraz Marcina Folca. Od tamtej pory ekipa z Sosnowca nie potrafiła nawet strzelić bramki w żadnym z trzech kolejnych starć z Górnikiem u siebie. Dwukrotnie padł bezbramkowy remis, a raz 1:0 wygrali goście.

W pierwszym meczu obu drużyn w tym sezonie górą byli sosnowiczanie. Sierpniowy bój zakończył się wygraną Zagłębia 4:2. Była to pierwsza wygrana w sezonie i zarazem jedyna odniesiona pod wodzą trenera Kazimierza Moskala, którego w trakcie rozgrywek zluzował trener Skowronek. Dwie bramki zdobył Szymon Sobczak, a po jednym trafieniu dołożyli Joao Oliveira oraz Quentin Seedorf, dla których były to jedyne jak do tej pory trafienia w tym sezonie.

Końcowy wynik nie odzwierciedlał przebiegu tamtego meczu. Wprawdzie Zagłębie szybko wyszło na prowadzenie, ale potem dwa gole zdobyli gospodarze, którzy dominowali na boisku. Jakby tego było mało, jeszcze dwukrotnie umieścili piłkę w bramce Zagłębia, ale w obu przypadkach sędzia odgwizdał spalonego, z czym polkowiczanie nie mogli się pogodzić. Przed przerwą po rzucie karnym wyrównał Sobczak, który na początku drugiej połowy wyprowadził po raz kolejny Zagłębie na prowadzenie po katastrofalnym błędzie bramkarza. Wynik w końcowych fragmentach ustalił wspomniany Seedorf.

Dziś też pewnie łatwo nie będzie. Polkowiczanie w ostatnim meczu postawili się Sandecji Nowy Sącz, z którą zremisowali 1:1. W porównaniu do meczu z Widzewem trener Zagłębia miał większe pole manewru. Do składu wracają pauzujący ostatnio za kartki Vedran Dalić i Dominik Jończy, w pełni sił są także Patryk Bryła oraz Nikolas Korzeniecki, którzy ostatnio narzekali na urazy. Tym razem nikt nie pauzuje z powodu nadmiaru „żółtek”, poza Mateuszem Machałą reszta graczy nie narzeka na urazy.


Fot. Tomasz Kudała/PressFocus