Zagłębie w końcu zwycięskie

Tak skuteczne Zagłębie nie było już dawno. Cztery gole dały sosnowiczanom wygraną w Pokowicach, choć pierwsza połowa zakończona remisem 2:2 nie wskazywała na wygraną gości.


W drugiej połowie zespół Kazimierza Moskala zagrał mądrzej i do domu wraca z kompletem punktów. W porównaniu do meczu z Widzewem trenera Zagłębia dokonał dwóch zmian w składzie. W miejsce Mateusza Machały pojawił się Marin Galić, z kolei w środku pola Wojciecha Szumilasa zastąpił Wojciech Kamiński.

Spotkanie podobnie jak poprzedni mecz ligowy z ekipą z Łodzi rozpoczął się dla sosnowiczan znakomicie. Już w dziesiątej minucie po dośrodkowaniu z rzutu wolnego Dawida Gojnego do siatki gospodarzy w swoim stylu trafił Portugalczyk Joao Oliveira, który piłkę do bramki rywali wpakował uderzeniem głową. Niestety podobnie jak przed tygodniem Zagłębie zamiast po strzelonym golu pójść za ciosem cofnęło się i pozwoliło grać Górnikowi. Polkowiczanie szybko przekonali się, że nie taki rywal straszny i ruszyli do ataków. Już dziewięć minut później gospodarze postraszyli Zagłębia, ale po „główce” Marcina Biernata gol nie został uznany, gdyż sędzia odgwizdał spalonego.

W 26 minucie Kamil Bielikow musiał już jednak wyciągać piłkę z bramki. Ze strzałem Marka Opałacza jeszcze sobie poradził, ale wobec dobitki Eryka Sobkówa był już bezradny. Bramkę dla gospodarzy poprzedziła fatalnie rozegrana kontra sosnowiczan. Patryk Byryła wybrał złe rozwiązanie, miejscowi przejęli piłkę i chwilę potem był już remis. Polkowiczanie na tym nie poprzestali. W 40 minucie piłka znów znalazła się w siatce gości, znów strzelał Bernat, ale tym razem sędzia dopatrzył się zagrania ręką przez gracza Górnika. Wcześniej Zagłębie przed startą gola uratował Bielikow, który popisał się piękną paradą po strzale z rzutu wolnego Macieja Bancewicza.

Gol dla Górnik wisiał w powietrzu, a tymczasem w 44 minucie sędzia podyktował „jedenastkę” dla Zagłębia. W polu karnym sfaulowany został Szymon Sobczak, który kilka chwil później zamienił rzut karny na bramkę. Koniec emocji przed przerwą? Skądże znowu. Po ostatnim w pierwszej połowie rzucie rożnym Maciej Pałaszewski na raty pokonał Bielikowa, który nie popisał się w tej sytuacji gdy po pierwszym strzale rywala nie utrzymał piłki w rękach.

W drugą połowę znów lepiej weszli sosnowiczanie, którzy uporządkowali nieco szyki w drugiej linii. W 59 minucie pomógł im dodatkowo bramkarz rywali, który po kontrze sosnowiczan w kompromitującym stylu przepuścił pomiędzy nogami uderzenie Sobczaka. Asystę przy golu zanotował Maksymilian Banaszewski.

Po kolejnym w tym meczu wyjście na prowadzenie Zagłębia kontrolowało wydarzenia na boisko. Miejscowi już nie rozgrywali z łatwością piłki w drugiej linii jak miało to miejsce do przerwy. Sosnowiczanie szukali czwartej bramki, która dałaby większy spokój w grze. W 71 minucie przed taką szansą stanął Quentin Seedorf, ale rezerwowy sosnowiczan w dobrej sytuacji nie zdołał oddać strzału.  Goście do końca ambitnie walczyli o remis. W 85 minucie minimalnie chybił po uderzeniu piłki głową Dorian Krakowski. Odpowiedź Zagłębia była konkretniejsza. W drugiej minucie doliczonego czasu gry wynik spotkania na 2:4 ustalił po kontrataku Seedorf, który mądrze poradził sobie z defensywą Górnika i precyzyjnym uderzeniem pokonał bramkarza gospodarzy..

O pierwszej połowie w Sosnowcu zapewne szybko będą chcieli zapomnieć, ale drugie czterdzieści pięć minut pokazało, że w ekipie Zagłębia drzemią spore możliwości.


Górnik Polkowice – Zagłębie Sosnowiec 2:4 (2:2)

0:1 – Oliveira 10 min, 1:1 – Sobków, 26 min, 1:2 – Sobczak, 45 min (rzut karny), 2:2 – Pałaszewski, 45+3 min, 2:3 – Sobczak, 59 min, 2:4 – Seedrof, 90+2 min.

GÓRNIK: Szymański – Radziemski, Biernat, Magdziak, Opałacz (68. Kucharczyk) – Bancewicz (68. Żołądź), Pałaszewski, Purzycki (46. Piątkowski), Wacławczyk, Szmyt (77. Krakowski) – Sobków (82. Karmelita). Trener Paweł BARYLSKI.

ZAGŁĘBIE: Bielikow – Galić (86. Duriszka), Dalić, Jończy, Gojny – Kamiński, Ambrosiewicz, Oliveira (70. Szumilas) – Banaszewski, Sobczak (86. Tanque), Bryła (66. Seedorf). Trener Kazimierz MOSKAL.

Sędziował Sylwester Rasmus (Toruń). Żółte kartki: Opałacz, Purzycki, Radziemski, Wacławczyk – Ambrosiewicz, Oliveira, Dalić.


Fot. Tomasz Kudala/Pressfocus