Zagłębie w strachu

Miedziowi” muszą uważać, bo po raz kolejny przeciwko nim zagrać może ich czeska zmora – Tomas Pekhart.


W poniedziałek Legia ogłosiła, że ponownie jej piłkarzem został Tomas Pekhart. Czech po nieudanym półroczu w Turcji, gdzie w lidze zdobył tylko 1 bramkę, podpisał z warszawiakami umowę na 1,5 roku. Jak na razie licznik jego występów dla „wojskowych” stoi na 90, w trakcie których zdobył 39 bramek. Aż 7 z nich wbił Zagłębiu Lubin, które jest jego „ulubionym” rywalem.

Szansa na grę

Przeciwko „Miedziowym” Pekhart zagrał 4 razy i tylko w 1 z tych spotkań nie wpisał się na listę strzelców. Najbardziej pamiętny był oczywiście jego mecz z 21 marca 2021 roku, kiedy wysoki napastnik zdobył 4 bramki, a Legia wygrała w Lubinie 4:0! To był najlepszy występ Pekharta dla stołecznej drużyny i zarazem jedna z kilku kompromitacji, jakich w ostatnim czasie doznali Dolnoślązacy. Przez te niecałe dwa lata parę razy przegrali stosunkiem 0:4, ale nigdy wyższym.

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że 33-latek złapie jakieś minuty w dzisiejszym spotkaniu. Nie wiadomo, czy zagra w pierwszym składzie, ale nie można wykluczyć żadnego scenariusza. Trener Kosta Runjaić trochę już zna ekstraklasę, więc doskonale wie, jakiego zawodnika dostał do kadry. Co więcej, z przyczyn zdrowotnych wystąpić nie będą mogli Carlitos, który ostatnio złamał rękę, oraz ciągle borykający się z problemami Blaz Kramer. W ataku Legii zostaje więc nierówny Maciej Rosołek oraz ewentualnie Ernest Muci, który woli jednak zagrać nieco niżej. Pekhart jest jedynym napastnikiem w klasycznym wydaniu, jakim dysponują na ten moment „legioniści”. Oczywiście nie jest powiedziane, że Runjaić będzie chciał użyć taktyki skrojonej akurat pod niego – czyli z dużą liczbą dośrodkowań w pole karne – ale na pierwszym treningu, jaki we wtorek Czech odbył z zespołem, imponował zaangażowaniem i skutecznością.

Poszło o kasę

– Gdy opuściłem Legię, to oglądałem jej mecze i czułem, że bardzo chcę tu być, lecz nie mogę. Ale teraz wróciłem do domu, z czego jestem niezwykle szczęśliwy wraz z rodziną, a to najważniejsze – mówił niedawno Tomas Pekhart w klubowym wywiadzie. Aby zrozumieć, dlaczego napastnik w ogóle opuścił Legię i udał się do Turcji, trzeba cofnąć się o kilka miesięcy. 33-latek w sezonie 2020/21 został królem strzelców ekstraklasy z 22 trafieniami, ale w kolejnych rozgrywkach prezentował się wyraźnie słabiej i często okupował ławkę rezerwowych. Jak opowiadał potem dyrektor sportowy Jacek Zieliński, Pekhart w Warszawie mógł liczyć na iście gwiazdorski kontrakt, ale z racji słabszego roku i większej liczby lat na karku, Legia zaoferowała mu prolongatę z innymi, rzecz jasna niższymi zarobkami. Piłkarz się nie zgodził, więc odszedł w ramach wolnego transferu.

Pekhart doskonale pamięta też mecz, kiedy strzelił Zagłębiu cztery gole. – Świetna sprawa i niezapomniane przeżycie. Dominik Hładun już tego nie kojarzy (to on strzegł wtedy bramki lubinian, dziś gra w Legii – red.), ale ja dokładnie pamiętam ten występ. Zdobyłem cztery bramki, a Czesław Michniewicz ściągnął mnie z boiska po nieco ponad godzinie gry. Powiedziałem: trenerze, dlaczego? Pograłbym 20 minut dłużej i dołożyłbym jeszcze 2-3 trafienia! To był „ten” dzień. Bodajże trzy tygodnie wcześniej doznałem jednak urazu i to był mój pierwszy mecz od początku. Nie czułem się na 100 procent, nie wiedziałem, czego mogę oczekiwać od nogi. Okazało się, że strzeliłem cztery gole. Szkoda, że wtedy, po przerwie spowodowanej pandemią spotkania odbywały się bez udziału kibiców – wspominał Pekhart.


Na zdjęciu: Legia zagra w Lubinie, który Tomas Pekhart bardzo dobrze wspomina.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus