Zagłębiowski Park Sportowy. Spacer po lepszym świecie

Odwiedziliśmy Zagłębiowski Park Sportowy, którego budowa z delikatnym opóźnieniem zmierza ku końcowi.


Europa. To pierwsze przychodzi nam do głowy, gdy w ubiegłym tygodniu dojeżdżamy na dobiegającą już końca budowę Zagłębiowskiego Parku Sportowego i naszym oczom po lewej stronie ukazują się trzy obiekty: stadion, hala oraz lodowisko.

– Nie ma drugiego takiego kompleksu w Polsce – mówią w Sosnowcu. Mają rację i powody do dumy.

Gdyby ktoś zapomniał, w jakim mieście się znajdujemy… Fot. Maciej Grygierczyk
Kask i czarna podeszwa

Wycieczkę po Zagłębiowskim Parku Sportowym umawiamy z Kariną Skowronek, panią prezes tak samo nazywającej się spółki, która nadzoruje dziś budowę, a już niebawem przekształci się w organ zarządzający obiektami. Swoją siedzibę mieć będzie na pierwszym piętrze stadionu, czyli tam, gdzie wkrótce zajrzymy. Na razie powierzchnia biurowa mieści się jednak w kontenerze przy wjeździe na teren inwestycji. Tam wita nas kierownik budowy Marek Leś, który będzie naszym przewodnikiem. Zgodnie z wcześniejszymi zaleceniami, mamy na sobie długie spodnie, do tego obuwie z czarną podeszwą.

Gdy obowiązkowo zakładamy kask i żółtą kamizelkę, odżywają wspomnienia: niecałe trzy lata temu w tym samym miejscu siedzieliśmy na konferencji prasowej symbolicznie inaugurującej budowę. Zagłębie było wtedy krótko po spadku z ekstraklasy, zwalniało akurat Radosława Mroczkowskiego i zatrudniało Dariusza Dudka. Wiał silny wiatr. Tym razem jest upał, świeci mocne słońce, no i krajobraz już zupełnie inny. Górkę Środulską przysłania nowoczesna infrastruktura.

Montaż siedzisk na lodowisku zaplanowano na przełom lipca i sierpnia. Fot. Maciej Grygierczyk

– Hala jest gotowa w 96 procentach, stadion w 86, lodowisko – w 74, a zagospodarowanie terenu w 69 procentach – wylicza prezes Skowronek, a że od tamtej pory minęło już kilka dni, procenty te znów poszły w górę.

Pierwszy mecz w 2023

Pamiętamy, jak w czasach pierwszego covidowego lockdownu rozmawialiśmy z ówczesnym prezesem Zagłębia Marcinem Jaroszewskim. Śmiał się, że na Środuli jest jakby inny świat, że budowa postępuje, galopuje. Że budzą się marzenia. Teraz te marzenia są rzeczywistością. Obiekty nie są jeszcze oddane do użytku, ale sosnowiczanom nikt ich już nie zabierze, choć pandemia, a następnie wojna, odcisnęły swe piętno na harmonogramie. Wedle tego pierwotnego, budowa ZPS powinna już być historią, zakończyć się w maju. Dziś mówi się, że oficjalne otwarcie nastąpi dopiero w przyszłym roku i wtedy też piłkarze rozegrają pierwszy mecz.
Pod Górką Środulską robota wre, jest głośno. Kierownik Leś wylicza, że na placu budowy znajduje się obecnie 160 pracowników. Najwcześniej będzie ukończona hala. Stadion i lodowisko – 30 października. Na ten dzień zaplanowane są główne odbiory, ale te pomniejsze trwają na bieżąco: wewnętrznych instalacji, elektryki, wentylacji, klimatyzacji. Opóźnienia są zrozumiałe, ceny galopują. Główny wykonawca, Bielskie Przedsiębiorstwo Budownictwa Przemysłowego, ma problem z podwykonawcami. Potrafią zejść z placu budowy nawet mając już podpisaną umowę akurat zawarli gdzieś lepszy kontrakt, dostaną więcej złotówek za metr kwadratowy. Bywa, że bardziej opłaca im się zapłacić karę niż realizować umowę. Sytuacja jest dynamiczna.

Tak prezentuje się hala, w jej sąsiedztwie widzimy ładne, oryginalne, „designerskie” lampy. Fot. Maciej Grygierczyk
Możliwość rozbudowy

Półtoragodzinny obchód zaczynamy od stadionu. Wchodzimy jednym z narożników, czyli tą drogą, którą – oby jak najrzadziej – pokonywać będzie karetka. Jest ładnie, kolorowo, bo już zamontowane, ale jeszcze okryte przezroczystą folią krzesełka, mają barwy zielone, białe i czerwone, czyli odpowiadające Zagłębiu. Te białe układają się w napis „Sosnowiec” na trybunie przeciwległej do tej, na której mieścić się będą loże, a pod którą – szatnie i pomieszczenia administracyjne. Murawa jest już ułożona; nie depczemy jednak po niej, a idziemy terenem poza placem gry, na którym finalnie wyłożona zostanie sztuczna trawa. Jest głośno, robotnicy wiercą, przygotowując się do montażu balustrad, barierek oddzielających widownię od boiska. Trwa montaż oświetlenia, ale to już ostatnia prosta. Wisi już nagłośnienie, które ma docierać do ponad 11 tysięcy osób. 11 600 – bo taką pojemność ma nowy sosnowiecki stadion. Jest możliwość delikatnej rozbudowy, do ponad 14 tysięcy. Kierownik Leś wskazuje na koronę obiektu i mówi i przygotowanym żelbetowym stropie, który wykonano tak, by wytrzymał obciążenie dodatkowych trybun. Pytanie, czy kiedykolwiek będzie to potrzebne? Przypominamy sobie, jak lata temu Marcin Jaroszewski mówił, że wolałby stadion raczej mniejszy niż większy. „Bo jak coś jest łatwo dostępne (w domyśle bilet na mecz) – to sobie tego nie szanujesz”.

Przyszłe miejsca pracy

Wchodzimy w głąb obiektu. W poprzednim tygodniu ruszył już montaż bramek wejściowych dla kibiców. Mijamy kioski gastronomiczne, toalety. To wszystko wymaga jeszcze wykończenia. Stajemy w miejscu, którym piłkarze będą wychodzić na murawę, odwiedzamy bardzo przestronną salę konferencyjną. Gotowa jest już elewacja wewnątrz stadionu. Bez cudów: szara, z wyraźnie zaznaczonymi fugami, by sprawiały wrażenie cegieł. Wchodzimy na piętro. Po prawej ręce mamy pomieszczenia, w których znajdzie się siedziba ZPS. Gdzieś tu będzie też klubowa izba pamięci Zagłębia, bo muzeum to chyba zbyt mocno powiedziane. Po lewej ręce mamy loże vip – większą, prezydencką, czy mniejsze dla wynajmujących podmiotów. Wchodzimy tam, gdzie siedzieć będą policja czy kierownik ds. bezpieczeństwa, albo gdzie mieścić się będzie studio telewizyjne. Wychodzimy na miejsce naszej przyszłej pracy, czyli trybunę prasową. Schodzimy inną drogą – klatką schodową, która nie jest jeszcze wykończona, sporo na niej tymczasowych, prowizorycznych elementów.

Gdy odwiedzaliśmy halę, trwał montaż parkietu. Widziały oczy, a zapach nowości poczuł nos! Fot. Maciej Grygierczyk
Lodowisko jeszcze bez siedzisk

Ze stadionu przechodzimy na lodowisko. Chwilę czekamy na klucz do pomieszczenia, w którym będzie rolba: skoro już tu jesteśmy, warto zobaczyć wszystko. Gdy znajdujemy się na głównej części obiektu, już widzimy, że będzie to wyższa półka niż oddane do użytku niedawno lodowisko w Bytomiu. Robi wrażenie, mimo że nie ma jeszcze siedzisk i band. Montaż odbędzie się w końcówce lipca, może na początku sierpnia. Kierownik Leś wskazuje na przyszły sektor gości na ponad 300 miejsc. Idziemy w głąb. Mijamy szatnie – trzy duże i osiem małych. Pomieszczenie do odnowy biologicznej na razie jest przysłonięte dyktą. Ze względu na koszty, nie będzie ukończone od razu. Na lodowisku znaleźć ma się za to siłownia. Wychodzimy tunelem dla hokeistów, nad głowami mamy stanowiska naszej pracy, czyli sektor prasowy z 12 pulpitami.

Zapach parkietu

Czas na halę, ale wcześniej… przerwa na papierosa. W środku obiektów obowiązuje kategoryczny zakaz palenia nawet podczas budowy. Potem, przy odbiorach, bardzo trudno pozbyć się tej charakterystycznej woni. A to właśnie hala jest tym miejscem, w którym najmocniej spośród całego ZPS pachnie nowością. Nie ma się co dziwić: akurat trafiamy na czas wykładania parkietu. Nim tam wejdziemy, jesteśmy przy głównym wejściu. Słyszymy, że ta część obiektu odrobinę zmieniła się w porównaniu z pierwotnym projektem. Dodano kilka ścianek działowych, by można było zorganizować tu bawialnię dla dzieci; by hala mogła choć trochę na siebie zarobić. W hali jest sześć identycznych szatni. Na trybunach są już krzesełka. Ani tu, ani na lodowisku, już napisu „Sosnowiec”, jak na stadionie, nie będzie, bo jest ich zbyt mało. Pojemność hali to 3000, z czego 2500 siedzisk jest stałych. Pozostałe 500 – mobilnych, przenośnych, które będzie można dostosować do aktualnego wydarzenia: meczu, koncertu. Na ścianach są już oznaczenia sektorów – od A1 do D5. Wchodzimy jeszcze na małą salkę treningową. Tam siedzisk nie ma żadnych, zrezygnowano z nich w trosce o budżet, ale i tak służyć przecież będzie głównie temu, czego kibice i tak nie oglądają, jak rozgrzewki.

Na tym lodowisku zapewne nieraz gościć będzie reprezentacja Polski. Fot. Maciej Grygierczyk
Z górki lepiej widać

Wychodzimy z hali. Naprzeciw mamy stadion. Większość dróg na terenie ZPS jest już wyasfaltowana, kostka brukowa została wyłożona na parkingach. Miejsc będzie kilkaset, około 600, bliżej hali drogi ozdabiają „designerskie” lampy. Po lewej ręce ukazują się garaże. Nie jest to ekskluzywny widok, dlatego docelowo będzie tam zasadzone jakieś „zielone”, bluszcz, by stworzyć naturalną zasłonę. Kończymy wycieczkę po terenie ZPS, ale wdrapujemy się jeszcze na Górkę Środulską. Wyciąg oczywiście stoi w miejscu – to nie zima, gdy można zjeżdżać tu na nartach czy snowboardzie. Patrzymy z innej perspektywy na coś, co stanie się – albo już jest – pomnikiem prezydenta Arkadiusza Chęcińskiego. Trzema sąsiadującymi ze sobą nowoczesnymi obiektami, na których grać będą piłkarze, hokeiści czy koszykarki Zagłębia, taką bazą treningową jak Stadion Ludowy, można się chwalić wszędzie. Ruszamy z powrotem w stronę naszej katowickiej redakcji. Opuszczamy Sosnowiec, który w ujęciu infrastruktury sportowej za sprawą Ludowego i Zimowego był reliktem PRL-u, a za sprawą ZPS-u stanie się nowym, lepszym światem.


Na zdjęciu: Nowy sosnowiecki stadion widziany z Górki Środulskiej.
Fot. Maciej Grygierczyk