Zagłębiu zabrakło cwaniactwa i zimnej krwi

Gdyby nie wydarzenia z ostatniej minuty, mecz z Miedzią mógłby wzmocnić morale sosnowieckiego zespołu.


Jeśli po ponad godzinie gry w liczebnym osłabieniu doprowadzasz do wyrównania w meczu z liderem, a kilka chwil później tracisz bramkę i w konsekwencji trzy punkty, to jedyne uczucie, jakie może wówczas towarzyszyć, to wściekłość. Piłkarze Zagłębia będą zapewne jeszcze długo zachodzić w głowę, jak można było w ten sposób rozegrać ostatnie momenty środowego starcia z Miedzią Legnica…

A potem się stało…

Przypomnijmy… Sosnowiczanie od 25 minuty przegrywali 0:1. Miedź zdobyła bramkę po rzucie karnym sprokurowanym przez Joao Oliveirę. Portugalczyk obejrzał za to przewinienie czerwoną kartkę i Zagłębie było zmuszone grać w osłabieniu. Do wyrównania doszło w 87 minucie. Tym razem „jedenastkę” egzekwowali sosnowiczanie, a konkretnie Szymon Sobczak, który zrobił to tak, jak należy.

Z remisu Zagłębie cieszyło się jednak zaledwie kilkadziesiąt sekund, bo już pierwsza akcja Miedzi po wznowieniu gry przyniosła liderowi wyrównanie. Pechowcem w tej akcji okazał się Lukas Duriszka. Słowak, który chwilę wcześniej wszedł na boisko, dopuścił się przewinienia w polu karnym Zagłębia i trzeci rzut karny w tym meczu – kolejny wykorzystany – stał się faktem…

Tym razem legniczanie nie dali już sobie wyrwać prowadzenia, w efekcie czego prysły marzenia sosnowiczan o punktowej zdobyczy w meczu, którego nie musieli przegrać.

– Jesteśmy wkurzeni, bo zespół bardzo mocno harował, aby odwrócić losy meczu. Dobrze odnaleźliśmy się po sytuacji z czerwoną kartką dla Oliveiry. W szatni przeorganizowaliśmy się taktycznie i personalnie tak, aby odwrócić losy meczu. Uważam, że nam się to udawało, bo stwarzaliśmy sobie sytuacje, była duża determinacja w naszych poczynaniach. Pchaliśmy naszą grę do przodu i przyniosło to efekt w postaci „jedenastki”. „Sopel” to wytrzymał, a potem stało się… – mówił po meczu trener Zagłębia, Artur Skowronek.

Zrealizują cel

Teraz można tylko gdybać, jak potoczyłby się losy tej konfrontacji, gdyby po wyrównującym golu Sobczaka trener sosnowiczan nie odwołał wejścia na boisko Vamary Sanogo. Jeszcze przy stanie 0:1 Francuz przez dłuższą chwilę przygotowywał się przy bocznej linii do wejścia na murawę. Gdy miejscowi wyrównali, Sanogo został odesłany z powrotem na ławkę, a na boisku pojawił się wspomniany Duriszka.

Słowak zmienił Dawida Ryndaka i to właśnie świeżo wprowadzony obrońca Zagłębia w niegroźnej w sumie sytuacji w polu karnym powalił na ziemię Kamila Zapolnika. – Błędy się zdarzają, trzeba zachować w takich sytuacjach więcej koncentracji – przyznał trener Zagłębia. Cóż, patrząc z perspektywy czasu zmiana decyzji w tym przypadku nie przyniosła zamierzonego efektu. Chodziło zapewne o spokój w tyłach. Spokój, którego w tym momencie zabrakło.

Mimo porażki szkoleniowiec Zagłębia z optymizmem patrzy w przyszłość. – Jesteśmy w trudnej sytuacji, ale w każdym kolejnym spotkaniu harując tak, jak w drugiej połowie meczu z Miedzią, zrealizujemy cel – mówił trener Skowronek. Przed Zagłębiem, które w pięciu ostatnich meczach nie potrafiło odnieść zwycięstwa, wyprawa do Bielska-Białej.

W niedzielę sosnowiczanie zmierzą się z Podbeskidziem, którego trenerem został stary znajomy, były trener Zagłębia, Mirosław Smyła. Przypomnijmy, że w jesiennym spotkaniu tych zespołów padł remis 2:2, który na Stadionie Ludowym uratował dla Zagłębia w 89 minucie Patryk Bryła.


Bilans Zagłębia w I lidze po zwolnieniu trenera Dariusza Dudka
Mecze 76
Punkty 76
Wygrane 19
Remisy 19
Porażki 38
*Za 100% Zagłębie Sosnowiec


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus