Zagubiona skuteczność

Częstochowska drużyna jesienią mogła się podobać, bo grała otwarty futbol, a jej mecze były ciekawe. Trener Marek Papszun preferował system 1-3-5-2, stąd w pierwszej części sezonu beniaminek zdobył 34 bramki, najwięcej w lidze. Tej wiosny rozegrał trzy mecze i choć strzelił tylko 1 gola, to i tak nadal wyprzedza pod tym względem resztę drużyn.

Gole przyjdą

Problemem nie jest nawet fakt, że częstochowianie niemal w ogóle nie trafiają. Dużo bardziej może martwić fakt, że we wszystkich meczach klarownych sytuacji Raków miał jak na lekarstwo. Można pokusić się o stwierdzenie, że najlepiej drużyna trenera Papszuna pod tym względem wyglądała na inaugurację w Katowicach. Tam jednak gola była w stanie strzelić w momencie gry 11 na 9! – Sami nałożyliśmy sobie presję po ostatnich niekorzystnych dla nas wynikach. W ostatnim meczu z Odrą zespół bardzo chciał wygrać. Nie udało się. Będziemy walczyć w kolejnych spotkaniach i wierzę, że w końcu się przełamiemy – przyznał szkoleniowiec ekipy spod Jasnej Góry. – Co się dzieje z ofensywą? Nic się nie dzieje. Pracujemy tak, jak pracowaliśmy jesienią. Nie ma co się martwić, bo kolejne mecze przed nami i gole przyjdą – zapewnia pomocnik Hubert Tomalski.

Rozkręcają się powoli

Niemoc strzelecka Rakowa może dziwić, bo wiosną miało być jeszcze lepiej pod tym względem. Świadczyć o tym miały zimowe wzmocnienia w formacji ofensywnej. Tacy piłkarze jak Mateusz Zachara czy Dariusz Formella zdobywali przecież bramki w ekstraklasie. Ten drugi w ostatnim meczu z Odrą (0:0) został przez trenera przesunięty z pozycji wahadłowego na pozycję nr „10”, czyli ofensywnego pomocnika. – W drugim meczu z rzędu nie zdobyliśmy choćby jednej bramki i na pewno trzeba się nad tym problemem zastanowić. Trener uznał, że mogę więcej dać drużynie na pozycji nr 10. Ja czuję się tam bardzo dobrze – mówi Formella.