Z drugiej strony. Zagubiony w poszukiwaniu perfekcji

Proste zdanie, a wywołuje trudne do uchwycenia uczucie straty czegoś cennego. Mówiąc „selekcjoner” myśleliśmy „Nawałka” i wydawało się jakby to już nigdy miało się nie zmienić. A jednak to już, to koniec. Nawałka nie zostanie polskim Joachimem Loebem (na stanowisku od 12 lat i właśnie przedłużył kontrakt). Nie czuł się na siłach, by nadal ciągnąć ten wózek. Jeszcze do niedawna szło mu świetnie, ale ostatnio zaczął się potykać.

Zaczęło się psuć całkiem niedawno, a Nawałkę zgubiła obsesja doskonałości. Wszystko miało być dopięte na ostatni guzik. „Praca!” Wszyscy współpracownicy mieli chodzić jak w zegarku. Codziennie pełna koncentracja. „Optymizm!” Codziennie analizy, narady trwające do późnej nocy. Codzienne poszukiwanie rozwiązań. Bez chwili wytchnienia. „Zdrowie jest?!” Każda noc zarwana: „W bramce Szczęsny czy Fabiański? Trójką w obronie czy czwórką?”.
W każdą noc Nawałka i jego ludzie (jego klony?) szukali optymalnych rozwiązań. W tym pościgu zabrakło gdzieś chwili relaksu, chwili wytchnienia, która przecież daje nie tylko wypoczynek psychiczny ale też dystans do codziennych spraw. Dystans często dający nieoczekiwane pomysły. Takie, które nie urodzą się w ciasnej salce konferencyjnej po pytaniu „Co teraz, panowie?”. Szczególnie wtedy, gdy powieki same opadają.

Pościg za doskonałością doprowadził też do zmian w taktyce. Pamiętacie słowa trenera Danii, Age Hareide? – Polska to przeciwnik łatwy do odczytania – powiedział przed meczem z Polską w ramach kwalifikacji do mundialu. W Warszawie Duńczycy przegrali 2:3, ale w rewanżu rozgromili ekipę Nawałki 4:0. Ten wynik i tamta wypowiedź musiała wwiercić się Adamowi Nawałce głęboko w głowę. Dlatego postanowił nauczyć swoich piłkarzy gry w nowym ustawieniu. Chciał mieć więcej pomysłów na grę, więcej sposobów na zaskoczenie przeciwnika. Koniec końców, nowa broń okazała się śmiertelna tylko dla nas samych.

W Rosji Nawałka przeżywał najtrudniejsze dni w trenerskiej karierze. Po meczu z Senegalem został z problemami sam na sam. Nie wierzę, że jego współpracownicy byli w stanie pchnąć jego myśli na inne tory. To on musiał znaleźć plan awaryjny na mecz z Kolumbią, a gdy i on nie wypalił – plan C na spotkanie z Japonią. W Soczi, w tych krótkich chwilach, gdy dziennikarze mogli go zobaczyć, wyglądał na zamyślonego i wyobcowanego. Przed treningami spacerował po boisku z opuszczoną głową. Tam w środku kłębiły się miliony myśli i pomysłów. Niewiele z tych idei okazało się słusznych.

To była dla niego trudna lekcja, ale z pewnością wyciągnął z niej właściwe wnioski. Z lekcji tej mogła też skorzystać reprezentacja, gdyby Nawałka pozostał na stanowisku selekcjonera. Postanowił odejść, a nowy bagaż doświadczeń pomoże 60-letniemu trenerowi z Krakowa w nowej pracy.