Zaje…chany, ale zmotywowany

Na lutowe spotkanie z Wisłą w Płocku wybiegł jednak w wyjściowej jedenastce „Gienek” – i znów „zaanektował” ową pozycję na dłużej. Aż do ubiegłego weekendu, kiedy to do gry przeciw Sandecji desygnowany został Pawłowski. Nie zawiódł, błędów nie popełnił, ale – wobec remisu 2:2 – nie został też bohaterem swej drużyny.

Tymczasem trzy dni później jednak Loska zaliczył świetny występ w pucharowym boju z Legią. – Jestem zadowolony ze swojej postawy, to był mój najlepszy mecz w tym roku – mówił po końcowym gwizdku z satysfakcją w głosie. Ale i ze… zmęczeniem. – Szczerze powiem, że jestem – za przeproszeniem – zaje…chany. Dałem z siebie wszystko – przyznawał. Trudno – pamiętając zarówno ofiarne „nurkowanie” pod nogi Marko Veszovicia, jak i szereg innych interwencji – się tym słowom dziwić. Ale nie oznaczają one bynajmniej, że – zmęczony – rezygnuje z występu przy Bułgarskiej. – W ostatnim czasie drużyna gra co trzy dni, ale każdy jest świadomy tego co robi. Odpoczywamy, śpimy, każdą minutę wolnego czasu staramy się wykorzystać na regenerację. Dlatego myślę, że ten rytm meczowy nie będzie miał na nas większego wpływu – zaznacza golkiper Górnika. I bardzo wierzy, że w Poznaniu to on dostanie znów szansę gry. – Usiadłem ostatnio na ławce rezerwowych, co… wpłynęło na mnie motywująco – przyznaje z uśmiechem.

Owa ligowa absencja „Gienka” wzięła się m.in. z faktu, że dni poprzedzające starcie z Sandecją spędził on – zresztą z kilkoma kolegami z drużyny – na zgrupowaniu reprezentacji młodzieżowej. Przeciwko Litwie w meczu eliminacyjnym co prawda nie zagrał, ale po powrocie w Zabrzu odbył kilka treningów wyrównawczych. Stąd też decyzja o wystawieniu na mecz z sądeczanami jego konkurenta. Wydaje się jednak, że w sobotę Pawłowski może wrócić na ławkę…

(DaL, KB)