PlusLiga. Warta popłynęła

Jeszcze w ubiegłą środę siatkarze Aluronu Virtu Warty Zawiercie byli o krok od sprawienia chyba największej niespodzianki dekady w rozgrywkach PlusLigi. Najpierw wygrali pierwszy mecz półfinałowej rywalizacji w Kędzierzynie-Koźlu, a w drugim (walka do dwóch zwycięstw) prowadzili już 2:0 przy nadkomplecie publiczności w zawierciańskiej hali. Sensacją pachniało na kilometr, ale wówczas górę wzięło doświadczenie kędzierzyńskiego zespołu i kunszt trenera Andrei Gardiniego. Włoch zagrał va banque, a przestawienie Aleksandra Śliwki na atak dało ZAKSIE zwycięstwo, które doprowadziło do decydującego trzeciego spotkania. W nim wicemistrzowie Polski także nie mieli łatwo, ale nie pozostawili złudzeń drużynie z Zawiercia, kto zasługuje na grę w finale.

Zacięte końcówki

Waleczny charakter drużyny Marka Lebedewa był bardzo widoczny w pierwszej partii. ZAKSA trzykrotnie obejmowała większe prowadzenie, ale za każdym razem Aluron Virtu Warta doprowadzała do wyrównania. Dopiero w drugiej części seta zarysowała się przewaga ZAKSY. As serwisowy Sama Deroo i pojedynczy blok Mateusza Bieńka na Bartoszu Gawryszewskim sprawiły, że gospodarze prowadzili 17:14. I choć siatkarze Warty zerwali się po raz kolejny, to decydujące słowo należało do ZAKSY.

W drugim secie zawierciańska drużyna po raz kolejny pokazała pazur. Błędy ZAKSY i as Aleksandra Ferreiry dały Warcie prowadzenie 7:2. Gdy w ataku przebudzili się Ferreira i Marcin Waliński było już 12:5 dla przyjezdnych. Wówczas na parkiecie pojawił się Rafał Szymura. Przyjmujący ZAKSY po raz kolejny wniósł wiele do gry zespołu i po dwóch asach serwisowych doprowadził do upragnionego remisu 16:16. W końcówce ostatnie słowo należało jednak do zawiercian, którzy doprowadzili do wyrównania.

Zadecydowały niuanse

Jedna wygrana partia to jednak było wszystko, co tego dnia mogli zdziałać zawiercianie w hali „Azoty”. W trzeciej ZAKSA szybko objęła prowadzenie 6:2, a następnie kontrolowała przebieg seta. W czwartej odsłonie było więcej nerwów na parkiecie, ale ciśnienia nie wytrzymał zespół Marka Lebedewa, który popełnił kilka indywidualnych błędów i to ostatecznie ZAKSA, a nie Warta zagra w finale PlusLigi. – Gdyby ktoś przed sezonem powiedział nam, że będziemy grać o brąz, to wiele osób popukałoby się w czoło, a my bralibyśmy to w ciemno. Oczywiście teraz jest w nas dużo niedosytu, ale też wiemy, że to jeszcze nie nasze ostatnie słowo. Powalczymy o to trzecie miejsce – powiedział [Krzysztof Rejno], środkowy Aluronu Virtu Warty Zawiercie, który po sezonie ma wrócić do swojego macierzystego klubu z Kędzierzyna-Koźla.

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Aluron Virtu Warta Zawiercie 3:1 (25:22, 21:25, 25:17, 25:22)

KĘDZIERZYN-KOŹLE: Toniutti (2), Deroo (24), Wiśniewski (7), Kaczmarek (11), Śliwka, Bieniek (9), Zatorski (libero) oraz Koppers, Szymura (9), Kalembka. Trener Andrea GARDINI.

ZAWIERCIE: Masny (1), Waliński (13), Gawryszewski (3), Malinowski (15), Ferreira (5), Rejno (4), Koga (libero) oraz Dosanjh (1), Bociek (8), Semeniuk (6). Trener Mark LEBEDEW.

Sędziowali Paweł Burkiewicz (Kraków) i Maciej Twardowski (Radom). Widzów 2550.

Przebieg meczu
I: 10:8, 15:12, 20:19, 25:22.
II: 4:10, 9:15, 18:20, 21:25.
III: 10:8, 15:10, 20:13, 25:17.
IV: 10:9, 15:13, 20:16, 25:22.
Bohater – Sam DEROO.

(mib)

 

Na zdjęciu: Sam Deroo (w ataku) okazał się katem Aluronu Virtu Warty.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ