ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Faworyt nie zawiódł

Benjamin Toniutti oraz jego koledzy powrócili na zwycięski szlak.


Kto myślał, że w trzecim spotkaniu półfinałowym pomiędzy ZAKSĄ Kędzierzynem-Koźle oraz Skrą Bełchatów dojdzie do sensacyjnego rozstrzygnięcia ten szybko został wyprowadzony z błędu. Zespół Nikoli Grbicia wyraźnie przekonał, że środowa porażka w Bełchatowie była jedynie „wypadkiem przy pracy”. W decydującej potyczce pewnie wygrał 3:0 i, zgodnie z przewidywaniami, awansował do finału. Tak więc faworyt do złota nie zawiódł, ale czeka go wymagający rywal, Jastrzębski Węgiel.  

Po raz drugi z rzędu w zespole ZAKSY w roli libero wystąpił przyjmujący Adrian Staszewski, bowiem Paweł Zatorski ciągle leczy kontuzje. I trzeba stwierdzić, że doświadczony siatkarz spisywał się niemal bez zarzutu i przyjął wiele mocny serwisów, a ponadto wiele piłek wybronił. Trudno się dziwić, że po każdej udanej akcji zbierał zasłużone gratulacje od kolegów.

Jedni i drudzy przystąpili do meczu niezwykle skoncentrowani z wiarą w końcowy sukces. Od początku oba zespoły grały niezwykle ryzykownie nie tylko w polu serwisowym, ale również w ataku. Tylko na początku I seta gospodarze zdołali wypracować 4-punktową przewagę (8:4), ale goście doprowadzili do remisu 12:12. Od tego momentu gra toczyła prawie cały czas wokół remisu. W końcowych fragmentach 2 ataki Aleksandra Śliwki sprawiły, że gospodarze wyszli na prowadzenie 22:20. W takich sytuacjach podopieczni trenera Grbicia raczej nie tracą głowy i potrafili wygrać minimalną różnicą. Słabo w tej odsłonie prezentował się Łukasz Kaczmarek, dotychczas silny punkt drużyny. Potem jednak atakujący ZAKSY wrócił na swój poziom mocno wsparł zespół.

Ta pierwsza partia miała istotne znaczenie dla przebieg kolejnych odsłon. Gospodarze jeszcze bardziej nabrali pewności siebie i solidnie pracowali nad kolejną wygraną. Benjamin Toniutti w ataku wykorzystywał umiejętności obu skrzydłowych, ale rzadziej korzystał ze środkowych. Goście wcale nie zamierzali rezygnować i nawet zmniejszyli straty do 2. „oczek” (16:18). Jednak w jednym ustawieniu stracili 4 pkt., bo Milad Ebadipour zepsuł zagrywkę, zaś Duszan Petković posłał piłkę w aut. Z kolei Toniutti posłał asa serwisowego, a Jan Kochanowski popisał się blokiem. ZAKSA objęła prowadzenie 22:16 i w tym momencie było wiadomo, że takiej okazji na wygraną seta nie zaprzepaści.

Dla gospodarzy wytworzyła się komfortowa sytuacja i siatkarze z Bełchatowa znaleźli się w nadzwyczajnie trudnej sytuacji. Na domiar złego przy stanie 5:2 w III secie kontuzji stawu skokowego doznał Taylor Sander. Amerykanin próbował blokiem powstrzymać Kaczmarka i tak nieszczęśliwie spadł stanął na stopę rywala. Kontuzja niezwykle bolesna i chyba wykluczająca przyjmującego Skry do końca sezonu. Gospodarze szybko zbudowali sobie przewagę i wyraźnie prowadzili (21:14). Wprawdzie w końcówce goście nieco odrobili straty, ale wszystko było pod kontrolą siatkarzy z Kędzierzyna-Koźla.

Do meczu finałowego pozostało niewiele czasu, bo ZAKSA już w środę będzie gościła na własnym parkiecie zespół z Jastrzębia.


Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – PGE Skra Bełchatów 3:0 (25:23, 25:19, 25:21)

KĘDZIERZYN-K.: Toniutti (2), Śliwka (12), Kochanowski (4), Kaczmarek (13), Semeniuk (12), Smith (3), Staszewski (libero) oraz Kluth. Trener Nikola GRBIĆ.

BEŁCHATÓW: Łomacz, Sander (5), Kłos (4), Petković (18), Ebadipour (7), Bieniek (8), Piechocki (libero) oraz Filipiak (1), Huber, Sawicki (3), Mitić. Trener Michał Mieszko GOGOL. 

Sędziowali: Marek Lagierski (Czeladź) i Marek Budzik (Rybnik).

Przebieg meczu

I: 10:7, 15:12, 20:18, 25:23.  

II: 8:10, 15:13, 20:16, 25:19. 

III: 10:6, 15:10, 20:14, 25:21.  

Bohater – Benjamin TONIUTTI. 


Fot. Łukasz Sobala / PressFocus