ZAKSA ma patent na wygrywanie

Kędzierzynianie przed sezonem stracili trzech kluczowych graczy. Nie przeszkadza im to w odnoszeniu zwycięstw.


Francuz Benjamin Toniutti, Paweł Zatorski i Jakub Kochanowski to gracze ze światowego topu. Strata zawodników o takiej klasie zachwiałoby w posadach każdym klubem. I to właśnie przytrafiło się ZAKSIE. Przed sezonem cała trójka odeszła do innych klubów, Toniutti gra w Jastrzębskim Węglu, a Kochanowski z Zatorski w Asseco Resovii. Kędzierzynianie jak jednak wygrywali, tak dalej wygrywają. Jako jedyni w ekstraklasie są niepokonani. W ośmiu meczach zgromadzili 22 punkty i przewodzą ligowej stawce. Po punkcie zdołały im urwać jedynie Projekt Warszawa oraz PGE Skra Bełchatów.

– Dla nas ważne jest, aby nasza gra cały czas szła do przodu i abyśmy się rozwijali. To nam się udaje z czego się bardzo cieszymy. Na początku mieliśmy mało czasu, by się zgrać, gdyż chłopaki późno wrócili z reprezentacji. Każdy mecz i trening są dla nas dużą szansą, aby naszą grę cały czas pchać do przodu –stwierdził Marcin Janusz, który na rozegraniu zastąpił Toniuttiego.

Powrót do Gdańska

Coraz lepiej radzą sobie też inne nowe nabytki, Norbert Huber oraz Eric Shoji. Od początku rozgrywek formą imponuje też Łukasz Kaczmarek. Atakujący reprezentacji Polski do tej pory zdobył 144 punkty i przewodzi w rankingu dla najlepszego punktującego i jest drugi wśród atakujących.

Zawodnicy ZAKSY przede wszystkim potrafią wychodzić z trudnych sytuacji. Z Projektem podnieśli się, choć jeden z setów przegrali do 14, a ze Skrą przegrali dwie pierwsze partie.

– Cieszymy się, że udaje się wygrywać trudne mecze, że w trudnych momentach jesteśmy w stanie wytrzymać. Konsekwencja jest bardzo ważna, wypracowujemy ją na treningach. Tę jakość naszej gry staramy się cały czas poprawiać, szczególnie skupiamy się na detalach, które ostatecznie wywindują naszą grę na jeszcze wyższy poziom. A druga sprawa to utrzymanie tego poziomu. Mam nadzieję, że jak najdłużej się nam to uda – ocenił Aleksander Śliwka, kapitan ZAKSY.

W ostatniej kolejce kędzierzynianie nie dali żadnych szans w Gdańsku Treflowi. Mecz był szczególny dla Janusza. W Treflu spędził trzy ostatnie lata. Przeciwko swoim byłym kolegą zagrał najlepsze spotkanie w sezonie, zdobywając statuetkę MVP. – Starałem się zmienić coś w swojej grze i to z czego jestem znany troszeczkę odwrócić, w porównaniu do tego, co grałem w zeszłych latach – zdradził rozgrywający.

– Spędziłem w Gdańsku świetne trzy lata. Klub ten i miasto będzie zawsze w moim sercu. Bardzo chętnie tutaj wracam. Mocno się zżyłem nie tylko z ludźmi, którzy tutaj pracują, ale z całym miastem, więc cieszę się, że mogłem wrócić i zobaczyć znajome twarze – dodał i przyznał, że mecz wcale nie był tak łatwy, jakby wskazywał na to wynik.

– Spotkanie wbrew pozorom było trudne, bo dużo czasu nam zajęło zanim udało nam się złamać gdańszczan. Mieliśmy problemy z zatrzymaniem Kewina Sasaka, ale później już narzuciliśmy swoją grę – podsumował Janusz.

Brazylia za daleko

Teraz przed kędzierzynianami intensywny czas. Do meczów w PlusLidze dojdą spotkania na europejskich parkietach. Nie wystąpią natomiast w Klubowych Mistrzostwach Świata, choć jako zwycięzcy Ligi Mistrzów mieli do tego prawo. Termin (8-12 grudnia) i miejsce (brazylijskie Betim) nie są im na rękę. – Rezygnacja z ich udziału była najrozsądniejsza decyzja. Długo na ten temat rozmawialiśmy z prezesem, szukając najlepszej opcji. Niestety Klubowe Mistrzostwa Świata są w Brazylii. Dochodzi nam długa podróż, do tego inne restrykcje, więc skupimy się na graniu w PlusLidze i Lidze Mistrzów. Tego grania i tak jest sporo – przyznał Janusz.


Na zdjęciu: Łukasz Kaczmarek od początku rozgrywek utrzymuje się w wybornej formie.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus