Zamieszanie w składzie
A jednak trener Ryszard Tarasiewicz potrafi zaskakiwać. Szkoleniowiec, który w swojej filozofii prowadzenia drużyny ma zapisane „po pierwsze nie mieszać” tym razem dokonał rewolucji. W wyjściowej jedenastce na pucharowy mecz z GKS-em Bełchatów tylko bramkarz Konrad Jałocha pozostał na swoim posterunku tak jak do tej pory w meczach ligowych. Natomiast w pozostałych formacjach „zawirowało”.
W obronie na swojej pozycji został tylko Maciej Mańka, obok którego wystąpił nominalny defensywny pomocnik Dario Kristo oraz rezerwowi do tej pory Łukasz Sołowiej i Ken Kallaste. W drugiej linii też nastąpiły przetasowania, bo z dotychczasowego składu zostali w niej: prawoskrzydłowy Kacper Piątek, młodzieżowiec grający od czasu kontuzji Dominika Połapa, a także defensywny Keon Daniel i rozgrywający Łukasz Grzeszczyk. Dołączyli do nich Wojciech Szumilas w środku pola oraz Łukasz Moneta na lewym skrzydle, a w ataku pierwszy raz w wyjściowym składzie tyszan zagrał Szymon Lewicki.
A efekt? Lepszy niż do tej pory! Zacząć trzeba od tego, że tyszanie pierwszy raz w tym sezonie nie stracili gola. Owszem, rywale byli kilka razy blisko, bo w 10 minucie Bartłomiej Bartosiak trafił w poprzeczkę, a w 66 minucie Emil Thiakane ostemplował w słupek. Natomiast z celnymi strzałami podopiecznych Artura Derbina pewnie radził sobie tyski bramkarz, który w 80 minucie wygrał pojedynek z Mateuszem Marcem. W dodatku „tradycyjnie” strzelili dwa gole, które otworzyły im drogę do drugiej rundy.
Najpierw sygnalizujący od dłuższego czasu doskonałą formę Szumilas kolejny raz udowodnił, że trener Tarasiewicz może na niego liczyć i w 70 minucie otworzył listę strzelców. A w doliczonym czasie gry Lewicki, swoim pierwszym golem dla tyskiego zespołu, postawił pieczęć na awansie.
– Zagrałem w środku pola, obok Łukasza Grzeszczyka, ale trochę cofnięty – mówi Wojciech Szumilas. – Myślę, że to była bardziej pozycja numer 8 niż moja ulubiona 10, ale dobrze mi się grało. Szczególnie w drugiej połowie, w której zdominowaliśmy grę i rozgrywaliśmy akcje w ataku pozycyjnym. Gola strzeliłem, gdy po przedłużeniu głową przez Łukasza Grzeszczyka przejąłem piłkę na 30 metrze i widząc, że nie ma w pobliżu przeciwników, ruszyłem do przodu. Podciągnąłem z 10 metrów i zdecydowałem się na płaski strzał, po śliskiej murawie, w długi róg. A drugą bramkę zdobyliśmy, gdy już przeciwnik zupełnie się otworzył. Przejąłem piłkę, którą Kuba Piątek zagrał do Łukasza Grzeszczyka, a nasz kapitan w sytuacji sam na sam z bramkarzem dograł jeszcze do Szymona Lewickiego. Strzał z bliska był już w tej sytuacji formalnością i mogliśmy się cieszyć z awansu.
Po takim meczu trenerowi Ryszardowi Tarasiewiczowi przybył „miły kłopot”. Skoro zmiennicy spisali się tak dobrze, żeby nie powiedzieć lepiej, co zrobić przed zbliżającym się meczem o I-ligowe punkty z Olimpią Grudziądz. Jednak takie zmartwienia chciałby mieć każdy trener…
GKS Bełchatów – GKS Tychy 0:2 (0:0)
0:1 Szumilas, 70 min
0:2 Lewicki, 90+1 min
Sędziował Jacek Małyszek (Lublin). Widzów 1010.
BEŁCHATÓW: Niźnik – Biel, Grolik, Kołodziejski, Szymorek – Michalak (74. Flaszka), Czajkowski, Małachowski, Putin (74. Marzec), Thiakane – Bartosiak (74. Mas). Trener Artur DERBIN.
TYCHY: Jałocha – Mańka, Kristo, Sołowiej, Kallaste – K. Piątek (79. J. Piątek), Daniel, Szumilas, Grzeszczyk, Moneta (72. Steblecki) – Lewicki. Trener Ryszard TARASIEWICZ.
Żółte kartki: Małachowski, Biel – Moneta.
ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH
e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ