Zanim powstała GieKSa (cz. II): u boku Cieślika

Naszą opowieść o Baildonie zakończyliśmy informacją o zastąpieniu katowiczan w II lidze – administracyjną decyzją zrzeszenia metalowców – przez Stal Starachowice. Niewiele jednak brakowało, by w 1950 na zapleczu ekstraklasy toczyły się mecze derbowe! Co prawda Janów był jeszcze w tamtym momencie samodzielną gminą (w granicach Katowic znalazł się rok później), ale przecież sąsiadującą ze stolicą województwa. Oba stadiony dzieliło ledwie kilka kilometrów. I to właśnie Naprzód Janów dwa lata wcześniej był najgroźniejszym rywalem Baildonu w walce o II ligę. W barażach o nią znalazł się także w 1949 – i nie było w tym cienia przypadku!

Do sezonu 1948/49 drużyna z Janowa przystępowała jeszcze pod nazwą Robotniczego Klubu Sportowego „Naprzód”, zresztą powojennego… mistrza kraju drużyn robotniczych właśnie (były takie rozgrywki!), i w lidze śląskiej. Wiele się jednak w ówczesnej Polsce działo; w połowie sezonu władze piłkarskie cofnęły zgodę na używanie tej nazwy, wiosenna część rozgrywek toczyła się więc w „śląskiej klasie wydzielonej”! Zaś nakaz włączania klubów w zrzeszenia (przemysłowe) sprawił, że w miejsce Naprzodu w tabeli pojawił się Górnik – obok sześciu innych zespołów o tej nazwie w 12-zespołowej stawce…

Między nami, reprezentantami

Naprzód – pozostańmy przy tej nazwie – mistrzostwo (i prawo gry w barażach o II ligę) zapewnił sobie już na kilka kolejek przed końcem. W całych rozgrywkach przegrał tylko trzy razy; ten ostatni – już po zdobyciu tytułu czempiona „klasy wydzielonej”. „Drużyna z Janowa (…) w ostatnich rozgrywkach w zdecydowany sposób wyprzedziła swoich rywali. Zespół z trójką bombardierów: Dronia, Bąk, Górecki jest faworytem w swojej grupie” – pisał „Sport” przed rozpoczęciem bojów barażowych, w których rywalami janowian byli piłkarze Stali Sosnowiec, Stali Bobrek i Ogniwa Bytom. Poza wspomnianą trójką, solidnym piłkarzem był także Wilczek. W maju 1949 został nawet powołany do reprezentacji Śląska i – u boku m.in. „akaesiaków” z Chorzowa (Janika, Durnioka, Jandudy, Wieczorka, Muskały), „ruchowców” (Suszczyka, Cieślika i Cebuli) – zagrał przeciwko Krakowowi. Najczęściej zaś janowianie grali w następującym zestawieniu: Matusiak, Widera, Gansiniec, Nocoń, Wilczek, Dzida, Dronia, Koźlik, Stawowy, Bąk, Górecki.

Największy sukces Naprzodu Janów w walce o II ligę w 1949 – zwycięstwo ze Stalą Sosnowiec, która ostatecznie przebiła się na zaplecze ekstraklasy.

Okazało się jednak, że Naprzód zdolny był do wygrywania jedynie u siebie – w obecności 5-8 tysięcy widzów. Wygrał 5:0 z Ogniwem, 1:0 ze Stalą Bobrek i 2:0 z sosnowiczanami (jedyna strata punktów tych ostatnich), ale przegrywał regularnie na wyjazdach. 6 punktów wystarczyło tylko do drugiego miejsca w grupie; do dalszej fazy gier „poszła” Stal Sosnowiec – i na koniec świętowała wymarzony awans. Naprzód zaś już nigdy potem nawet nie otarł się o zaplecze ekstraklasy…

Przez Tęczę do Spójni

Po administracyjnym wycofaniu „hutników” Baildonu z II ligi po zakończeniu sezonu 1950, na kolejną szansę gry o szczebel centralny piłkarstwo katowickie czekało dwa lata. W 1952 zarówno na zapleczu ekstraklasy (40 zespołów), jak i na trzecim poziomie rozgrywki rozdęto do monstrualnych rozmiarów. PZPN przyjął bowiem uchwałę, że w rozgrywkach tego szczebla brać może każdy klub, mający co najmniej dwie drużyny seniorów oraz po jednej juniorów i trampkarzy. W województwie śląskim nazbierano takich klubów ok. 160. W efekcie tutejsza klasa A (czyli ów trzeci szczebel) podzielony został na… 18 grup (!) oraz dwie dodatkowe, stanowiące „Okręg Wielkiego Miasta Katowice”. W każdej z dwóch katowickich grup grało osiem zespołów, zwycięzcy – Spójnia i Górnik – rozegrały mecz o mistrzostwo „Wielkiego Miasta Katowice”, wygrany przez ekipę z Zawodzia 2:1 (po golach Łacha i Sołtysika).

„Spójnia” była już trzecią nazwą dla klubu, powstałego w 1946 pod szyldem Społem. Pół roku później przemianowano go na Tęczę, by – na fali przypisywania do poszczególnych zrzeszeń branżowych oraz ujednolicania terminologii – nazwać go Spójnią. Ostatecznie – w grudniu 1954 – ekipa z Zawodzia została Spartą…

Boje bez historii

Wróćmy wszak do jesieni 1952. „Mistrzem Śląska” – po szeregu skomplikowanych baraży między mistrzami 18 grup klasy A – została Stal/Walcownia Czechowice. W prestiżowym – acz nie mającym znaczenia dla dalszych walk o II ligę – starciu o tytuł mistrza trzeciego poziomu rozgrywkowego rozgromiła wspomnianą Spójnię 7:0!

Zarówno katowiczanie, jak i czechowiczanie dopuszczeni zostali do bojów o prawo gry w drugiej lidze. Równolegle PZPN rozważał przeprowadzenie reformy rozgrywek. Nim zapadły ostateczne decyzje, triumfatorzy klasy A w poszczególnych okręgach zdążyli już zagrać barażowe mecze z najsłabszymi przedstawicielami swego województwa w II lidze. Rywalem Spójni została więc Concordia/Górnik Knurów. Już pierwszy mecz odebrał jednak katowiczanom nadzieję na pomyślne zakończenie bojów. „Knurowscy górnicy obnażyli wszystkie braki Spójni i chociaż wygrali różnicą tylko jednej bramki, przewyższali przeciwnika pod każdym względem” – tak relacjonowała to spotkanie „Sport”. Na spotkanie przyszło ok. 500 widzów, opuszczali je mało usatysfakcjonowani.

Rewanż w Knurowie zgromadził czterokrotnie większą widownię, która oglądała jednostronne widowisko, bez większej historii. Eksdrugoligowcy wygrali 3:0, miażdżąc nadzieję Katowic na swojego reprezentanta na szczeblu centralnym. Ale… Concordia miejsca na zapleczu ekstraklasy i tak nie zachowała. Decyzją piłkarskich władz, II ligę zmniejszono z 40 do 14 ekip! Spójnia więc w kolejnym roku, w ramach rozgrywek III ligi – już ograniczonej w Katowickiem do jednej grupy – spotkała się ponownie m.in. z Walcownią i Concordią. I nie powtórzyła już sukcesu sprzed roku, zajmując miejsce w środku stawki (konkretnie – siódme). Rok później zaś – jako przedostatnia ekipa – opuściła szeregi trzecioligowców. W tamtym sezonie najlepszym klubem stolicy województwa śląskiego był beniaminek III ligi, Górnik Szopienice. Za jego plecami rosła jednak – „chwilowa”, jak się okazało – potęga klubu „okołokatowickiego”. Piszemy „około”, bo Podlesie – a o tej miejscowości mowa – dopiero w 1975 włączone zostało do Katowic. W latach 50. zaś było samodzielną gminą, ze swą sportową chlubą – miejscowym LZS-em. Ale to już temat na kolejny odcinek…

(ciąg dalszy nastąpi)