Zapolnik, czyli napastnik, któremu dano skrzydło

„Zapolnik na skrzydle?” – kibice spoglądali na siebie nawzajem zastanawiając się, jak 26-latek, dotąd partnerujący Igorowi Angulo „na szpicy”, spisze się w nowej roli. 90 minut później dostali jasną odpowiedź: pochodzący z Białegostoku zawodnik stał się symbolicznym „ojcem zwycięstwa” Górnika. To po faulu na nim podyktowana została „jedenastka”, i to właśnie Kamila Zapolnika faulował Sasza Balić tak ostro, że za moment wysłany został do szatni przez arbitra. – Dostałem z łokcia w walce o górną piłkę – tłumaczył zabrzanin.

Cegiełka i mankamenty

Już te dwie sytuacje to dowód na to, że w nowej roli i z nowymi zadaniami piłkarz nieźle czuł się na murawie. – Owszem. Ale i zdaję sobie sprawę, że w mojej grze było jeszcze wiele mankamentów, w końcu to nie jest moja nominalna pozycja. Przede mną sporo pracy, zwłaszcza jeśli chodzi o ustawianie się i grę w obronie – analizował swoją postawę Zapolnik. I przypominał, że doświadczeń w grze na skrzydle miał do tej pory niewiele.

– Zdarzały się występy w Wigrach i GKS-ie Tychy, ale – zwłaszcza w Suwałkach – grywaliśmy zupełnie innym ustawieniem: 1-4-3-3, w którym moje zadania było zupełnie inne.

Podporządkowany interesowi drużyny

– Dla Kamila pozycja skrzydłowego to naturalna alternatywa do gry w ataku; w niedzielę swą postawą to potwierdził – Marcin Brosz tłumaczył, iż nowa pozycja i nowe zadania Zapolnika wynikały z chęci wykorzystania do maksimum potencjału kadry. A tenże znacząco się zwiększył po powrocie do zdrowia Łukasza Wolsztyńskiego. To właśnie jemu wychowanek Włókniarza Białystok ustąpił miejsca w ataku.

– Kamil to chłopak, który potrafi się podporządkować interesowi drużyny i zawsze stara się grać przede wszystkim dla niej. Najważniejszy dla niego jest zespół, nawet kosztem własnej gry – komplementował podopiecznego trener zabrzan.

Na Łazienkowską bez strachu

Przed zabrzanami w sobotę występ na boisku mistrza Polski. Jednym z warunków dobrego wyniku na pewno będzie poprawa skuteczności. – Fakt; mieliśmy w meczu z Zagłębiem trochę okazji na kolejne gole; sam Igor mógł skompletować hat-tricka. Myślę jednak, że ważniejszy jest fakt stwarzania przez nas sytuacji. Było ich tyle, że można by nimi obdzielić trzy inne nasze spotkania. Progres jest, a skuteczność jeszcze przyjdzie – mówił Kamil Zapolnik. I zapewniał, że na Łazienkowską „górnicy” pojadą po punkty.

– W tej lidze nie ma zespołu, którego należy się bać. Trzeba za to być optymistą. Wygraliśmy wreszcie mecz ligowy; teraz wierzymy, że możemy złapać serię zwycięstw – zakończył.

 

Na zdjęciu: Kamil Zapolnik (z lewej) zapracował ostatnio na rzut karny dla Górnika oraz na czerwoną kartkę dla Saszy Balicia – w sytuacji widocznej na zdjęciu.