Zapraszamy na stadiony. 50 kawałków dla nikogo

Jedna z firm bukmacherskich ogłosiła przed rozpoczęciem sezonu, że pierwszemu trenerowi, który straci pracę w ekstraklasie, wypłaci pensję pocieszenia w wysokości 50 tysięcy złotych.


Żaden tego typu gest miłosierdzia nie został wysłany w stronę pierwszej ligi, w której szkoleniowcy trzymali się dzielnie przez ponad dwa pełne miesiące. Po 10 kolejkach tym pierwszym z osiemnastu – czekamy już tylko na oficjalne potwierdzenie – będzie Krzysztof Dębek z Zagłębia Sosnowiec, choć wydawało się, że miano to przypadnie komu innemu.

Już wcześniej doszło do zawieruchy w Resovii, ale tak szybko, jak podziękowano tam Szymonowi Grabowskiemu, tak też natychmiast przywrócono go do pracy z zespołem, zaś gdyby nie brak jednomyślności u decydentów w Nowym Sączu, zapewne już kilka tygodni temu Radosław Mroczkowski zluzowałby Piotra Mandrysza.


Czytaj jeszcze: Ciężki los weteranów

Tak czy inaczej, fakty świadczą o tym, że trenerskie stołki są tej jesieni w pierwszej lidze mało gorące. Ostudziła je po części pandemia i to, co za nią idzie, na czele z wszechobecnym zaciskaniem pasa, czyli zapewne również jeszcze mniejszą niż zwykle ochotą do podwójnego opłacania szkoleniowców – tego zwolnionego i jego następcy.

Swoje robi też regulamin rozgrywek, z jednej strony nadal dający większe niż zwykle nadzieje na awans, a z drugiej – strefa spadkowa obejmująca tylko 18. pozycję. To wszystko sprzyja mniejszej nerwowości, większemu zaufaniu, cierpliwości. Znając jednak piłkarskie życie, niekoniecznie musi popłacić każdemu i z takiego założenia wyszli w Sosnowcu.


Fot. zaglebie.eu