Zapraszamy na stadiony. Amerykańskie sny

Przekraczając wczoraj próg Tyskiej Galerii Sportu na kilkanaście minut przed prezentacją nowych inwestorów z Ameryki, w oczach znajomego związanego z GKS-em ujrzałem niepokój wymieszany ze smutkiem.


Nie trzeba było tu żadnych słów, by przekonać się, jakie nastroje panują wśród kibiców po prywatyzacji sekcji piłkarskiej ich ukochanego klubu. W takich chwilach naturalną koleją rzeczy powinien być entuzjazm, optymizm. Pobieżna lektura dokonań klubów należących do Pacific Media Group – spadki, zła atmosfera, nerwy kibiców, problemy finansowe – generuje jednak zupełnie inne emocje. Rozwiać mogła je konferencja prasowa. Ujmijmy to tak – nowi właściciele GKS-u najwyraźniej nie wychodzą z założenia, że najważniejsze jest pierwsze wrażenie. Nawet pustych słów było niewiele, konkretów – jeszcze mniej.

Konferencja z nowymi członkami zarządu (m.in. młodziutkiej drobnej blondynki) oraz rady nadzorczej miała miejsce jako druga. Wcześniej na pytania odpowiadali prezesi Bartnicki i Woźniak oraz Andrzej Dziuba. Prezydent odniósł się do mojej wyliczanki problemów klubów należących do osób, w których ręce sprzedano GKS. Połechtał kurtuazyjnie, że „Sport” czyta od 60 lat, ceni moje opinie i zapewnił, że ryzyko zostało zminimalizowane, a trudno było przejść obojętnie obok oferty rzędu 1,5 mln euro. Wcześniej stwierdził, że inwestor nie ma szczęścia do wyników, ale może w Tychach przełamie impas. Cóż. Oby nie było gorzej, a wtedy przynajmniej będzie można mówić o odciążeniu finansowym samorządu. A może – choć trudno teraz szukać ku temu przesłanek – jeszcze wszyscy się zdziwimy i amerykański sen się spełni?


Fot. Rafal Rusek / PressFocus