Zapraszamy na stadiony. Czegoś tu nie rozumiem

Gdy wczoraj wrzuciłem na Twittera zajawkę wywiadu z Januszem Patermanem, wśród kibiców Ruchu ruszyła karuzela śmiechu. „Szydera”, wpisy o fantastyce – tego typu klimaty.

Czegoś tu nie rozumiem. Czy spółka jest restrukturyzowana? Jest. Czy przyjęto układ sądowy z wierzycielami? Przyjęto. Czy uprawomocnił się? Uprawomocnił. Czy długi licencyjne zostały spłacone, a PZPN zwrócił punkty? Spłacone, zwrócił. Czy kasa z miasta ostatecznie wpłynie do klubu? Wpłynie.

To nie opinia, a same fakty. Jasne, że do prezesa Patermana i zarządu Ruchu można mieć pretensje o to, że drużynie bardzo poważnie grozi drugi z rzędu spadek. Być może wykonalne było nawet poprowadzenie na tym zakręcie klubu i drużyny tak, by grała dziś w ekstraklasie, być może nawet w grupie mistrzowskiej. Nie wiem, nie sprawdzimy tego.

Pytanie, jaka jest cena (braku) uczciwości? Czy ewentualny spadek do drugiej ligi to cena zbyt wysoka? Czy nie jest tak, że kibice nieraz cieszyli się „na kredyt”, bo klub żył ponad stan? A kredyty mają to do siebie, że kiedyś trzeba je spłacić, co teraz (wynikowo) się dzieje? Czy za regulowanie (głównie cudzych) zobowiązań obecnemu zarządowi Ruchu też nie należy się odrobina szacunku?

Na rozliczanie działaczy niebawem przyjdzie czas – za deklaracje o przyjściu do klubu sponsorów. Jeśli ich za dwa-trzy miesiące nie będzie, wtedy niech sypią się joby. Ale na razie pisanie o jakiejś fantastyce jest to po prostu nie fair.