Zapraszamy na stadiony. Czy i komu pomagać

Jak chyba każdy mam mieszane odczucia, czytając, że rząd rękami Mateusza Morawieckiego jest gotowy przeznaczyć nawet 120 milionów złotych na sfinansowanie połowy budowy stadionu w Chorzowie.


Znajdziemy setki, tysiące czy dziesiątki tysięcy ważniejszych potrzeb – ale to samo można przecież mówić w kontekście każdej tego typu inwestycji. To, czy środki są rządowe, czy samorządowe, jest osobą kwestią, ale w obu przypadkach i tak mówimy o pieniądzach publicznych.

Skoro już rząd chce komuś pomóc, gdy nie potrafi tego uczynić samorząd, to spójrzmy, komu. Nie chcę uderzać w patetyczne tony, ale Ruch jako 14-krotny mistrz Polski stanowi element szeroko pojętego dziedzictwa. Dbając o naród, tożsamość – czyli to wszystko, co tak zanika w tych zglobalizowanych czasach – taki klub jak Ruch stanowi na danym obszarze, którego nie da się ograniczyć terytorium jednego samorządu, bardzo ważną tkankę społeczną. Najlepszym dowodem jest to, jak ta społeczność o niego walczy; jak kibice, których twarzą stał się Szymon Michałek, potrafią wydeptać ścieżki do samego premiera czy ministra sportu, a na co dzień wręcz wylewają się z trybun stadionu położonego 25 km od Chorzowa, gdzie grać już nie można.

Wczoraj głos ws. decyzji premiera zabrał Arkadiusz Chęciński. W Sosnowcu, którego jest prezydentem, też znaleźlibyśmy setki ważniejszych rzeczy do wybudowania za samorządowe – czyli publiczne! – pieniądze niż stadion, na którym już na trzeci mecz przyszło ledwie 2204 widzów. Odżył kiedy? Gdy przyjechał Ruch. Mówiąc o polskiej piłce, w której kuleje pasja, frekwencja, fanatyzm – słowem to, co sprawia, że warto w nią inwestować – niechronienie takich miejsc jak Chorzów przed marginalizacją byłoby podcinaniem gałęzi, o którą Chęciński przecież dba, reprezentując samorząd będący właścicielem spółki prowadzącej klub piłkarski.

Czy rząd ma pomagać? Długo by dyskutować. Ale jeśli już – to myślę sobie, że właśnie takiej społeczności jak chorzowska. Tu trzeba tłumaczyć, przekonywać, dlaczego warto coś zrobić – podczas gdy w wielu miejscach trzeba przekonywać, nieraz i na siłę, dlaczego coś zrobiono. Prezydent Chęciński powoływał się wczoraj na przykłady miast, które już zbudowały (jak Sosnowiec) albo budują stadiony, ale przy pełnym dla nich szacunku, zestawiać ich zapotrzebowania z zapotrzebowaniem społeczności Ruchu dziś się nie da. Podkreślał, że one też zasługują na wsparcie. Być może – ale na pewno nie w takim stopniu jak Ruch. Z tym się nie da dyskutować, o tym świadczy rzeczywistość. Skoro nie dał rady samorząd, 14-krotnego mistrza może uratować przed agonią rząd. A to, co dzieje się wokół Ruchu, pozwala sądzić, że on tę pomoc wyciśnie jak cytrynę, tak jak od kilku lat wyciska całkiem dobry sok, choć z samej i podgnitej już skóry.


Rafal Rusek / PressFocus