Zapraszamy na stadiony. Dudek dodał im skrzydeł

Dziś mija dokładny miesiąc od rozpoczęcia trenerskiej pracy Dariusza Dudka w Nowym Sączu. Symbolem tego, jak przebiegł, może być zachowanie Chorwata Damira Sovsicia, który w środę po golu wbitym GKS-owi Jastrzębie pokonał sprintem kilkadziesiąt metrów tylko po to, by wyściskać się ze szkoleniowcem.


Dudek zastał Sandecję zakopaną na dnie tabeli, która pod wodzą Piotra Mandrysza w 10 kolejkach zdołała ugrać nędzny punkt za bezbramkowy remis z GKS-em Bełchatów. W debiucie poniósł co prawda porażkę w Kielcach, ale od tamtej pory sądeczanie nie schodzili z boiska na tarczy już ani razu. Po remisach z Resovią i Radomiakiem przyszły wygrane do zera z Chrobrym, Puszczą i Jastrzębiem, pozwalające odbić się od dna. I… zostawić za plecami m.in. Zagłębie Sosnowiec, czyli klub Dudkowi bliski, w którym dwukrotnie już pracował, w 2018 roku wprowadzając do ekstraklasy.


Czytaj jeszcze: Trzeba było zmienić plany

Mimo coraz pokaźniejszego CV, młodszy brat byłego znakomitego bramkarza nadal może uchodzić za szkoleniowca, którego trudno jednoznacznie ocenić. Z Zagłębiem awansował, a gdy dwukrotnie był z Ludowego zwalniany, nie zostawiał za sobą zgliszczy. Z GKS-em Katowice spadł z I ligi, choć był to efekt nie tylko jego kadencji, a przede wszystkim fatalnego startu sezonu, do którego on ręki nie przyłożył. Ta degradacja nie podkopała jakoś mocno jego pozycji na rynku, a jeśli w Nowym Sączu nadal będzie wiodło mu się tak dobrze, Sandecja może okazać się trampoliną do klubu z większymi ambicjami.


Fot. Krzysztof Dzierzawa / Pressfocus