Zapraszamy na stadiony. Pierwszy meczbol

Pierwszy meczbol! – rzucił do słuchawki nie bez satysfakcji nasz łódzki korespondent, red. Wojciech Filipiak, gdy w środowe popołudnie szkicując plan piątkowego wydania gazety zadzwoniłem z prośbą o meldunek z obozu ŁKS-u, mogącego powoli szykować się do fety.


A gdy któraś z redakcji przed sezonem zgłosiła się do mnie z prośbą o wypełnienie pierwszoligowej sondy, prędzej byłem skłonny wymienić ŁKS w gronie przyszłych spadkowiczów niż zespołów walczących o awans… Świeże były wspomnienia końcówki poprzednich rozgrywek. D drużyna z Alei Unii była rozbita, przegrywała mecz za meczem. Wypadła nawet z barażów, mówiło się i pisało o problemach finansowych klubu. Na inaugurację rundy jesiennej została zdeklasowana przez GieKSę. Trener Rafał Górak po czasie opowiadał, że gdy powiedział wtedy, iż ŁKS będzie w tej lidze wygrywał, sala konferencyjna odpowiedziała mu pomrukiem śmiechu.


Czytaj także nasze pozostała felietony:


Dlatego winszuję klubowi, Kazimierzowi Moskalowi, że w tak krótkim czasie pozbierał i zbudował zespół, który może przypieczętować awans z tak niełatwej ligi już na trzy kolejki przed końcem sezonu i pomóc klubowi pozyskać inwestora. To wspólny mianownik do poprzedniego awansu – wtedy też zaczynało się od domowej przegranej z Katowicami… O ŁKS w ekstraklasie można już pytać nie „czy”, ale „kiedy”. Pozostaje emocjonować się wyścigiem toczącym się za jego plecami. Już dziś kolejny hit z udziałem Wisły, czyli spotkanie z Niecieczą. Każdy trzyma mocno kciuki za swoich, a w Chorzowie – za to, by nie wygrał go nikt.


Fot. Rafał Rusek / PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.