Zapraszamy na stadiony. Mentalność Kalego

Eugeniusz Cebrat „pojechał” z arbitrem meczu „swojego” GKS-u Tychy z Puszczą Niepołomice, zarzucając Markowi Opalińskiemu kardynalny błąd przy podyktowaniu rzutu karnego dla gości.


Decyzję rozjemcy z Lubina nazwał – po imieniu – skandalem i trudno w tym momencie nie przyznać mu racji.

Jest jednak jeszcze druga strona medalu. Kiedy przed trzema tygodniami sędzia Paweł Pskit z Łodzi „ograbił” drużynę GKS-u 1962 Jastrzębie ze zdobyczy punktowej w Tychach, były bramkarz nie zająknął się nawet słowem. A wina rozjemcy była ewidentna, bo dwa gole dla tyszan padły ze spalonego!

Dlaczego pan Eugeniusz wtedy milczał jak grób? Wolał założyć prezerwatywę na język i przejść nad „wielbłądami” arbitra do porządku dziennego. Zwykła uczciwość i przyzwoitość nakazywała, by na winowajcy nie pozostawić suchej nitki. To wszystko trąci mentalnością Kalego – jak Kali komuś ukradnie krowę, to jest to dobry uczynek, ale jeżeli to Kalemu ktoś ukradnie krowę, to jest to zły uczynek.

Od I ligi w dół sędziowie mylą się na potęgę, często bezkarnie. Nie mam wątpliwości, że w najbliższej kolejce też popełnią błędy, większe lub mniejsze. Powinniśmy im je wytykać, ale bez wyjątku. Każdemu według „zasług”…

Fot. Rafał Rusek/PressFocus