Zapraszamy na stadiony. Nie ma lipy

Trener Widzewa Łódź Janusz Niedźwiedź nie robił dobrej miny do złej gry i szczerze powiedział, że nad meczem z Arką nie przeszedł do porządku dziennego, tylko dokonał gruntownej analizy.


Trudno zresztą, by było inaczej, skoro gdynianie dosłownie zmasakrowali – niekoniecznie piłą mechaniczną – jego drużynę. W dzisiejszym meczu ze Stomilem łodzianie nie mogą już odstawić lipy, w przeciwnym wypadku ich morale może sięgnąć dna. Gdyby zespół ze stolicy Warmii i Mazur odesłał widzewiaków do narożnika, nie zamieniłbym się z trenerem Niedźwiedziem za całą whisky Irlandii.

Żeby wykluczyć ów czarny scenariusz, Widzew sięgnął po… „Lipę”, czyli Patryka Lipskiego. Wychowanek Salosu Szczecin, który w ekstraklasie rozegrał 163 mecze (strzelił w nich 18 bramek), ma być gwarantem wjazdu drużyny do ekstraklasy. Zresztą związany ostatnio z Piastem Gliwice Lipski nie po to zrobił krok do tyłu, by tułać się w I lidze. Liczy, że zesłanie do Fortuna 1 Ligi jest tylko chwilowe.

Inny łódzki zespół, ŁKS, w konfrontacji z Koroną Kielce musi udowodnić, że potrafi nie tylko składać górnolotne deklaracje o awansie do elity, ale że na boisku prezentuje realną siłę, która może doprowadzić go do ekstraklasy. Obiecać przecież nie grzech…


Fot. Rafał Rusek / PressFocus