Zapraszamy na stadiony. PGE, a absurdy

No wreszcie! Możemy zaprosić nie tylko przed telewizory, ale też na stadiony – i od razu trafia nam się mecz-perełka.


Derby PGE, chciałoby się rzec, między GKS-em Bełchatów a Stalą Mielec. Nie wiemy, czy w strugach deszczu, ale na pewno w oparach absurdu. Polityka PGE wyklucza możliwość sponsorowania dwóch klubów z tej samej klasy rozgrywkowej, dlatego ubiegłoroczny awans GKS-u do I ligi skomplikował jego położenie.

Spotkał w niej Stal, mającą ważną umowę reklamową, a ta bełchatowska wygasała i jej ciągły brak finalnie może okazać się dla klubu gwoździem do trumny.

Można oczywiście debatować, czy ważniejsze dla PGE powinny być korzenie (pod tym względem znacznie bliżej koncernowi do Bełchatowa), czy polityka (tu lobby przemawia dziś na korzyść Stali), ale fakty są takie, że GKS znalazł się nad grobem. I… w niedzielę teoretycznie nie powinno zależeć mu na zwycięstwie, które przecież zwiększałoby prawdopodobieństwo, że klasy rozgrywkowej nie zmieni ani on, ani Stal, czyli w rozmowach z PGE byłby status quo.

No jak tu nie pisać o absurdzie? Łapać się za głowę można też w kontekście innego niedzielnego starcia, GKS-u Tychy z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Bielszczanie grali we wtorek o 18 u siebie z Puszczą, tyszanie – w czwartek o 20.40 w Suwałkach.

Mają zatem o 50 godzin mniej na regenerację, a czwartkowe i niedzielne spotkanie dzieli raptem około 60 godzin, z których jakieś 10 spędzili w podróży powrotnej.

Nie wiem, co zadecydowało o takim terminarzu, ale nie wyszło to dobrze, dlatego wielce prawdopodobna jutrzejsza porażka tyszan będzie w pełni usprawiedliwiona.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus