Zapraszamy na stadiony. Takiego meczu nie było od lat

Trudno, by za wydarzenie weekendu nie traktować tego, co wydarzy się w sobotnie popołudnie przy Bukowej. Katowice na taki mecz czekały prawie 20 lat.


Od 2005 roku nie wróciły do wymarzonej ekstraklasy, w Pucharze Polski dość szerokim łukiem omijali ich rywale z najwyższej i najbardziej elektryzującej półki, nie licząc może Górnika Zabrze, przy czym on – z racji na kibicowskie konotacje – wywołuje w stolicy województwa emocje całkiem inne niż Legia czy Wisła. Ta w czasach – nazwijmy to roboczo – „odcupiałowych” – zazwyczaj łoiła GieKSę równo jak leci, dlatego z tym większym sentymentem, mimo korupcyjnego epilogu, jakiego dopisało po latach piłkarskie życie, można wracać do maja 2003 i ostatniej wygranej katowiczan z „Białą gwiazdą”. 1:0 po golu Pawła Adamczyka, pełna Bukowa, nabity „Blaszok”, drużyna walcząca o mistrzowski tytuł…

Tak się złożyło, że była to moja pierwsza w życiu wizyta na katowickim stadionie. W sobotę ruszę w jego stronę z ciekawością. Przez GieKSę przeszedł pewien wiatr odnowy, o czym piszemy również dziś w „Sporcie”, frekwencja powinna być najwyższa od lat, a mecz ten ma też swój ciężar sportowy. GKS z ostatnich 9 ligowych meczów wygrał ledwie 1, podczas gdy Wisła po zimowej przebudowie nabrała rozpędu i tej wiosny jeszcze nie straciła punktu. Jeśli jutro zachowa ten status, dla katowiczan może to mieć przykre konsekwencje, bo ich strata do barażowego peletonu powiększa się. Kiedy się przełamać i spróbować zacząć budować coś nowego, jeśli nie teraz? Sobotni mecz z Wisłą jest idealnym ku temu momentem.


Fot. Rafał Rusek / PressFocus