Zapraszamy na stadiony. W Puszczy nie ma dziadów

Nie wiem, czy na początku tego tygodnia w polskich mediach społecznościowych była kilkunastotysięczna miejscowość równie popularna jak Niepołomice, o co zadbał trener Piotr Stokowiec, mówiąc do wściekłych kibiców Zagłębia Lubin, że „gdyby nie ja, to jeździlibyście dzisiaj na mecze do Niepołomic”, co zostało nagrane i za co szkoleniowiec przeprosił.


Puszcza w fotelu lidera to fajna historia, symbol małomiasteczkowości, prowincjonalności, której w pierwszej lidze coraz mniej. Ale też apelowałbym, by nie robić z Puszczy dziadów. Pamiętam, gdy latem pisało się o przenosinach Michała Koja z Korony Kielce do Sosnowca. Wybrał Puszczę – raczej nie dlatego, że od zawsze jego marzeniem było wypicie kawy na urokliwym niepołomickim rynku. Mowa o kwotach, o jakich pomarzyć mogą choćby w Chorzowie. Nawet patrząc w poniedziałek na wypełnione podczas meczu ze Skrą trybuny kameralnego niepołomickiego obiektu zastanawiam się, czy zasadne jest wydawanie w takim miejscu niemałych publicznych pieniędzy na zawodową drużynę, ale – z drugiej strony – skoro mowa o jednej z bogatszych polskich gmin, mającej na to środki, to trudno odmówić pomysłu na promocje.

Gdyby nie Puszcza, Niepołomice wielu osobom kojarzyłyby się z niczym; ot, zwykła miejscowość między Krakowem a Tarnowem. W klubie już snują plany, że być może przedstawiając plan rozbudowy stadionu dałoby się uzyskać licencję na grę w ekstraklasie. Jedna ze stron krakowskich Błoń zapewne trzyma zaś kciuki, by Puszcza awansowała i kopała sobie na Reymonta, dzieląc stadion z I-ligową Wisłą. To by była historia…


Fot. Rafał Rusek/PressFocus