Zapraszamy na stadiony. Walka o złudzenia

Jestem bardzo zawiedziony GKS-em Tychy. To klub, który ma wszystko, by osiągnąć sukces.


Ładny stadion, kibiców, troskliwego prezydenta, pieniądze, zdolną młodzież. W tym roku miał coś jeszcze: bardzo korzystny terminarz. Zimował z 7-punktową stratą do wicelidera, ale mając w perspektywie to, że 4 z 5 wiosennych meczów zagra u siebie.


Przeczytaj jeszcze: Kibice i piłkarze Zagłębia wspierają Sosnowiecki Szpital Miejski


Gdyby ułożyć tabelę I ligi tylko za tę wiosnę, tyszanie byliby w niej na 16. miejscu, mając na koncie najwięcej straconych goli, będąc jedną z trzech drużyn bez zwycięstwa i zarazem jedną z ledwie dwóch, która aż 3 z 4 meczów rozegrała w domu. Po drodze był jeszcze przegrany po dogrywce ćwierćfinał Pucharu Polski z Cracovią… Ta runda miała wszelkie dane ku temu, by okazać się dla GKS-u niezapomnianą. I nadal może taką być, bo w tabeli niezmiennie jest bardzo ciasno, strata do Miedzi – zajmującej w tabeli 6. miejsce, z którego przecież też można awansować – wynosi ledwie 3 punkty, a dwie wygrane z rzędu mogą całkowicie zmienić optykę kibica, któremu dziś w sukces trudno wierzyć. Przykro patrzeć na to, jak w Tychach upływa czas. Jak zmarnowany został boom na piłkę wywołany otwarciem nowego stadionu. Jak starzeje się obecna drużyna. Jak nieuchronnie mija okres piłkarskiego optimum Łukasza Grzeszczyka, który zespołowym sukcesem nie był dotąd w stanie skonsumować tego, że indywidualnie przerasta(ł) I ligę. Nawet teraz ten czas trochę ucieka, bo przecież GKS nadal ma trenera tymczasowego w postaci Ryszarda Komornickiego, a na ławce nie siedzi ten, kto będzie pracował z zespołem w przyszłym sezonie. Artur Derbin z przyczyn formalnych objąć go teraz nie może, ale pojawia się już na meczach czy sparingach. To nie to samo, co układanie klocków osobiście, ale na pewno tyszanom nie przeszkodzi. A jeśli pojutrze dadzą radę Stali, znów będzie można zacząć się łudzić.


Fot. Rafal Rusek / PressFocus