Zaproszenie na kolejkę. Kibice patrzą ze strachem

Rozmowa z legendą Wisły Kraków, byłym reprezentantem Polski, który występował też w Cracovii.


Jak pan ocenia derby Krakowa?

Marek MOTYKA: – Oba zespoły nie są usatysfakcjonowane. Remis oznacza stracone dwa punkty. Cracovia miała więcej groźnych okazji, a przecież w większej potrzebie jest Wisła. Dlatego ze strony osób kibicujących Wiśle jest duży niedosyt, bo to może się zakończyć spadkiem. Już raz coś takiego w życiu przeżyłem. Spadłem z Wisłą (w 1985 roku – red.) i wiem, ile czasu trzeba poświęcić, żeby się odbudować i wrócić do równowagi. Nie wyobrażam sobie ekstraklasy bez Wisły, ale kiedyś trudno sobie było wyobrazić ją bez Ruchu Chorzów, a spadł i mozolnie odrabia wszystko, pnie się i być może niedługo wróci do najwyższej ligi. Pytano, jak może wyglądać ekstraklasa bez Ruchu? A teraz pytamy, jak może wyglądać bez Wisły? Wiadomo, że finansowo I liga wygląda inaczej i w sytuacji Wisły byłoby to bardzo niekorzystne. Dlatego trochę się martwimy, bo zostało niewiele meczów…

Może pan porównać sytuację z czasów, gdy pan spadł z Wisłą, z tą obecną?

Marek MOTYKA: – Do samego końca nie dopuszczaliśmy myśli, że możemy spaść. Miałem wtedy pecha, bo na 6 kolejek przed końcem złapałem poważną kontuzję i byłem zdany tylko na kibicowanie. My, piłkarze, nie wyobrażaliśmy sobie, że nie damy rady, ale noga się powinęła. Przegraliśmy ostatnie spotkania i spadliśmy. Obecna sytuacja jest trudna, ale wydaje się, że Wisła ma dobry rozkład jazdy i może z tego wyjść. Jednak przesadnym optymistą nie jestem… Teraz będzie mecz z Jagiellonią, która także walczy o utrzymanie.Ale każdy będzie walczył. Proszę spojrzeć na układ tabeli. Przecież Śląsk Wrocław również jest w bardzo trudnej sytuacji, więc nie odpuści. Piękne miasto, piękny stadion. Liga bez Wisły i Śląska? Trudne by to było do zaakceptowania, ale spisana na straty Termalica zdobyła kilka punktów i wciąż walczy.

I w najbliższej kolejce zagra z ostatnim w tabeli Górnikiem Łęczna, co urasta do rangi niemalże kluczowej.

Marek MOTYKA: – Zrobiło się superciekawie i na górze, i na dole. O mistrzostwo walczą trzy zespoły i żaden nie może stracić punktu – a na dole jest jeszcze goręcej! Kiedy siadamy na kawę na Rynku, to każdy dyskutuje o tej sytuacji. Wydaje się, że Wisła z tym składem powinna poradzić sobie z przeciwnikami, a ma w terminarzu Jagiellonię, Radomiaka i Wartę. Wydaje się, że to zespoły do ugryzienia. Z Jagiellonią zawsze gra się ciężko, bo też musi uważać. Radomiak? Jest dla mnie rewelacją. To beniaminek, który gra bardzo fajnie, a patrząc na obcokrajowców, jakich ma w składzie, to ta drużyna jest bardzo groźna.

Jednak na wiosnę jest w poważnym kryzysie…

Marek MOTYKA: – Powiem szczerze, że Radomiaka się boję. Z kryzysem jest tak, że nie będzie się ciągnął w każdej kolejce. Oprócz obcokrajowców, radomscy krajowcy też solidnie się prezentują. Może Radomiak nie gra olśniewająco, ale w sposób bezpieczny dla siebie. No i na koniec Warta, która wydaje się bezpieczna, lecz będzie walczyć, bo może się gdzieś jeszcze zaplątać. Wisła w teorii ma dobry rozkład jazdy, ale… to tylko teoria.

Wisła błysk optymizmu powinna postrzegać w Zagłębiu Lubin. „Miedziowi” jadą teraz do Radomia, a potem grają z Rakowem i Lechem! Trudno sobie wyobrazić, by urwali im punkty.

Marek MOTYKA: – Ale to jest możliwe! Bayern czy Manchester City też w ligach przegrywają. Walka będzie trwać do końca, a to jest atrakcyjne. Dla Wisły każde spotkanie jest na wagę złota.


Na zdjęciu: Jeśli Wisła Kraków myśli o utrzymaniu, musi wziąć się ostro do roboty.
Fot. Krzysztof Porębski/Press Focus