Zaproszenie na kolejkę. Piast jest smutny, a „Poldi” to problem Górnika

Rozmowa z Wojciechem Jagodą, komentatorem Canal+.


Po 11 kolejkach ekstraklasy nie brakuje opinii, że walka o mistrzostwo może być najciekawsza i najbardziej wyrównana od dawna. Ile drużyn zaliczyłby pan do grona tych, które dziś mają prawo marzyć o tytule?
Wojciech JAGODA:
– Jest szansa, że będzie tak pięknie, jak w sezonie 2016/17, gdy cztery zespoły walczyły o tytuł do samego końca. Gdy skończył się mecz Legii z Lechią, to Jagiellonia z Lechem jeszcze przez 10 minut się tłukły i mistrz mógł zostać wyłoniony tam. Po kilku latach coś podobnego może się powtórzyć. Mamy Lecha, który jest wiarygodny. Mamy Raków, który jest wiarygodny, ale też bardziej sprawdzony. No i mamy Lechię, którą trener Kaczmarek ożywił jak pstryknięciem palców i wydaje się, że może z nią być tylko lepiej. Wiemy, jakie aspiracje ma Pogoń, że ambitne cele ma Śląsk, a Legia – dwa mecze zaległe. Jeśli wiosną będzie bardziej wolna od gry w Europie niż jesienią, to dysponuje na tyle silną szatnią, by była w stanie zanotować serię zwycięstw.

Na razie przed nami seria gier nr 12. Na jaki mecz najbardziej ostrzy pan sobie zęby?
Wojciech JAGODA:
– Ewidentnego hitu nie ma, dlatego pochyliłbym się nad meczem o chyba największym ciężarze gatunkowym. Radomiak podejmuje Górnika Łęczna. Radomianie trochę zatrzymali się na remisach, bliżej im do dna niż „czuba” tabeli, dlatego będą chcieli wygrać – tym bardziej u siebie, gdzie pozostają niepokonani. A Górnik? Wiemy, jakie ma problemy. Jeśli wyściubia nos poza Łęczną, to – nie licząc wyjazdu do Wrocławia – głównie się kompromituje. Ale tydzień temu z Piastem pokazał, że jest w stanie być solidny z tyłu i groźny z przodu. Gdyby nie fenomenalny Frantiszek Plach, miałby teraz 2 punkty więcej. W spotkaniu beniaminków nie spodziewam się jakości, ale emocji i bramek. Będę zdziwiony, jeśli padnie ich mniej niż 3-4.

Czy coś poza ligową niemocą Legii przemawia za tym, że osłabiony letnimi ubytkami i kontuzjami Piast zgarnie w niedzielny wieczór 3 punkty?
Wojciech JAGODA:
– Większym problemem Piasta niż słabe wyniki jest słaba gra. Rok temu gliwiczanie nie punktowali, ale wszyscy byli spokojni, że muszą odpalić, a pozytywna seria jest kwestią czasu. Teraz kwestią czasu prędzej wydaje się to, jak zaczną się bać miejsca spadkowego. Nie widzę w Piaście energii, entuzjazmu, fajnego grania. Nie ma sensownej „dziewiątki”, a to one zwykle dawały wszystko, co najlepsze, gliwiczanom i drużynom trenera Fornalika. Piast jest smutny, oglądanie go męczy. W niedzielę będzie miał za przeciwnika europejskiego podróżnika, który również ma ogromne problemy. Przypomina mi się 2014 rok. Legia wygrała w Trabzonie i prosto z Ligi Europy przyleciała do Katowic, bo grała w Gliwicach. Dostała oklep 1:3 po hat tricku Kamila Wilczka. Tyle historii, a teraz liczby: gdy w kwietniu Piast mierzył się u siebie z Legią – skończyło się 0:1 – był to mecz czwartej drużyny z pierwszą. Teraz – 10. z 15. To pokazuje, w jakim położeniu są jedni i drudzy.

Patrzy pan na Górnika Zabrze, widzi Lukasa Podolskiego – i jakie ma pan odczucia? Należy go ganić za to, że ostatnio dyskutujemy głównie o jego brutalnych faulach, czekać na eksplozję formy czy chwalić za dotychczasowe przebłyski?
Wojciech JAGODA:
– Za przebłyski to moglibyśmy chwalić Krzysztofa Kubicę. Podolski nie po to przyjechał do Zabrza. Miał dać jakość i punkty. Z perspektywy Warszawy mogę wyciągać złe wnioski, ale mam wrażenie, że jest on problemem Górnika. Tak jak bez goli Jesusa Jimeneza miałby kilka punktów mniej, tak śmiało twierdzę, że bez Podolskiego miałby kilka punktów więcej. Niepokojące dla kibiców Górnika mogą być jego ostatnie zachowania. One świadczą, że zaczyna mu być niewygodnie, że zaczyna być sfrustrowany. Jestem przekonany, że strasznie chce spełnić oczekiwania tysięcy kibiców, którzy tak pięknie go na Roosevelta przywitali, ale czy w tym wypadku chcieć to móc? Bez względu na to, przez kogo Górnik był prowadzony i w jakim systemie grał, kojarzył mi się z energią. W Zabrzu dawali ją kibice, na wyjazdach – trener. A w jaki sposób trener może dać energię, kazać wyjść wyżej, mając świadomość, że Podolski nie do końca jest w stanie nadążyć? Jego faule biorą się przecież właśnie stąd. Bardzo chce wrócić za kimś, pobiec, ale jest źle ustawiony, źle przewiduje. Nogi nie niosą tak, jak kiedyś. Gdyby nazywał się Kowalski albo Zieliński, to po tym, co w meczu z Wisłą Płock zrobił Piotrowi Tomasikowi, na pewno wyleciałby z boiska. Pełny szacunek dla Lukasa za to, czego dokonał, ale w tym momencie trochę współczuję Janowi Urbanowi. Podolski jednak to zawsze Podolski, a ekstraklasa nadal nie jest czołową ligą świata. Zbyt wiele nie trzeba, aby zostać gwiazdą. Dlatego on może odpalić, choć są coraz większe wątpliwości.

Wojciech Jagoda

W sobotę Górnik gra w Gdańsku. Faworytem nie będzie…?
Wojciech JAGODA:
– Szykuje się fajne spotkanie, ale nie wiem, czy dla fanów drużyny z Zabrza. Lechia jest zdecydowanym faworytem. Jeśli Podolski wyjdzie w pierwszym składzie, ustawiony jak do tej pory, to może mieć problemy. Będzie grał na Mateusza Żukowskiego, czyli „dzieciaka” niesamowitego fizycznie, uwielbiającego biegać, czującego moment wyjścia do przodu. Gdy raz czy drugi przegoni Lukasa na skrzydle, to jemu nie będzie mu łatwo. I nie będzie łatwo Górnikowi.


Fot. Piotr Matusewicz /PressFocus