Zaproszenie na kolejkę: Piast się odbije

Rozmowa z byłym trenerem m.in. Jagiellonii Białystok, Arki Gdynia, ŁKS-u Łódź.


Po latach znów doczekaliśmy się w ekstraklasie klasyku Widzew – Legia. Trudno zaczynać zapowiedź kolejki od innego meczu?

Ireneusz MAMROT: – Na pewno. Trzeba powiedzieć jedno – Widzew to klub, który powinien grać zawsze w ekstraklasie. Wiadomo jaka to jest marka, tradycja. Dla kibiców to ważne wydarzenie. Zawsze Legia lubi się chwalić, że zapełnia trybuny, ale w Łodzi one są pełne na każdym meczu, co też dodaje ekstraklasie smaczku. Wydaje mi się, że to może być atrakcyjne spotkanie nie tylko pod kątem otoczki, ale też piłkarsko. Te drużyny nie są w tym sezonie faworytami do mistrzostwa, ale obaj trenerzy preferują ofensywny styl.

Widzew wrócił do ekstraklasy z odwagą, co może się podobać.

Ireneusz MAMROT: – Tak i jestem ciekaw, na ile będzie w tym konsekwentny, bo na samym końcu najistotniejsze są punkty. Pamiętamy, jak pierwszy raz do ekstraklasy awansowała Miedź – też grała fajną piłkę, ale wiemy, jak się skończyło… Pragmatyzm w tej lidze też jest ważny. Najlepiej oczywiście, gdy dobrą i widowiskową grę łączysz ze zdobywaniem punktów, skutecznością. Znając trenera Niedźwiedzia, on od takiego stylu nie odejdzie i… dobrze, bo mecze Widzewa dobrze się ogląda.

Legii może pomóc to, że nie gra w pucharach i nie jest uważana za kandydata do mistrzostwa?

Ireneusz MAMROT: – Mam wrażenie, że w tym sezonie ciąży na niej trochę mniejsza presja. Tak przynajmniej czujemy to z perspektywy innej niż warszawska, bo w samej Warszawie pewnie jest nieco inaczej, oczekiwania wobec Legii tam zawsze są duże. Po poprzednim sezonie nikt nie wymaga mistrzostwa, a wcześniej było obowiązkiem. Teraz zapewne lepiej jej się gra, ale trzeba też powiedzieć, że w mojej ocenie Legia nie ma najsilniejszego składu w lidze. Oczywiście, może ją wygrać, ale faworytów widzę w innych drużynach, jak Raków czy Pogoń. W przypadku Legii mniejsza presja może być atutem.

Po świetnym starcie do grona faworytów można powoli włączać… Wisłę Płock?

Ireneusz MAMROT: – Przede wszystkim ważne jest, by czołowi zawodnicy nie łapali kontuzji. Mam na myśli przede wszystkim Rafała Wolskiego. To piłkarz, który ma bardzo duży wpływ na grę. Jeśli tylko jest zdrowy, to przerasta naszą ligę i nie ma co do tego dwóch zdań. Wiadomo że w każdym sezonie boryka się z urazami, oby teraz było inaczej. Nie chcę powiedzieć, że Wisła jest uzależniona od jednego zawodnika, ale Wolski to ktoś, kogo nie da się zastąpić 1 do 1. Za chwilę rywale będą już grali z płocczanami inaczej, nie tak otwarcie, będą ustawiać się niżej. Wisła jest silna kadrowo, nie mówi się o tym często, ale środek pola jest bardzo mocny. Widać rękę trenera Stano. Jest faworytem do czołowych miejsc, ale czy do mistrzostwa? Jestem bardzo ciekaw najbliższego meczu w Szczecinie. Po nim będziemy wiedzieć trochę więcej. Nie chodzi nawet o wynik, bo on zawsze jest sprawą otwartą, ale o samą grę.

Rozmawiamy, nie wiedząc jeszcze, jak poukładają się czwartkowe występy Rakowa i Lecha w pucharach. Czy można było przewidzieć na starcie sezonu aż takie problemy mistrza Polski?

Ireneusz MAMROT: – Jeśli mam być szczery, to jakieś przewidywałem, ale na pewno nie takie. Jestem zaskoczony. To pokazuje, że jeśli grasz w pucharach, zdobywasz mistrzostwo… Nie chcę tego oceniać, ale zdziwiony jestem, że Lech nie pozyskał od razu środkowego obrońcy. Wiadomo było o kontuzji Bartosza Salamona, a ruszać w bój z dwoma stoperami… Tu widzę największy problem. Odejście Jakuba Kamińskiego też było przesądzone od kilku miesięcy. Wiadomo że nie zawsze każdy transfer da się od razu załatwić, ale pewne braki odbijają się na wynikach. Nie zapominajmy, że jakość jakością, ale na tej pozycji chodzi też o rywalizację, której w tej chwili na środku obrony nie ma. Wszyscy trzymaliśmy kciuki za Lecha, bardzo ważne dla polskiej piłki, by awansować w Europie do kolejnych rund, zdobywać punkty w rankingu.

Fot. Rafal Oleksiewicz / PressFocus

Na dnie zacumował na razie Piast. Nieraz z zespołami Waldemara Fornalika tak bywało, że z czasem rozkręcały się i szły w górę.

Ireneusz MAMROT: – Dlatego o Piasta jestem jakoś spokojny. Odbije się, pójdzie w górę, nie panikowałbym ani nie wykonywał nerwowych ruchów. Za chwilę ta drużyna będzie zdobywać punkty.

Pojutrze Górnik zagra ze Stalą Mielec, która zaczęła sezon zaskakująco dobrze, ale i zabrzanie pod wodzą nowego szkoleniowca spisują się bardzo przyzwoicie.

Ireneusz MAMROT: – Byłem bardzo pozytywnie zaskoczony grą Górnika z Rakowem, zważywszy jeszcze na fakt, że stracił Bartka Nowaka, ważną postać tej drużyny. Widać już pracę trenera Gaula, ale przecież już w poprzednim sezonie ten zespół grał naprawdę dobrze, widowiskowo. Wygląda na to, że teraz jeszcze pójdzie w górę. Ważnym posunięciem może okazać się ściągnięcie do defensywy Richarda Jensena, ciekawie to wygląda. A Stal? Trener Majewski jest autorem tego sukcesu, buduje drużynę nie mając takich możliwości, jak inni. Mielczanie stracili Grzegorza Tomasiewicza, który trafił do Gliwic, ale przyszedł Piotr Wlazło, który gwarantuje pewną jakość w środku i zdobycie kilku bramek. Coraz lepszy jest Maciej Domański, widać, że zawodnicy u trenera Majewskiego po prostu się rozwijają.


Na zdjęciu: Ireneusz Mamrot (na małym zdjęciu) przekonuje, że dalsza dobra gra „Nafciarzy” z Płocka jest zależna m.in. od tego, czy zdrowy będzie Rafał Wolski.
Fot. Pressfocus