Żart, który nie był żartem
Legioniści uważają, że rzut karny podyktowany przeciwko nim w meczu z Cracovią, był błędny.
Warszawiacy zostali boleśnie pobici przez prezentującą kapitalną formę ekipę „Pasów”. Legia oddała tylko jedno celne uderzenie w przeciągu całego spotkania i choć kilka okazji na gola miała, nie potrafiła ich wykorzystać. Trudno więc w takich realiach dziwić się brakowi chociażby punktu. Dużo lepiej pod tym względem wyglądała Cracovia, która na początku drugiej połowy podwyższyła prowadzenie na 2:0 po rzucie karnym.
Pytanie brzmi – czy „jedenastka” została podyktowana słusznie? – Po rzucie karnym wiedzieliśmy, że trudno będzie o dobry wynik – mówił po meczu trener Legii Kosta Runjaić, jasno dając do zrozumienia, że ten moment był dla spotkania kluczowy. Krótko po wznowieniu gry „Pasy” ruszyły na bramkę rywala. Będąc w obrębie „szesnastki”, krakowski pomocnik Matthias Hebo Rasmussen przyjmował piłkę w taki sposób, by przenieść ją nad atakującym go rywalem. Tym był Paweł Wszołek, którego łokieć został uderzony przez futbolówkę. Sędzia Damian Kos pierwotnie puścił grę, ale po interwencji VAR-u – czyli Pawła Pskita i Tomasza Listkiewicza – zmienił zdanie i wskazał na wapno.
Wszołek z kolegami nie zgadzali się rzecz jasna z takim rozstrzygnięciem. Jednym z ich argumentów było to, że piłka trafiła piłkarza w rękę z bardzo bliska, w efekcie czego ten nie miał czasu na reakcję. Sęk jednak w tym, że na powtórce gołym okiem widać, że ręka Wszołka jest ułożona w sposób kompletnie nienaturalny, jest podniesiona, zgięta, co z góry skreśla możliwość uznania tego za zdarzenie nienadające się na rzut karny. Bo karny się tutaj zdecydowanie Cracovii należał.
Obrońca Legii Joel Abu Hanna na gorąco skomentował tę sprawę. – Decyzja VAR-u mnie zaskoczyła. Jeżeli mam być szczery, dla mnie to był żart. Gdy zawodnik stoi mniej niż metr od piłki, walczy o nią razem z przeciwnikiem, a futbolówka spada na jego rękę, gdy nie ma on na to wpływu… Sam nie wiem. Uważam, że to był błąd. Ludzie zdecydują. Nie wyobrażam sobie, że z tak bliskiej odległości można było to uznać za pomyłkę i podyktować rzut karny – mówił izraelski defensor. Niewykluczone, że Abu Hanna już na spokojnie zobaczył powtórkę zajścia i zmienił swoje zdanie.
Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus