Zarząd bez komentarza, piłkarze bez pieniędzy

Informacje ujawnione w programie „Superwizjer” TVN wstrząsnęłyby każdym klubem, ale w Wiśle na razie nie doszło do żadnego trzęsienia ziemi. Po tym, jak redaktor Szymon Jadczak opowiedział o związkach klubu z przestępczym półświatkiem, wszyscy oczekiwali lawiny dymisji, tymczasem ze stanowiska zrezygnował jedynie… Paweł Gieras. Kibicom niewiele to mówi. Gieras do tej pory był wiceprzewodniczącym rady Towarzystwa Sportowego Wisła. To ciało złożone z sympatyków Białej Gwiazdy, które za zadanie ma doradzanie władzom TS (właściciela spółki piłkarskiej). Może coś podpowiedzieć, zasugerować, odradzić, ale nie ma żadnej mocy sprawczej.

Protest dziennikarzy

Na razie nie wykazują jej nawet ci, którzy ją posiadają. W środę spotkał się zarząd TS Wisła w którym zasiadają także Marzena Sarapata (równocześnie jest prezesem spółki piłkarskiej) i Damian Dukat (do niedawna wiceprezes futbolowej spółki). W trakcie obrad nie zapadły żadne kluczowe decyzje, nikt nie wziął na siebie odpowiedzialności za stan do którego został doprowadzony klub. Polityka informacyjna na najbliższe dni ma polegać na… milczeniu. Klub zapowiedział kroki prawne wobec autora programu, Szymona Jadczaka, zrezygnowano natomiast z jakichkolwiek komentarzy prasowych.

Z tego powodu krakowscy dziennikarze zorganizowali bojkot. Nie stawią się na nieformalne spotkanie z władzami klubu do którego miało dojść w przyszłym tygodniu. „Nie wyobrażamy sobie wzięcia udziału w nieformalnym spotkaniu z Prezes Sarapatą w sytuacji, w której zarząd nie wykazuje dobrej woli, by odpowiedzieć na ważne pytania dotyczące klubu. Oczekujemy szczerych odpowiedzi na nasze pytania i poprawy polityki informacyjnej klubu” – napisali w oświadczeniu pod którym podpisało się 19 dziennikarzy na co dzień piszących o Wiśle, w tym także autor tego tekstu.

Uratowani przez piłkarzy

Wiele osób zadaje sobie pytanie, co dalej. Na dzisiaj niewiele wskazuje na to, by Marzena Sarapata miała podać się do dymisji. Odwołać może ją rada nadzorcza klubu, ale i tam nie ma takiego pomysłu. W jej składzie zasiadają Mateusz Stankiewicz i Tadeusz Czerwiński. Być może przydałoby się poszerzenie składu rady o kogoś bardziej skłonnego do działania. Właściciel spółki piłkarskiej, a więc Towarzystwo Sportowe, to ciało na którego działanie Sarapata i Dukat mają znaczący wpływ. I tak to się kręci.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

Można odnieść wrażenie, że Sarapatę ratują… piłkarze. Maciej Stolarczyk z pewnością ma lepszą taktykę niż rządzący klubem. Przeciętny kibic widząc Wisłę na pierwszym miejscu w tabeli uznaje, że mimo problemów „nie jest tak źle”. W lipcu Sarapata zapowiedziała zmiany w zarządzaniu klubem, przeprowadzono także audyt, ale wnioski nie zostały upublicznione. Nawet w klubie raport widziały tylko pojedyncze osoby.

Pytania bez odpowiedzi

„Superwizjer” ujawnił ścisłe związki klubu z przestępcami. Dziewczyna Pawła M. (pseudonim „Misiek”, który uciekł z Polski i jest poszukiwany listem gończym), pracuje w sekretariacie klubu (jest zatrudniona przez zewnętrzną firmę). Klub milczy, więc do tej pory nie wiadomo, dlaczego Sarapata postanowiła wstawić się za bandytą skazanym na 3 lata więzienia za pobicie. Prezes klubu wysłała wówczas do krakowskiego sądu pismo na klubowym papierze w którym informowała, że jeśli sąd zwolni chuligana z aresztu, Wisła ponownie zatrudni go na stanowisku kasjera.

Wisła nie wyjaśniła, dlaczego w kasach biletowych pracowali ludzie z wyrokami. Mieli w ten sposób dostęp do danych osobowych wszystkich osób przychodzących na mecze. Nikt nie wie, dlaczego chuligani mogli przychodzić do lóż VIP-owskich, gdzie siadali wśród prominentnych gości. Kibice nadal nie mają pojęcia, czy to prawda, że „Misiek” pożyczył Wiśle znaczną sumę pieniędzy. Podobnych pytań pozostających bez odpowiedzi jest znacznie więcej. Przedstawiciele klubu mogli na te pytania odpowiedzieć przy okazji zbierania materiałów do programu, ale i wtedy przyjęto taktykę chowania głowy w piasek, unikania reportera TVN.

Odstraszani kontrahenci

Trudno wyobrazić sobie dobre wyjście z tej sytuacji. Wisła jest w takim momencie, gdy najbardziej oczyszczająca byłaby zmiana właściciela, ale i to nie jest tak proste, bo w tego typu przypadkach łatwo wpaść z deszczu pod rynnę. W przeszłości krakowski klub przejął golas w stylu Jakuba Meresińskiego, a później próbowała odkupić go podejrzana niemiecka grupa Stechert. Każdą ofertę trzeba dobrze prześwietlić.

Jeszcze w minionym tygodniu kupnem klubu była zainteresowana angielska grupa kapitałowa, ale wygląda na to, że sprawa jest już nieaktualna. W lipcu do Wisły z propozycją kupna zgłosił się Paweł Gricuk, który chciał przy tym projekcie współpracować z dwoma krakowskimi biznesmenami już wcześniej związanymi z klubem. Oni  także zostali już skutecznie odstraszeni. Tak jak jedna lokalna firma, która po publikacji „Superwizjera” zawiesiła rozmowy na temat umowy sponsorskiej.

Piłkarze bez pensji

Drużyna w tym czasie stara się żyć swoim rytmem. Wczoraj wieczorem Maciej Stolarczyk i jego piłkarze polecieli samolotem do Szczecina na dzisiejszy mecz z Pogonią. Trener stara się, by zawodnicy zapomnieli o zamieszaniu wokół klubu. Nie jest to proste, bo kasa klubowa świeci pustkami, a poślizgi w wypłatach to już blisko trzy miesiące. – Od początku sezonu musimy się z czymś borykać, ale staramy się od tego odcinać, bo dla nas najważniejsze jest, to co na zielonej murawie. Nie ma jednak co ukrywać, że tego typu sytuacje nie są dla nas sprzyjające. Chyba nie ma firmy której pracownicy w takim momencie byliby na wskroś spokojni – mówi trener Białej Gwiazdy, który liczy na szybkie unormowanie sytuacji.

W tym całym zamieszaniu udało się przedłużyć kontrakt z Michałem Buchalikiem, a co najistotniejsze – nowy kontrakt z Wisłą podpisał Paweł Brożek. – Byłem zwolennikiem jego powrotu. Chcę przypomnieć, że po tamtym sezonie naszą drużynę opuściło kilkunastu zawodników. Uważam, że Paweł wciąż może dać temu zespołowi swoją wartość. Przecież sezon jest bardzo długi – mówi Stolarczyk. – W tej chwili nie mamy problemu z kontuzjami, ale chcemy być gotowi i na taką ewentualność. Nie stać nas na kupowanie zawodników, a wiek Pawła nie dyskryminuje go od tego, by prezentować najwyższy poziom – dodaje.

Brożek przychodzi w roli rezerwowego. Będzie raczej uzupełnieniem składu. Nie pojedzie z drużyną do Szczecina na mecz z Pogonią. Być może zagra we wtorkowym meczu Pucharu Polski z Lechią Gdańsk. – Paweł nadal jest w indywidualnym programie treningowym. Uzupełnienie jego braków wymagało kilku tygodni, jesteśmy na końcowym etapie. W sobotę, po meczu z Pogonią, zobaczymy jaki jest nasz stan personalny i wtedy podejmiemy decyzję, czy zagra we wtorek – mówi Stolarczyk.

Wysychające źródełko

Klub toczy się jeszcze siłą rozpędu, ale kolejne miesiące będą bardzo trudne. Pieniądze z Canal+ na ten rok i kolejny są już zajęte, a to przecież najpoważniejsze źródło dochodów. Wkrótce strumień pieniędzy od sponsorów także może się zmniejszyć, a kolejka wierzycieli jest coraz dłuższa.