Zaskakujący lider „Lwów”

Włókniarz Częstochowa walczył do samego końca o zwycięstwo w meczu z Motorem Lublin. Ale błąd Jasona Doyla w 14. biegu przekreślił nadzieje.


Coś dziwnego dzieje się z zawodnikami Marka Cieślaka. Pierwsze niepokojące syndromy były już widoczne w starciu z Stalą Gorzów, kiedy to spore wahania dyspozycji – praktycznie co bieg – sprawiły, że gdyby nie awaria skrzynki rozdzielczej, prawdopodobnie losy tamtego meczu ważyłyby się do samego końca. Przy Olsztyńskiej tyle szczęścia już nie było.

Porażka nie do przewidzenia

Wszystkich zaskoczył przebieg tego spotkania i jego ostateczny wynik. Nikt nie spodziewał się, że Motor postawi aż tak twarde i trudne warunki gospodarzom. Trzeba jednak wziąć pod uwagę kilka dość ważnych faktów, które pomogły zawodnikom z Lublina. Jednym z nim był cykl SEC, który rozpoczął się na początku lipca. Indywidualne Mistrzostwa Europy, a więc dodatkowe starty, których w tym sezonie niezwykle brakuje, odcisnęły pozytywne piętno na Mikkelu Michelsenie i Grigoriju Łagucie, którzy w nim uczestniczą. Obaj radzili sobie na częstochowskim owalu bardzo skutecznie. Dodatkowo trzeba pamiętać o tym, że Łaguta, a także Matej Żagar, doskonale znają tor przy Olsztyńskiej, gdyż w przeszłości byli zawodnikami „Lwów”. Do tego dochodziła presja, jaką wywierali zawodnicy z Lublina. Po raz drugi rywale postawili się drużynie z Częstochowy, ale – co ciekawe – po raz pierwszy na ich obiekcie.

– To dla nas zimny prysznic. Musimy radzić sobie w podobnych sytuacjach, trzeba przyznać jasno, że z presją, jaką wywarli na nas lublinianie, nie poradziliśmy sobie – powiedział po spotkaniu Fredrik Lindgren.

Nie ma usprawiedliwienia

Mimo doskonałej jazdy lublinian, nie można usprawiedliwić postawy Włókniarza. Nawet brak tak ważnego i utytułowanego młodzieżowca, jakim niewątpliwie jest Jakub Miśkowiak, nie powinien wpłynąć na obraz meczu. Jego nominalny kolega z pary, Mateusz Świdnicki, kolejny raz zaprezentował się bardzo dobrze, gromadząc sporo punktów nie tylko w biegu młodzieżowym. Jednak jego koledzy z formacji seniorskiej nie dostosowali się do jazdy młodzieżowca.


Czytaj jeszcze: Lwy zamknięte w klatce


Kolejny raz w tym sezonie zawiódł Rune Holta. Norweg z polskim paszportem co mecz potwierdza, że decyzja o jego zakontraktowaniu była nie do końca trafna. Pierwszy raz w tym sezonie nie dał rady Jason Doyle. Australijczyk nie dał wsparcia swojej drużynie. W swoich startach kończył dopiero jako trzeci.

Mimo tylko kilku „oczek”, Cieślak zdecydował się postawić na niego w jednym z decydujących biegów. Wydawało się, że kolejny raz trener Włókniarza trafił w „10”. Przez sporą część 14. biegu duet Doyle – Lindgren prowadził i gdyby mu udało się wygrać, gospodarze nadal mieliby ogromne szanse na zwycięstwo. Jednak Australijczyk popełnił błąd, który kosztował jego zespół dwa cenne punkty.

Przedpełski staje się liderem

Najbardziej zaskakuje z kolei postawa Pawła Przedpełskiego. Wychowanek Apatora Toruń w tym sezonie jeździ praktycznie bezbłędnie. Gdy przed sezonem wydawało się, że liderami mają być Leon Madsen, Doyle i Lindgren, to właśnie Przedpełski wyrasta na tego zawodnika, który może przywozić największe zdobycze punktowe. Choć i on nie do końca może być zadowolony z tego spotkania. W 13. biegu upadł na tor. Owszem, trochę się poobijał, ale z drugiej strony ta sytuacja pomogła Włókniarzowi. Do upadku zawodnicy gości jechali na podwójnym prowadzeniu. W powtórce Madsen wystartował lepiej i dzięki temu przywiózł remis. Pojawiły się nawet głosy, że Przedpełski zasłużył na karę, a sam upadek był wykonany specjalnie, by gospodarze nadal mieli szansę na zwycięstwo. W powtórkach widać było jednak wyraźnie, że zawodnik Włókniarza nie miał szans na utrzymanie się na motocyklu, bo szprycy spod kół rywali było zbyt wiele. Nie zmienia to jednak faktu, że „Lwy” muszą zacząć działać, bo już w przyszłym tygodniu czeka ich rywalizacja z mistrzem Polski z Leszna.


Na zdjęciu: Paweł Przedpełski, choć wciąż ma status młodzieżowca, daje wiele zespołowi Włókniarza.

Fot. Marcin Karczewski/Pressfocus