Zaszkodziła mu… kadra narodowa

Dla Alasana Manneha odwołanie kolejnych eliminacyjnych spotkań w afrykańskich eliminacjach, to… dobra wiadomość.


Piłkarz z Gambii, który trochę przypadkowo trafił do Zabrza latem ub. roku z bułgarskiego Etar Veliko Tarnovo, szybko przebił się w zespole prowadzonym przez Marcina Brosza.

Zadebiutował już w meczu 1 kolejki z Wisłą w Płocku. Wobec braku takich graczy, jak Szymon Żurkowski czy Walerian Gwilia, miał być jednym z tych, na kim miała się opierać gra w drugiej linii.

Dalekie podróże

Trudno było jednak oczekiwać tego, że młody zawodnik pociągnął grę zespołu. Grał w miarę regularnie do dziesiątej kolejki po czym… zniknął ze składu. W dużej mierze „pomógł” mu w tym wyjazd na mecze reprezentacji swojego kraju w eliminacjach Pucharu Narodów. Było to w październiku zeszłego roku.

Dzięki przebiciu się do wyjściowego składu „górników” 22-letni Alasana Manneh, który piłkarskiego abecadła uczył się w katarskiej Aspire Academy, a potem terminował w rezerwach samej Barcelony, został zauważony przez Toma Saintfiet’a, belgijskiego selekcjonera „Skorpionów”, jak na kontynencie afrykańskim woła się na reprezentację Gambii.


Czytaj też: Każdy mecz jest dla Górnika jak finał


Pomocnik Górnika został powołany na dwumecz z Dżibuti. Te spotkania decydowały o tym, która z drużyn zagra w decydującej, grupowej serii gier eliminacji PNA.

Manneh w tych spotkaniach pokazał się z dobrej strony, Gambijczycy uporali się z rywalem, a o wszystkim zdecydowały jedenastki. Tyle tylko, że taka eskapada sporo go kosztowała. Przeleciał wtedy 23 tys. kilometrów. O normalnym treningu nie było mowy. Mówił zresztą wtedy o tym trener Saintfiet.

– Oczekiwałem, że wygramy oba mecze z Dżibuti, ale tak się nie stało. Na przeszkodzie stanęły przygotowania. Przed meczem na terenie rywala i przed spotkaniem u siebie przeprowadziliśmy ledwie po jednym treningu. To za mało, żeby wszystko zgrać. Najważniejsze jednak, że awansowaliśmy dalej – mówił wtedy belgijski selekcjoner reprezentacji Gambii.

Potem przyszedł listopadowy wyjazd Manneha na mecze z Angolą i DR Konga. Kolejne tysiące kilometrów w podróży. Piłkarz częściej był nieobecny na zajęciach niż był w klubie. W tej sytuacji w ekstraklasie mało co grał. W listopadzie i grudniu uzbierało się niewiele ponad 40 minut…

Mocny punkt

Młodemu Gambijczykowi pomogła przerwa w rozgrywkach i normalne przygotowania. Mimo wzmocnienia linii środkowej Górnika zimą, Manneh przekonał do siebie sztab szkoleniowy i ponownie „wskoczył” do wyjściowej jedenastki, będąc mocnym punktem drużyny. Wystąpił we wszystkich sześciu tegorocznych ligowych grach, w tym pięciu w podstawowej jedenastce.

W ostatnim meczu przed przerwą spowodowaną pandemią koronawirusa z Cracovią, który zabrzanie po dobrym spotkaniu wygrali 3:2, zaliczył nawet asystę.

Kto wie, jak byłoby później, bo pod koniec marca pomocnik ponownie miał lecieć na mecze swojej reprezentacji, która póki co jest jedną z rewelacji eliminacja Pucharu Nardów, otwierając grupę D z 4 pkt. na koncie przed Gabonem, DR Konga i Angolą. Właśnie z Gabończykami „Skorpiony” miały grać 26 i 30 marca. Z tej eskapady nic nie wyszło.

Kolejne przekładane mecze

Kolejne mecze w eliminacjach Pucharu Narodów, który w styczniu i lutym przyszłego roku ma być rozgrywany w Kamerunie, planowane były na początku czerwca. Gambia miała grać u siebie z Angolą. I ta runda gier jest odwołana.

Na Czarnym Lądzie futbolowi decydenci głowią się teraz, jak wszystko poukładać. Jesienią miały już bowiem ruszyć eliminacje mundialu 2022. W tej sytuacji, na szybko trzeba będzie jednak kończyć eliminacje, ale Pucharu Narodów.

Być może kolejna seria gier odbędzie się już pod koniec sierpnia. Manneh póki co ma więcej czasu na treningi i na skoncentrowanie się na grze w klubie. Być może z korzyścią i dla Górnika i dla siebie. Póki co w tym sezonie ma na swoim koncie 16 ekstraklasowych występów.


Na zdjęciu: Alasana Manneh grał ostatnio w podstawowej jedenastce Górnika.

Fot. Dawid Kościesza/Pressfocus