Zatrzymać może nas… trzęsienie ziemi

Bogdan NATHER: Nie znudziło się panu wygrywanie?

Bartosz SEMENIUK: – Na pewno nie. Uważam, że wygrywanie nigdy się nie znudzi. To naprawdę bardzo fajna rzecz dla każdego sportowca. Nam udało się wygrać już kilkanaście meczy i to nas bardzo cieszy.

W którym momencie zaczął pan liczyć kolejne zwycięstwa?

Bartosz SEMENIUK: – Początkowo w ogóle nie liczyłem. Dopiero Grzesiek Drazik, z którym dojeżdżam na treningi, powiedział pewnego dnia: „Mamy już siedem meczów z rzędu bez porażki”. Po chwili nas olśniło to było siedem zwycięstw z rzędu! Szkoda, że ta seria skończyła się na jedenastym meczu z Błękitnymi Stargard. Zagraliśmy bardzo słabo, to na pewno nie był nasz dzień. Piknikowa atmosfera towarzysząca temu spotkania rozbroiła nas.

W czym tkwi siła waszej drużyny?

Bartosz SEMENIUK: – Uważam, że tworzymy bardzo zgrany i waleczny kolektyw. W naszej drużynie jest wielu młodych zawodników, na dorobku. Rywalizacja o miejsce w podstawowej jedenastce jest bardzo duża, ale to zdrowa rywalizacja. Większość zawodników jest z naszego regionu, praktycznie nie ma obcych. Wszyscy jesteśmy z sobą zżyci, jeden za drugiego skoczyłby w ogień. Mamy w zespole najlepszego piłkarza w II lidze, bo za takiego uważam Kamila Jadacha. Poza tym nie brakuje kilku doświadczonych piłkarzy, jak choćby Kamil Szymura. Ta mieszanka młodości z rutyną jest naprawdę wybuchowa.

Jedna strzelona bramka w 22 meczach to chyba za mało?

Bartosz SEMENIUK: – To jest bardzo mało. Próbuję coś z tym zrobić, lecz nie umiem się przełamać. Myślę, że jak strzelę kolejną bramkę, to potem będzie łatwiej i rozwiąże się mój worek z golami. Jestem bocznym pomocnikiem i powinienem strzelić do tej pory więcej bramek, bo okazuje ku temu były. Chciałbym mieć lepsze statystyki, ale pocieszam się tym, że moja drużyna wygrywa, a to jest dla mnie najważniejsze.

Jesienią przegraliście tylko dwa mecze, jednym z waszych pogromców była Warta Poznań. Co pan zapamiętał z tamtego meczu?

Bartosz SEMENIUK: – Pamiętam doskonale ten mecz. Wcale nie musieliśmy go przegrać, mogliśmy go nawet wygrać, bo stworzyliśmy kilka bardzo dobrych sytuacji do strzelenia gola. Jedną miałem ja, ale nie strzeliłem. To jednak nic nowego (śmiech).

Teraz chcecie wziąć srogi rewanż na drużynie trenera Petra Nemca? W razie zwycięstwa upieczecie dwie pieczenie na jednym ogniu – zrewanżujecie się za jesienną porażkę i zwiększycie przewagę nad najbliższym przeciwnikiem do 16 punktów. To kapitał, który trudno roztrwonić w 9 meczach…

Bartosz SEMENIUK: – Na pewno chcemy zrewanżować się warcie za porażkę jesienią. Jesteśmy optymistycznie i bojowo nastawieni, chcemy bardzo dobrze wejść w sobotni mecz i zdobyć trzy punkty. Zresztą w naszym podejściu nic się nie zmienia od początku sezonu, do każdego spotkania przystępujemy z chęcią i wolą zwycięstwa. Nie patrzymy, ile punktów mamy i ile możemy mieć w przypadku wygranej. Nie zastanawiamy się, czy przeciwnik jest ostatni w tabeli, czy tuż za nami, koncentracja jest zawsze taka sama. Skupiamy się tylko na najbliższym meczu i przeciwniku. To prawda, że zmarnować taką dużą przewagę w 9 meczach byłoby trudno, lecz my na razie o tym nie myślimy i na wszelki wypadek dmuchamy na zimne.

Trener Jarosław Skrobacz upiera się, że awans do I ligi jeszcze nie jest przesądzony. A pan?

Bartosz SEMENIUK: – Jestem podobnego zdania, co Grzesiek Drazik, który powiedział, że awansu mógłby nas pozbawić tylko koniec świata. Żeby nie było identycznie – tylko trzęsienie ziemi mogłoby nas zatrzymać lub inny kataklizm. Tym niemniej trzeba się asekurować, bo teoretycznie wszystko jeszcze jest możliwe. Myślę, że jak do końca sezonu zostanie 5-6 kolejek, wtedy będziemy mogli nasz awans uznać za pewnik. Nie musimy przecież awansować do I ligi z pierwszego miejsca, wystarczy nam trzecie. Ale oczywiście fajnie byłoby utrzymać fotel lidera do samego końca.

Jakich argumentów używa trener Skrobacz, by ciągle trzymać was „pod parą”, byście nie zlekceważyli żadnego przeciwnika?

Bartosz SEMENIUK: – Każdy z nas ma swój rozum i wie doskonale, po co i o co gra w tym klubie. Każdy z piłkarzy GKS-u 1962 Jastrzębie chciałby wskoczyć na wyższy poziom i sprawdzić się, czego jest wart. Skoro doszliśmy już tak daleko, to musimy zrobić wszystko, by tego nie stracić, nie roztrwonić wypracowanej przewagi.