Zatrzymali mistrza

Piłkarze Śląska Wrocław znowu pokonali poznańskiego Lecha, podobnie jak w rundzie jesiennej.


Śląsk Wrocław jest pierwszym zespołem od roku, który odesłał Lecha Poznań do domu z pustymi rękami. Poprzedni raz „Kolejorza” spotkała taka przykrość 20 lutego 2022 roku, gdy przegrał 0:1 w Gdańsku z Lechią po bramce Filipa Koperskiego w 86 minucie spotkania.

Nic zatem dziwnego, że w minioną niedzielę trener wrocławian Ivan Djurdjević cały był w skowronkach. – To był mecz pod ogromną presją i będzie ona towarzyszyć nam do samego końca rozgrywek – zaznaczył na wstępie 46-letni szkoleniowiec drużyny z Oporowskiej. – Zdobyliśmy bardzo ważne trzy punkty. Początek był nieco bojaźliwy i specjalnie zdecydowaliśmy, by to Lech rozgrywał piłkę. Po naszej pierwszej groźnej akcji John Yeboah został sfaulowany na czerwoną kartkę. Po golu Erika Exposito grało nam się zdecydowanie lepiej, mieliśmy przewagę jednego zawodnika. Jednak w drugiej części spotkania Lech zaczął dominować. Próbowaliśmy grać pressingiem i przyniosło to oczekiwany skutek – bramkę Yeboaha.

Szkoda czerwonej kartki dla Victora Garcii, ale udźwignęliśmy ten ciężar i jestem zadowolony z rezultatu. Warto pochwalić naszego bramkarza Rafała Leszczyńskiego, który ostatnimi czasie broni fantastycznie. Wciąż nie wiem, kim zastąpimy Garcię. Mamy sporo czasu na podjęcie tej decyzji (mecz z Cracovią odbędzie się w niedzielę, 5 marca) i będziemy się nad tym poważnie zastanawiać. Bramka Lecha była też spowodowana wymuszoną zmianą pozycji niektórych zawodników. Oczywiście za łatwo pozwoliliśmy rywalom na taką sytuację, ale będziemy nad tym pracować. Powtarzam – najważniejsze są dla nas trzy punkty, nieważne z kim.

Takie zwycięstwo jak z mistrzem Polski pomoże drużynie, która odpowiednio zareagowała po przegranej w Łodzi z Widzewem. Mimo krytyki, mimo gorszych momentów, nasz zespół pokazuje charakter. Teraz skupiamy się na kolejnych wyzwaniach. Nie wiem, czy bramka Nahuela była zdobyta prawidłowo, ale to nie ma większego znaczenia. Rzecz jasna grałoby się nam wtedy o wiele łatwiej, aczkolwiek i tak udało się wygrać, więc zapominamy o tym.

Jednym z niekwestionowanych bohaterów spotkania z Lechem był Rafał Leszczyński. – Każdy z nas cieszył się z tego, że udało się zdobyć trzy punkty, bo były bardzo ważne – powiedział klubowym mediom niespełna 31-letni bramkarz. – Wiemy, jaka jest sytuacja w tabeli, że dół punktuje, goni, więc każdy walczy o życie. Cieszę się, że udało nam się wygrać z Lechem. Myślę, że gdyby bramka na 3:0 została uznana, to by było trochę spokojniej. A tak druga żółta kartka dla Victora i trochę nam to pokrzyżowało plany, bo się cofnęliśmy i Lech zdobył kontaktową bramkę.

Potem trudniej było nam wyjść poza swoją połowę, utrzymać piłkę. To był trzeci mecz z Lechem, trzeci bardzo podobny. Myślę, że wszyscy byli przygotowani na to, jak spotkanie wyglądało, nie było to żadnym zaskoczeniem. Najważniejsze są trzy punkty, najważniejsze, że drużyna zwyciężyła. Każdy stara się na boisku zrobić sto procent normy i myślę, że nikt nie odpuszcza, takie jest życie piłkarza. W Pucharze Polski (w środę Śląsk gra na wyjeździe z drugoligowym KKS-em 1925 Kalisz – przyp. BN) może być to fajna wisienka na torcie, czy truskawka, jak mawia klasyk. My jedziemy tam po to, aby wygrać, bo mamy szanse, aby awansować do półfinału, a potem może i zagrać na Stadionie Narodowym.

Wynik spotkania z Lechem otworzył Erik Exposito, który popisowo wykonał rzut wolny. – To było bardzo dobre spotkanie – powiedział po zakończeniu meczu Hiszpan klubowym mediom. – Od początku dawaliśmy z siebie sto procent, nie tylko dla siebie, ale dla całej drużyny, dla kibiców. Myślę, że przez cały mecz pokazywaliśmy się z dobrej strony, bo wiedzieliśmy, na co nas stać. Lubię, gdy utrzymujemy się przy piłce, gdy gramy po ziemi i ja mam piłkę przy nodze. Czuję się wtedy bardzo pewnie, również w dryblingu i myślę, że dodaje to pewności siebie całej drużynie. Teraz czeka nas starcie w Pucharze Polski. Nie możemy patrzeć na to, w której lidze gra rywal, musimy się skupić na tym, aby wygrać. Wygrać niezależnie od tego, kto stoi po drugiej stronie. Musimy dawać z siebie sto procent, aby też inni to widzieli.

Mecz pucharowy z KKS-em 1925 Kalisz odbędzie się w środę, 1 marca, o godzinie 17.30.


Na zdjęciu: Ci dwaj panowie „załatwili” Lecha – John Yeboah (z lewej) i Erik Exposito.

Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus