Zawodnik kontra Ruch, czyli spotkanie w sądzie

W listopadzie pisaliśmy, że sprawa Argentyńczyka jest wyjaśniona i zakończona, a sam zawodnik pogodził się z brakiem trzech wypłat. Okazało się jednak, że zostaliśmy wprowadzeni w błąd i temat należności wobec byłego piłkarza chorzowian wciąż jest żywy i aktualny.

Klub się tłumaczy

Kilka miesięcy temu władze Ruchu postanowiły, że nie zapłacą Villafane trzech pensji: kwietniowej, majowej i czerwcowej. Santiago był już wtedy w Argentynie z rodziną, bo kilka dni wcześniej jego kilkumiesięczny syn przeszedł operację serca. Drugi już nie żył. Bliźniacy Dante i Leon urodzili się w grudniu zeszłego roku. Leon niestety zmarł 2 marca z powodu problemów z oddychaniem. Chłopcy urodzili się z genetyczną wadą płuc już w szóstym miesiącu ciąży. Jak można się było domyślać, Santiago nie mógł skupić się na grze i za zgodą sztabu szkoleniowego opuścił drużynę. „Była to już druga długa nieobecność w pracy pana Villafane. Za pierwszym razem opuścił on zgrupowanie drużyny na Cyprze.

Działacze i sztab szkoleniowy już wtedy, w obliczu ogromnego dramatu piłkarza, uznali, że są sprawy ważniejsze niż rzetelne wypełnianie kontraktu i zezwolili mu na niezwłoczny wyjazd do Argentyny. Pokazuje to wyraźnie, że osoby podejmujące decyzje odnośnie kontraktu pana Villafane nie postępowały bezwzględnie i małostkowo” – poinformował Ruch w specjalnym oświadczeniu, który ukazał się po artykule na temat Argentyńczyka w serwisie sportowefakty.wp.pl. „Ponieważ kolejna nieobecność pana Villafane w pracy przedłużała się i nie można było określić terminu jego powrotu do Polski, absencję piłkarza należało sformalizować. Spółka prawa handlowego, jaką jest Ruch Chorzów SA, jako przedsiębiorca nie może przyjmować i płacić faktur za niewykonane usługi. Działanie przeciwne byłoby naruszeniem przepisów podatkowych i działaniem na szkodę Spółki” – tak, w kolejnym oświadczeniu, chorzowianie bronią decyzji o braku wypłaty trzech pensji. Druga strona z taką argumentacją się nie pogodziła i sprawa trafiła do Piłkarskiego Sądu Polubownego.

To jeszcze nie koniec?

Pierwsza rozprawa odbyła się 5 grudnia. Sąd uznał, że Ruch musi zapłacić zawodnikowi połowę należnej kwoty, czyli około 30 tysięcy złotych. To wyrok pierwszej instancji. Chorzowski klub oczekuje na doręczenie pisemnego uzasadnienia zapadłego rozstrzygnięcia. – Nie jestem zły, a jedynie chciałbym odzyskać moje pieniądze. Są mi potrzebne, bo na razie nigdzie nie gram, tylko zajmuję się rodziną – mówi Santiago Villafane, którego popierają kibice „Niebieskich”, mający pretensje do działaczy o to, jak potraktowali byłego już zawodnika. – Można być Prezydentem, Prezesem, Premierem kimkolwiek… Ale jeśli nie ma się serca, jest się nikim. Dedykuję to im wszystkim – tak (pisownia oryginalna) oświadczenie zarządu Ruchu skomentował były dyrektor „Niebieskich”, Grzegorz Kapica. – Witoldzie (Jajszczok – przyp. red.), przeszedłeś samego siebie… – zwrócił się do rzecznika prasowego chorzowskiego klubu.

Czy nagłośnienie sprawy spowoduje, że obie strony dojdą do porozumienia i „wyjście z twarzą” będzie możliwe? Dziś trudno powiedzieć…