Zawsze warto wierzyć w siebie

11 lat temu kolega z bloku namówił go na treningi w klasie A. Dziś Piotr Nocoń jest motorem napędowym Skry Częstochowa, choć grę w II lidze łączy z pracą w firmie geodezyjnej.

Przyczynił się do wygranej Skry na pięknym stadionie Widzewa, strzelił gola na wagę zwycięstwa w transmitowanym na telewizyjnej antenie meczu z GKS-em Katowice. Piotr Nocoń, jak cała drużyna z Częstochowy, ma teraz swoje „5 minut”. Droga ku temu była jednak kręta i wyboista.

Jeszcze 10 lat temu występował w klasie A. Choć teraz jest w II lidze, nadal łączy grę z pracą. Jest zatrudniony w firmie geodezyjnej, zaczyna o 7.00. Bywa, że w weekendy uprzykrza życie zawodnikom żyjącym tylko z piłki i zarabiającym kilkukrotnie więcej.

– Długo pracowałem na to, by dojść do poziomu, jaki teraz udaje mi się prezentować. Mam już swój wiek, ale wierzę, że na tym nie poprzestanę. Gra sprawia mi wiele radości, nie czuję się wypalony, nadal chcę się rozwijać – mówi 30-letni środkowy pomocnik.

Magierze wdzięczny dozgonnie

Jesień sezonu 2007/08. Piotr Nocoń ma 17 lat i coraz odważniej wchodzi do zespołu Rakowa, rywalizującego wtedy o najwyższe cele w III lidze. Kilkukrotnie melduje się na boisku z ławki rezerwowych.

– Debiutowałem, mając obok siebie duże nazwiska, jak Skwara, Rogalski, Lenartowski. Kariery zaczynali wtedy Zachara czy Gajos. Przede mną też otwierała się szansa, by zaistnieć w dorosłej piłce. W najlepszym momencie przyszedł cios, który zastopował mój rozwój. Zmarł mój tata, a ja doznałem poważnej kontuzji w spotkaniu rezerw. Graliśmy bodaj z Okrzą Łobodno, albo Orkanem Rzerzęczyce… Problemy się nawarstwiły i nie było mi łatwo uwierzyć, że ma to wszystko jeszcze sens. Bardzo pomógł mi wtedy Jacek Magiera. Nigdy mu tego nie mówiłem, ale jestem dozgonnie wdzięczny. Akurat zdarzyło się tak, że był na tym meczu. Znaliśmy się o tyle, że kręcił się wokół klubu, był w Rakowie dużą postacią. Starał się wspierać nas, młodych. Przyjeżdżał, obserwował. Gdy złamałem kość udową, Jacek Magiera zaopiekował się mną. Zabrał do Warszawy, na Legię, do tamtejszych lekarzy. Dzięki temu leczenie przebiegło dużo sprawniej – opowiada Nocoń.

Sezon 2008/09 miał stracony. – Nie grałem ponad rok. Po pamiętnym wywiadzie Grześka Skwary (udzielonym po porażce 2:3 z Arką Nowa Sól i zmarnowanej szansie awansu do II ligi – przyp. red.) w Rakowie nadszedł czas zmian i dla wielu ludzi w klubie byłem całkiem nowy. Próbowałem wznowić treningi, ale czułem się trochę odrzucany. Pojawiło się zwątpienie i myśli, że może trzeba dać sobie spokój… – zawiesza głos.

Kto wie, czy dziś nadal grałby w piłkę, gdyby nie kolega z bloku. Namówił Piotra na Spartę Siedlec Duży – drużynę z klasy A, 20 kilometrów od Częstochowy, ale z ambicjami. – Pojechałem na pierwszy trening i na nowo złapałem bakcyla – przyznaje.

Logistyka, geodezja…

Równolegle musiał jednak myśleć o przyszłości, dlatego ważna była edukacja. Ukończył logistykę na Politechnice Częstochowskiej, prócz gry w piłkę łapał się różnych zajęć. Dziś pracuje w firmie geodezyjnej.

– Moi rodzice od lat byli związani z tą branżą. Zacząłem dorywczo, a teraz biegnie mi już w firmie 7. rok. Im wyżej pięliśmy się ze Skrą, tym coraz mniej zawodników łączyło grę z pracą. Trzeba było zadawać sobie pytanie, czy z czegoś rezygnować, ale każdy jest świadomy, w jakim klubie gra. Nie jesteśmy Widzewem czy GieKSą, nie mamy takiego budżetu. Cieszę się, że mam wyrozumiałego pracodawcę, który często idzie mi na rękę. Zaczynam o 7.00, potem wychodzę na trening, wracam jeszcze do firmy i popołudnia mam już wolne. Jeśli jednak nie trenujemy rano, to życie jest zwariowane. Jest mniej czasu na regenerację, pracę nad samym sobą. Mam rodzinę, 4-letniego syna, dlatego jest co robić, ale absolutnie nie narzekam. Cieszę się z tego, co mam, bo wiem, ile mnie kosztowało wdrapanie się na taki poziom. Czasem zastanawiam się, jakby to było, gdybym poświęcił się tylko piłce, ale nie ma gwarancji, że byłoby lepiej. Przywykłem już do tego, że pracuję i gram, a przede wszystkim – mam rodzinę. Trzeba o nią zadbać – podkreśla Piotr Nocoń.

Telefon do Kamienicy

Wiosną 2012 roku Sparta Siedlec Duży była już w „okręgówce”. Nasz rozmówca wspomina, że pod względem finansowym nie miał na co narzekać, bo mógł tam liczyć na 800 zł pensji, i to bez premii czy dojazdów. Z czasem jednak zaczęły pojawiać się problemy.

– Kiedyś zaległości tak się nawarstwiły, że zaplanowaliśmy strajk. Trenera mieliśmy w naszym regionie uznanego, ambitnego, Mirosława Sieję. Pół godziny przed zajęciami wszystko przygotował, narozstawiał sprzętu, by potem usłyszał od kapitana, że nie wyjdziemy z szatni – wspomina Nocoń.

Odszedł ze Sparty, ale został w „okręgówce”, trafiając do Polonii Poraj. Piął się szczebel po szczeblu. W barwach LKS-u Kamienica Polska występował już w IV lidze. Tam spędził sezon, a w 2014 roku wylądował w Skrze, wtedy III-ligowej.

– Mieliśmy w Kamienicy ciekawy zespół, z niezłymi nazwiskami, ale klub się rozpadł. Tomasz Musiał, trener-koordynator Skry, zadzwonił do znajomego z Kamienicy z pytaniem, czy jest ktoś, kogo można by wyciągnąć. Usłyszał, że Rafała Czerwińskiego, Mateusza Góreckiego, no i mnie. Trafiliśmy w trójkę do Skry. Jestem tu już 6. sezon – wylicza pomocnik.

Gubienie kilogramów

Dziś gra w II lidze, a sam mówi, że zaczynał od zera. W klasie A kopał przede wszystkim dla przyjemności, by trochę się poruszać. – Mogę powiedzieć jedno: nie wyrastałem mocno ponad „okręgówkę” czy IV ligę. Na pewno spotykałem w tym czasie zawodników, którzy prezentowali wyższy poziom. Czasem brakowało im pewnie zawziętości, poświęcenia się, może większej dbałości o siebie, lepszego treningu. Na takim szczeblu nie trenuje się przecież codziennie. Znalazłoby się kilku chłopaków, którzy poradziliby sobie w II lidze, ale każdy jest kowalem własnego losu. W niższych klasach prawie wszyscy traktują grę jako dodatek do pracy – zaznacza Piotr Nocoń.

On sam ten moment, gdy mocniej wziął się za siebie, miał już po przenosinach do Skry.
– Mam do siebie trochę pretensji, bo gdybym był trochę bardziej zawzięty, może wcześniej osiągnąłbym obecny poziom. Widocznie tak miało być, nie ma już co rozmyślać… W Skrze doznałem kontuzji kolana, miałem 2-3 miesiące przerwy, przybrałem na wadze. Stwierdziłem więc, że pora zadbać o organizm, zacząć uważać na to co się je, bo w innym razie się nie nadąży, gra będzie za szybka.

W swoje umiejętności nigdy nie wątpiłem. Nie szedłem naprzód w takim tempie, w jakim bym mógł, głównie przez tendencję do łapania kilogramów – nie ukrywa.

Jak dobrze czuć się ważnym

Ze Skrą w 2018 roku świętował awans do II ligi, w której radzi sobie bez zarzutu. Debiutancki sezon na tym szczeblu zakończył z dorobkiem 8 goli – najlepszym, odkąd wylądował w klubie z Loretańskiej. W obecnych rozgrywkach wzmocnił nazwisko, nie jest postacią anonimową. Rok temu miał dwie propozycje: z klubu II-ligowego, a także z GKS-u Bełchatów, choć sam konkretnych nazw nie wymienia. Obie oferty odrzucił, nie skusiła go perspektywa gry w I lidze…


Czytaj jeszcze: Najpierw Widzew, teraz GieKSa. Skra bije kolejnego faworyta!


– Patrząc na to, co dziś dzieje się w tym klubie, okazuje się, że był to dobry wybór. Trudno by mi było po tylu latach zmienić klub. Tu mam rodzinę, tu syn poszedł do przedszkola… Musiałaby to być naprawdę dobra propozycja, bym zdecydował się gdziekolwiek przenieść. Znane powiedzenie głosi, że kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, ale wychodzę z założenia, że nie warto czasem tracić tego, co już się ma. Jestem takim człowiekiem, że wolę stabilną sytuację. W Skrze mam pozycję i szacunek. Wiem, ile tu znaczę. Nie chodzę z głową w chmurach, ale lubię czuć się dla kogoś ważny i wiem, że tu tak jest. Czasem myślę, że fajnie byłoby spróbować w innym miejscu, choćby z czystej ciekawości, ale w Częstochowie mi bardzo dobrze – podkreśla.

Wiara a pieniądz

Pozostaje mu zatem… uprzykrzanie boiskowego życia rywalom z bogatszych klubów, mających dużo wyższe kontrakty i żyjących tylko z piłki.

Nocoń: – Czasem ma się poczucie takiej niesprawiedliwości, ale tym chłopakom nikt przecież za darmo miejsca w Widzewie czy GKS-ie nie dał. Ciężko na to pracowali. W piłkę grają tysiące osób, a to oni są teraz w tych klubach, dlatego mam do nich szacunek. Chciałoby się zarabiać tyle, ile oni, ale jestem świadomy, w jakim klubie gram. To, że w jednym meczu któregoś „okiwałem” albo strzeliłem gola, nie oznacza, że tak samo byłoby za drugim, piątym czy dziesiątym razem. Nie będę jednak ukrywał, że daje to radość. Pieniądz albo gorsze warunki do treningu mogą niewiele znaczyć, jeśli ciężko pracujesz, masz w sobie upór i wiarę.


Piotr NOCOŃ
Urodzony: 19.06.1990 w Częstochowie
Pozycja: pomocnik
Kluby: Raków Częstochowa, Sparta Siedlec Duży (2009-12), Polonia Poraj (2012/13), LKS Kamienica Polska (2013/14), Skra Częstochowa (2014 – ?).
ligi: III liga (2007), klasa A (2009-11), klasa okręgowa (2011-13), IV liga (2013-14) III liga (2014-18), II liga (2018 – nadal).
w Skrze: 132 mecze/23 gole, [w II lidze]: 54/12


Na zdjęciu: Piotr Nocoń jest w tym sezonie pierwszoplanową postacią II-ligowca spod Jasnej Góry.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus