Żeby plusy nie przesłoniły minusów

Zryw w ostatnim kwadransie meczu z Chojniczanką najpewniej zapewnił Zagłębiu utrzymanie w I lidze.


Najważniejsze, aby pościg zakończony zdobyczą trzech punktów nie przesłonił faktycznego stanu rzeczy, który niestety nie napawa optymizmem. Po wyprawie do Chojnic wnioski nasuwają się dwa – Zagłębie po raz kolejny pokazało, że na wyjazdach spisuje się lepiej niż u siebie, co nie zmienia faktu, że po zakończeniu sezonu w zespole musi dojść do zmian.

Mało pozytywnych myśli

Trener Krzysztof Dębek rotuje składem, zmienia graczom pozycje. Szuka optymalnego rozwiązania, które zapewni Zagłębiu utrzymanie. To cel doraźny i trudno się dziwić szkoleniowcowi, że szuka złotego środka.

– Przede wszystkim cieszymy się z tych trzech punktów, wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, jak wygląda tabela. Panuje duży ścisk i różnice są niewielkie. Po pierwszej połowie nie mieliśmy zbyt wielu pozytywnych myśli, jednak uważam, że w po przerwie odmieniliśmy nieco naszą grę i odwróciliśmy wynik.

Wracając do pierwszych 45 minut, to chyba Chojnice już mają taka przypadłość, że stwarzają sobie wiele sytuacji, bo mogły zdobyć więcej bramek. My także mieliśmy swoje okazje, jak na przykład Quentina Seedorfa przy stanie 0:0, czy później niestrzelony rzut karny. W drugiej połowie wprowadziliśmy pewne korekty, przeprowadziliśmy w szatni merytoryczną rozmowę – powiedział po meczu trener sosnowiczan.

Chęci nie brakuje

Dębek w Chojnicach miał nosa, wpuszczając na boisko Patryka Mularczyka. Pomocnik Zagłębia świetnie włączył się w akcję, która zapewniła ekipie z Sosnowca wyrównującą bramkę. „Mular” idealnie dograł piłkę do Fabiana Piaseckiego, który zrehabilitował się za przestrzelony rzut karny i zdobył wyrównującą bramkę.

To był kluczowy moment tego meczu. Wspominany Mularczyk od momentu wejścia na boisko szarpał, walczył, nie unikał gry. To chłopak, który przeszedł w Sosnowcu wszystkie szczeble futbolowego abecadła, podobnie jak Dawid Ryndak, któremu czasem braknie umiejętności, nigdy jednak nie braknie mu chęci do gry do końca o dobry wynik.

Na pierwszą ligę to wystarczy. Problem, skąd brać takich chłopaków, skoro Akademia Zagłębia to wciąż melodia przyszłości…

Odblokowani?

Z obecnych młodzieżowców także jest jednak pożytek. To właśnie jeden z nich wystąpił w roli głównej przy akcji, po której padł gol na 2:1 dla Zagłębia. Mowa o Kacprze Łopacie, który w minionym tygodniu po kontraktowych perturbacjach ponownie został uprawiony do gry w Sosnowcu.

– Kilka tygodni temu byliśmy o krok od gry w barażach o awans, a teraz gramy o utrzymanie. Ta sytuacja nie jest łatwa ani dla nas, ani kibiców. Bramka, która padła na 2:1? Po dośrodkowaniu Patryka Małeckiego dotknąłem piłkę, ale co się stało potem – nie wiem. Gdzie i od kogo się odbiła – nie widziałem, widziałem tylko, że wpadła do siatki.


Czytaj jeszcze: Wrócili z dalekiej podróży


To jest jednak teraz najmniej ważne. Wygraliśmy, mamy trzy punkty i to się liczy. W piątek przeciwko Stali będziemy chcieli ostatecznie przypieczętować ligowy byt. Liczę, że wreszcie się odblokowaliśmy – nie kryje Łopata.

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus