Zero… pozytywne

To był klasyczny dowód na prawdziwość tezy, iż prawie robi ogromną różnicę!


Zarówno dla Szombierek, jak i dla Szczakowianki była to inauguracja wiosny, gdyż w poprzednią sobotę ich mecze storpedowała zima. Dodatkowy tydzień na regenerację wykorzystał kontuzjowany przez ostatnie 6 tygodni kapitan „Zielonych”, Kamil Moritz, ale rozpoczął na ławce. Zagrał za to po długiej przerwie bramkarz Andrzej Wiśniewski, a debiutował obrońca Michał Orzeszyna.

Rozpoczęło się od „wiosennego badania się” przez rywali, a pierwszy celny strzał oddał Michał Wroński, który z woleja zza pola karnego posłał loba, jednak łatwego dla golkipera gospodarzy. Wkrótce jednak okazało się, że jest to mecz przygniatającej liczby strzałów niecelnych, nieraz tuż obok lub tuż ponad (takie prawie gole), a nieraz bardzo obok lub ponad, których wytykać nie będziemy. Bardzo blisko dalszego słupka uderzył Jakub Sewerin w 22 min, a za moment po drugiej stronie Mariusz Gancarczyk. W 29 min Sewerin celnie główkował z 7 m, ale A. Wiśniewski był czujny, a bardzo czujny był po strzale Macieja Małkowskiego, po którym piłkę wyciągnął spod poprzeczki.

W 34 min Jakub Szczepanik po centrze Kacpra Stachonia główkował… tuż obok. Celnie natomiast uderzył po zmianie stron Mateusz Śliwa, ale za łatwo dla Dawida Gargasza, który jednak w 62 min zrobił poważny błąd, po którym znalazł się przed polem karnym, a za… plecami Giorgiego Tsuleiskiriego, który jednak strzelając do opuszczonej bramki, posłał piłkę obok! Potem Szczepanik był blisko, a już bardzo blisko w 74 min, gdy spod końcowej linii na pole bramkowe dograł Andrzej Wąsik, a właśnie Szczepanik w świetnej sytuacji pozwolił Gargaszowi zrehabilitować się za wcześniejszy „pusty przebieg”. Dopełnieniem „prawie goli” był strzał do odkrytej bramki idealnie obsłużonego Mateusza Budaka, który trafił słupek. Jeszcze tuż obok strzelali Tsuleiskiri oraz Wawoczny i bezbramkowy remis stał się faktem.

Jeśli ofensorzy obu zespołów mogli ten mecz przeżywać, to w bardzo dobrym nastroju był Andrzej Wiśniewski. – Miałem tyle pecha na jesień; 6 miesięcy bez gry, dwa razy złamałem palec na treningu… Można się było podłamać. Zapowiedziałem w klubie, że w przypadku kolejnej kontuzji zrobię sobie pół roku przerwy na całkowite wyleczenie i… miałem jeszcze problem z barkiem, ale zażegnany. Cieszę się, że trener na mnie postawił i zagrałem na zero w meczu, który uważam za właściwy powrót do Szombierek, za otwarcie przeze mnie nowego rozdziału, choć nie powinno być 0:0! W sporcie jednak trzeba mieć trochę szczęścia, ale uważam też, że bardzo dobrze graliśmy w obronie, stąd rywal z czołówki tabeli niewiele mógł zdziałać – podsumował sobotnie wydarzenia bytomski golkiper.

(jak)


Szombierki Bytom – Szczakowianka Jaworzno 0:0

SZOMBIERKI: A. Wiśniewski – Orzeszyna, Gancarczyk, M. Wiśniewski – Szczepanik, Łebko (90+2. Mazur), Kałużny (60. Kamiński), Śliwa – Stachoń (60. Tsuleiskiri), Niemiec (60. Moritz) – Wąsik. Trener Kamil ZIELEŹNIK.

SZCZAKOWIANKA: Gargasz – Skrzypiński, Sierczyński, D. Małkowski, Wroński – Kędzierski (63. Budak), Wawoczny, Kotow, M. Małkowski – Chrabąszcz, Sewerin. Trener Paweł CYGNAR.

Sędziował Robert Reguła (Katowice). [Widzów] 100. [Żółte kartki:] Wąsik, Gancarczyk – M. Małkowski, Budak.


Na zdjęciu: Wracający między bytomskie słupki Andrzej Wiśniewski robił wszystko, by „Szczaksa” nie zdobyła bramki.

Fot. Facebook/GKS Szombierki Bytom