Zgodnie z planem, zasadami i modelem

Trenerzy i zawodnicy Skry po długiej, pracowitej i radosnej podróży z Gdyni do Częstochowy już myślą o Odrze.


Patrząc na I-ligową tabelę po 26 kolejce oraz tydzień później można byłoby powiedzieć, że w przypadku Skry nic się nie zmieniło. Częstochowianie tak samo jak po laniu z Resovią są na 16. miejscu i mają 2 punkty straty do plasującej się jedną pozycję wyżej Odry, która jest już „nad kreską”. Jednak samo nastawienie podopiecznych Jakuba Dziółki po zwycięskim spotkaniu z Arką w Gdyni, a przed sobotnim starciem z opolanami wreszcie na swoim boisku, jest zupełnie inne.

– Na pewno wygrana bardzo cieszy, bo wiadomo w jakiej sytuacji byliśmy i jak ułożyły się mecze w tej kolejce – powiedział dla klubowych mediów zdobywca jedynego gola w gdyńskim meczu Szymon Szymański. – Nie da się ukryć, że w niedzielę graliśmy mecz o sześć punktów. Wygraliśmy i z tego się najbardziej cieszymy. Uważam, że zagraliśmy bardzo dobry mecz. Arka co prawda miała lepsze posiadanie piłki, ale nie stworzyła jakichś klarownych sytuacji poza tym strzałem w słupek w drugiej połowie. Natomiast my graliśmy mądrze w obronie i dobrze kontrowaliśmy. Mogliśmy wcześniej zdobyć bramkę, ale na szczęście udało się w końcówce po stałym fragmencie i w ten sposób sięgnęliśmy po zwycięstwo, a to jest najważniejsze. Mogę nawet dodać, że dla mnie osobiście stadion Arki jest bardzo szczęśliwy. Oczywiście zawsze staram się dawać z siebie sto procent, ale w Gdyni grałem dwa razy i dwa razy wpisywałem się na listę strzelców, a Skra sięgała po 3 punkty, więc można powiedzieć, że morskie powietrze mi służy.

Robota w autokarze

Cały zespół w Gdyni zdał jednak swój bojowy egzamin, po którym drogą do Częstochowy, choć długa, to wcale się nie dłużyła.

– Dla nas była, mogę powiedzieć, była nawet pracowita – stwierdził trener Jakub Dziółka. – Nasz sztab szkoleniowy przez te półtora roku współpracy i spędzenia czasu w podróży tak się już wdrożył do roboty w autokarze, że nawet wypadek, który spowodował korek i wydłużył czas naszej podróży do domu potrafiliśmy dobrze wykorzystać. To chyba jedyny plus tych naszych problemów, z którymi się borykać od początku gry w I lidze. Faktem jednak jest, że od razu zaczęliśmy analizę meczu z Arką pod kątem tego co w najbliższym mikrocyklu musimy poprawić, żeby w meczu z Odrą znowu pokazać się z jak najlepszej strony. Wiemy, że będziemy musieli w tym spotkaniu grać bez Radka Gołębiowskiego, który musi pauzować po czwartej w tym sezonie czwartej żółtej kartce, więc zastanawialiśmy się nad koncepcją składu. Zawodnikom, tym bardziej, że dotarliśmy do Częstochowy dopiero w poniedziałek o 1.30, daliśmy wolny poniedziałek, żeby podtrzymać w nich tę radość, która z nich emanowała po zwycięstwie z Arką. Każdy na swoją rękę miał więc czas na regenerację, a od wtorku zaczęliśmy już zwieńczeniem ma być sobotni mecz z trudnym rywalem o czym ostatnio przekonał się GKS Tychy, przegrywając w Opolu 0:3.

Ofiarne interwencje

Kibice Skry, choć na sobotni mecz nie będą mogli wejść, bo spotkania w Częstochowie do końca tego sezonu mają się odbywać bez udziału publiczności, liczą na atut swojego boiska ze sztuczną nawierzchnią.

– A my liczymy, że znowu zagramy z taką determinacją i ofiarnością jak w Gdyni – dodaje szkoleniowiec Skry. – Cały zespół zapracował na to zwycięstwo, bo tylko jeden strzał rywali dotarł do celu i Jakub Bursztyn musiał interweniować, a pozostałe zostały zablokowane. Ofiarne interwencje, blokowanie ciałem dostępu do bramki to jest także element nad którym pracujemy na treningach. Na nich także pilnie obserwuję każdego zawodnika dlatego przed spotkaniem z Arką zadecydowałem, że na środku obrony zagra Szymon Szymański, a Adam Mesjasz tym razem usiądzie na ławce rezerwowych. Ta zmiana zdała egzamin, ale nadal wszystko idzie zgodnie z planem, zasadami modelem, które sobie przyjęliśmy i których się trzymamy.


Na zdjęciu: Szymon Szymański (w środku) może uznać mecz z Arką za bardzo udany.

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus