Zgorzkniały mistrz

Legia Warszawa pewna już była zdobycia mistrzostwa Polski, a mecz z Pogonią Szczecin miał to zjawisko uświetnić.


Od jakiegoś czasu jednak, obserwując grę drużyny z Łazienkowskiej, nie sposób nie zauważyć, że ekipa ta ma problemy z rywalami, którzy o nic nie grają. Takim właśnie przeciwnikiem, dla Legii, była wczoraj Pogoń Szczecin. Okazało się, że „portowcy” są dla nowego mistrza Polski przeszkodą nie do przeskoczenia. Piłkarze Aleksendara Vukovicia, przez dłuższą część pierwszej połowy, zachowywali się, jak dzieci we mgle. Nie potrafili wymienić dwóch dokładnych podań i to się zemściło.

W 38. minucie spotkania mnóstwo miejsca na prawym skrzydle miał Benedikt Zech. 30-latek postanowił nie kalkulować. Zagrał w pole karne, a piłka znalazła Marcina Listkowskiego. Mateusz Wieteska, nominalny środkowy obrońca, tym razem wystąpił na pozycji defensywnego pomocnika. To nie był dobry pomysł. Bo Listkowski, dwoma banalnymi balansami ciała, oszukał byłego obrońcę naszej młodzieżówki. I posłał piłkę w długi róg bramki strzeżonej przez Radosława Cierzniaka.

Pogoń na prowadzenie zupełnie zasłużyła. A od początku drugiej połowy grała odpowiedzialnie. Legia, tymczasem, niewiele mogła zdziałać. W 68. minucie spotkania kapitalną interwencją popisał się Dante Stipica, który prawą nogą odbił piłkę po strzale Damiana Warchoła. To byłoby na tyle, jeżeli chodzi o grę Legii.

Na niespełna 10 minut przed końcem regulaminowego czasu gry świetną ofensywną akcją popisali się goście. Kacper Smoliński, który na placu gry pojawił się pięć minut wcześniej, zdecydował się na lewoskrzydłową szarżę i wrzucił piłkę w pole karne. Tam, wobec dość biernej postawy obrońców Legii, znalazł się Adam Frączczak, który podwyższył prowadzenie zespołu ze Szczecina.

Gospodarze zupełnie się tym faktem nie przejęli. Ale w doliczonym czasie gry ktoś zrozumiał, co to znaczy zostać mistrzem Polski. Luis Rocha dostarczył piłkę w pole karne z rzutu wolnego. Najwyżej do niej wyskoczył Mateusz Wieteska i oddał strzał w kierunku bramki.

W pierwszym momencie nie było nic pewnego, czy piłka minęła linię bramkową. Okazało się jednak ostatecznie, że właśnie tak było. Stipica wygarnął futbolówkę już zza linii. I gol dla Legii został uznany całkowicie zasłużenie. Nie zmieniło to jednak wyniku meczu, bo Pogoń w Warszawie wygrała.

Legia Warszawa – Pogoń Szczecin 1:2 (0:1)

0:1 – Listkowski, 38 min (asysta Zech), 0:2 – Frączczak, 82 min (asysta Smoliński), 1:2 – Wieteska, 90+3 (głową, asysta Luis Rocha).

LEGIA: Cierzniak – Stolarski, Mosór (63. Remy), Astiz, Luis Rocha – Rosołek, Slisz, Cielemięcki (83. Grudziński), Wieteska – Cholewiak, Włodarczyk (63. Warchoł). Trener Aleksandar VUKOVIĆ. [Rezerwowi:] Muzyk, Łakomy, Pyrdoł.
POGOŃ: Stipica – Stec, Triantafyllopoulos, Malec, Matynia – Podstawski, Drygas (65. Dąbrowski) – Listkowski, Kowalczyk (75. Smoliński), Cibicki (69. Żurawski) – Frączczak. Trener Kosta RUNJAIĆ. Rezerwowi: Bursztyn, Szcześniak, Hostikka, Manias, Turski.

Sędziował Damian Kos (Wejherowo) Widzów 5500. Żółte kartki: Slisz (55. faul), Stolarski (72. faul) – Drygas (39. faul), Matynia (58. faul), Frączczak (62. faul).
Piłkarz meczu – Marcin LISTKOWSKI.

Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus