Zieliński: Po pierwsze koncentracja

Dlaczego tak nerwowo zaczęliście niedzielne spotkanie na Stadionie Narodowym?
Piotr ZIELIŃSKI: – W pierwszej połowie było naprawdę ciężko na boisku, konstruowanie sensownych akcji i wypracowywanie okazji przychodziło nam z dużym trudem. Dopiero w drugiej połowie znacznie poprawiliśmy grę, czego efektem były dwa gole i kilka innych dogodnych sytuacji. Dlatego na pewno z całokształtu jesteśmy zadowoleni. Celem było przecież wygranie dwóch spotkań, które rozpoczęły kwalifikacje mistrzostw Europy. I plan został zrealizowany w stu procentach. Co jednak nie zmienia faktu, że pierwsza połowa starcia z Łotwą pokazała, że wychodząc z takim nastawieniem jak my – a myśleliśmy, że wszystko pójdzie łatwo – nie da się wygrać. Niedzielny rywal postawił trudne warunki, ale pretensje o pierwszą połowę powinniśmy mieć także do siebie, bo naprawdę wiele czynników nie zafunkcjonowało tak jak powinno.

Jak czuł się pan na boku pomocy w obu spotkaniach o punkty?
Piotr ZIELIŃSKI: – W meczu z Austrią w Wiedniu bardzo dobrze. Przeciw Łotwie pierwsza połowa była w moim wykonaniu słaba, postawę po przerwie oceniam natomiast dobrze. Tyle że w pierwszej kolejności liczy się dobro drużyny, a nie indywidualne noty. Mamy sześć punktów, zatem czego moglibyśmy chcieć więcej? Początek pokazał, że mogą to być dla nas bardzo dobre eliminacje. Prowadzimy w grupie z kompletem punktów, ale musimy być maksymalnie skoncentrowani wychodząc na każde spotkanie. Przekonaliśmy się o tym walcząc z Łotwą, która teoretycznie jest najsłabszym grupowym rywalem. Powinniśmy po prostu z każdym przeciwnikiem od pierwszej minuty narzucać swój styl, jesteśmy przecież mocną reprezentacją, i mamy ku temu wystarczająco dużo jakości.

Po wejściu Błaszczykowskiego został pan przesunięty do środka. Grało się tam panu zdecydowanie lepiej?
Piotr ZIELIŃSKI: – Pierwsza połowa była słaba zarówno w wykonaniu zespołu, jak i moim. Natomiast po zmianie stron wszystko wyglądało zdecydowanie lepiej, także w mojej grze. I to już od pierwszego gwizdka w drugiej części.

Mieliście momenty zwątpienia w niedzielny wieczór?
Piotr ZIELIŃSKI: – Aż tak, to nie. Nawet przez moment nie wątpiliśmy, że piłka wreszcie wpadnie do bramki przeciwnika. Niewiadomą było tylko, kiedy to się stanie. W drugiej połowie, i to już od wznowienia, były w naszej grze dobre momenty, od początku stwarzaliśmy przecież dogodne sytuacje. Fajnie, że to Robert Lewandowski zaczął strzelanie, a potem Kamil Glik szybko zamknął wynik spotkania.

Zestawienie ataku z Lewandowskim i Krzysztofem Piątkiem jest z pana perspektywy optymalne?
Piotr ZIELIŃSKI: – Mamy kilku fajnych zawodników w ataku. Zatem niezależnie od tego czy w pierwszej linii jest Arek Milik z Robertem, czy Robert z Krzyśkiem mamy tam naprawdę dużo jakości. I nie mam wątpliwości, że moja współpraca z każdym z tych napastników może układać się znakomicie. Nawet jeśli przeciw Łotwie w pierwszej części wszystko wychodziło źle, bo to już idzie w zapomnienie. Teraz liczy się już tylko to, że wygraliśmy, i w drugiej połowie były zarysy dobrej gry i udanej współpracy. Na pewno są przesłanki, żeby z optymizmem patrzeć do przodu. Już z niecierpliwością czekamy na czerwcowe spotkania, w których znów celem będzie zgarnięcie pełnej puli.

Epidemia grypy, która spadła na reprezentację Polski mogła mieć wpływ na przebieg rywalizacji z Łotwą? Pan także musiał zmagać się z wirusem?
Piotr ZIELIŃSKI: – Wielu kolegów odczuło jego skutki, ale mnie na szczęście ominął. I bardzo się oczywiście cieszę, że nie zachorowałem. O ile Janek Bednarek w niedzielę czuł się już lepiej, o tyle nadal gorzej było z Bartkiem Bereszyńskim, który jeszcze nie wyglądał dobrze. Mam jednak nadzieję, że on również szybko wróci do zdrowia, i kiedy wróci do klubu szybko odzyska optymalną formę, a w każdym razie pozwalającą na występ w Serie A.

 

Na zdjęcia: Piotr Zieliński w niedzielnym meczu przebudził się po przerwie. I nie ukrywał, że w pierwszej połowie zabrakło odpowiedniej koncentracji.