Zieliński: Teraz jestem lepszy niż w Śląsku

Bogdan NATHER: Piątkowy mecz ze Śląskiem będzie dla pana wyjątkową potyczką ligową?

Paweł ZIELIŃSKI: – Owszem, bo Śląskowi wiele zawdzięczam. W tym klubie debiutowałem w ekstraklasie, strzeliłem pierwszego gola, dostałem szansę od trenera Stanislava Levego. Ale przygotowuję się do tego spotkania jak do każdego innego. W piątek na boisku nie będzie żadnych sentymentów.

Z wrocławskim klubem rozstał się pan półtora roku temu. Utrzymuje pan kontakt z byłymi kolegami?

Paweł ZIELIŃSKI: – Niedawno byłem we Wrocławiu na kolacji z Kamilem Dankowskim, z którym rywalizowałem w Śląsku o miejsce w podstawowej jedenastce. Oprócz Kamila utrzymuję kontakt z Mariuszem Pawelcem, Piotrem Celebanem, został tam jeszcze Kuba Wrąbel i kilku młodych zawodników, z którymi grałem w rezerwach.

Nie żal było odchodzić ze Śląska? Zamieniał pan w końcu ekstraklasę na pierwszą ligę.

Paweł ZIELIŃSKI: – Trochę żal, ale przecież w ostatnim roku byłem w głębokich rezerwach, głównie jeździłem na mecze rezerw. Pierwsza liga naprawdę dużo mi dała, tam trzeba dosłownie walczyć na boisku. Tego wcześniej mi brakowało i teraz czuję się lepszym piłkarzem niż byłem odchodząc ze Śląska.

Wygrywa pan w Legnicy rywalizację o miejsce na prawej obronie z Grzegorzem Bartczakiem. Satysfakcja sportowa?

Paweł ZIELIŃSKI: – Na początku trener uznał, że Grzesiek będzie pierwszym wyborem. Ja nie jestem typem zawodnika, który poddaje się, gdy nie gra. Zakasałem rękawy i teraz zbieram tego owoce. Ale też nie ukrywam, że pomogła mi kontuzja Grześka w meczu z Górnikiem.

Wasza gra wygląda ładnie dla oka, ale za wrażenie artystyczne punktów się nie przyznaje. Z dotychczasowego dorobku punktowego Miedzi jest pan zadowolony?

Paweł ZIELIŃSKI: – To prawda, jest to nasz problem. Nawet w przegranych meczach wyglądaliśmy bardzo dobrze. W meczu z Górnikiem do 70 minuty, dyktowaliśmy warunki gry, mieliśmy mecz pod kontrolą i prowadziliśmy 1:0. A potem w niezrozumiały sposób straciliśmy trzy gole.

Najlepszy mecz, jaki rozegraliście w tej rundzie?

Paweł ZIELIŃSKI: – Na pewno zwycięstwo w derbach z wielkim Zagłębiem Lubin oraz wygrana na wyjeździe 3:2 z Jagiellonią. Pokazaliśmy, że można wygrać w Białymstoku. Potem wygrał tam też Śląsk, ale w bardziej efektownym stylu, bo aż 4:0.

Co się z wami stało w ostatnim meczu z Zagłębiem Sosnowiec?

Paweł ZIELIŃSKI: – Pierwsze 15 minut było w naszym wykonaniu bardzo dobre, prowadziliśmy 1:0 i mieliśmy jeszcze dwie okazje, by podwyższyć prowadzenie. Chyba zbyt szybko uwierzyliśmy, że tego meczu nie da się przegrać i zostaliśmy skarceni. Nasz plan po prostu wyrzuciliśmy do kosza.

Trener Nowak wściekł się po meczu, obiecywał ostrą rozmowę z wami. Dotrzymał słowa?

Paweł ZIELIŃSKI: – Tak, odbyliśmy męską rozmowę, bo wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że ten mecz był do wygrania. Mam nadzieję, że efekty tego będą w najbliższym spotkaniu.

Czujecie się faworytem piątkowego spotkania?

Paweł ZIELIŃSKI: – Własne boisko to duży plus, u siebie jesteśmy groźni. Nawet jeżeli kibice nie uważają nas za faworyta, to zrobimy wszystko, by zdobyć trzy punkty. Spodziewam się fajnego widowiska, bo obie drużyny prezentują otwarty futbol. My lubimy atakować, chociaż ostatnio zawodziła nas skuteczność.

Kluczem do zwycięstwa będzie „zneutralizowanie” Marcina Robaka?

Paweł ZIELIŃSKI: – Nie możemy koncentrować się tylko na Marcinie. Niby jest wiekowy, ale jak wino: im starszy, tym lepszy. Trzeba na niego uważać. Ale w Śląsku jest jeszcze 10 innych zawodników. Musimy zagrać odpowiedzialnie w obronie i skutecznie w ataku.

 

Na zdjęciu: Paweł Zieliński czuje sentyment do Śląska, ale zrobi wszystko, by wyjechał on z Legnicy z pustymi rękami.

 

Czy wiesz, że…

Obecny sezon Paweł Zieliński zaczął od gola… samobójczego. W I kolejce III ligi, w wyjazdowym spotkaniu rezerw Miedzi z Ruchem Radzionków, wpakował piłkę do własnej bramki. Znaczące było to trafienie: legniczanie przegrali bowiem z beniaminkiem 3:4.