Zima na katowskim pniu

– Nie szukam winnych. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Biorę odpowiedzialność na siebie. Przyszedłem do Górnika, aby uratować ten klub przed spadkiem, ale prawda okazała się brutalna. Byliśmy niczym alpinista, który prawie jest na szczycie, ale w ostatnim momencie odpadał od skały – takimi słowami z posadą trenera zabrzańskiego zespołu, na początku czerwca 2009 roku, żegnał się Henryk Kasperczak.

Jego niespełna 9-miesięczny pobyt w klubie z Roosevelta zakończył się dramatem w postaci spadku drużyny z ekstraklasy. A miało być tak pięknie… Przecież po to, aby pracować z „Henrim”, do Zabrza ściągnęli zimą tacy piłkarze, jak Paweł Strąk czy Damian Gorawski, doskonale znani trenerowi z czasów sukcesów z Wisłą Kraków. Przed sezonem ówczesny prezes zabrzan, Ryszard Szuster, powiedział, że nie widzi przeszkód, aby zespół grał o mistrzostwo Polski. Górnik miał wówczas czwarty co do wysokości budżet w ekstraklasie…

Marzył o lidze hiszpańskiej…

Jesień okazała się zweryfikować zapędy, bo po rozegraniu 17 kolejek zabrzanie mieli dwanaście punktów, zajmowali ostatnie miejsce w tabeli, ale do bezpiecznej pozycji tracili jedynie trzy „oczka”. Wszystko było zatem otwarte. Tym bardziej, że już podczas przerwy w rozgrywkach pogadywano o tym, że ŁKS Łódź może nie otrzymać licencji na następny sezon, co zresztą stało się ciałem. Wystarczyło zatem wyprzedzić jedną drużynę i utrzymanie było załatwione. Górnika to jednak przerosło, a piłkarze sprowadzeni zimą niczego szczególnego – poza Adamem Banasiem – nie wnieśli do gry zespołu. Wspomniany Gorawski zagrał w tylko w sześciu meczach, kiedy akurat był zdrowy, a nie jest tajemnicą, że jego kontrakt, podobnie zresztą, jak Strąka, czy Roberta Szczota, opiewał na niemałą sumę.

Opowieści dziwnej treści ostatniego z wymienionych, o tym, że marzy o hiszpańskiej ekstraklasie, dziś potęgują wrażenie pokraczności przy podejmowaniu dziwnych decyzji. Górnik, który miał wówczas z czego wydawać, bo sponsorem klubu była firma Allianz, zimą nie tylko kupował. Ale postanowił pozbyć się kilku piłkarzy, m.in. Tomasza Hajty i… Jerzego Brzęczka. Trener Kasperczak uznał, że należy odmłodzić zespół. Skończyło się spadkiem z ekstraklasy, co jednak w dalszej perspektywie okazało się zbawienne dla Górnika i całej polskiej piłki. Po nieudanym półroczu Ryszarda Komornickiego na stanowisku trenera, ze stery przy Roosevelta chwycił Adam Nawałka.

Podbeskidzie potrzebowało… księdza

Dwanaście miesięcy po wielkim zimowym wydawaniu kasy w Zabrzu, podobne zjawisko zaistniało w Wodzisławiu. Sytuacja Odry, po rundzie jesiennej, wyglądała nieciekawie. Ostatnie miejsce w tabeli i cztery punkty straty do bezpiecznego miejsca zapowiadało kolejną – dobrze zresztą przy Bogumińskiej znaną – batalię o życie. Działacze nie poskąpili grosza i zatrudniono piłkarzy z taką przeszłością, jakich w klubie tym nie było chyba nigdy wcześniej. Arkadiusz Onyszko to przecież wicemistrz olimpijski z Barcelony i przez wiele sezonów czołowy bramkarz ligi duńskiej. Mauro Cantoro do dziś uchodzi za jednego z najlepszych obcokrajowców, jaki kiedykolwiek występował w naszej ekstraklasie. Z Wisłą Kraków pięć razy zdobył mistrzostwo Polski, ale Odrze nie za bardzo pomógł. Generalnie wiosna w wykonaniu drużyny Ryszarda Wieczorka była lepsza, aniżeli jesień, ale stało się to, czego wielokrotnie wcześniej unikano, a konsekwencje tamtego finansowego rozpasania widać w Wodzisławiu po dziś dzień.

Z zupełnie innego założenia wyszło na początku 2013 roku Podbeskidzie Bielsko-Biała. Wojciech Borecki, który funkcję prezesa „górali” objął w… Wigilię 2012 roku, powiedział, że obrał dwie ścieżki rozwoju klubu, a jedną z nich było dalsze prowadzenie działalności po spadku z ekstraklasy. Nic w tym dziwnego, bielszczanie po jesieni zajmowali ostatnie miejsce w tabeli. Mieli na swoim koncie sześć punktów, a Czesław Michniewicz, podsumowując jesień w ekstraklasie w jednym z wywiadów powiedział, że Podbeskidzie potrzebuje… księdza. Wtedy jeszcze nie wiedział, że odegra kluczową rolę w skutecznym, jak się później okazało, ratowaniu klubu przed spadkiem.

Transfer dla 37 minut

Podbeskidzie nie dokonało zimą spektakularnych transferów, ale pozyskanie niechcianego w Zabrzu, Błażeja Telichowskiego i Antona Slobody okazało się kluczowe, bo piłkarze ci – nie tylko tamtej wiosny, ale też później – odegrali ważną rolę w najnowszej historii bielskiego klubu. Najważniejsze było jednak zatrudnienie Michniewicza, które zbiegło się w czasie z wyborem… kardynała Jorge Mario Bergoglio na Stolicę Piotrową. Inklinacji religijnych było zatem sporo. Przypomnijmy, że obecny trener naszej młodzieżówki zastąpił wówczas Dariusza Kubickiego, któremu po czterech meczach zamarzył się podbój zaplecza rosyjskiej ekstraklasy. Do dziś pod Klimczokiem zdanie dominujące brzmi, że jeżeli Kubicki pozostałby wówczas na stanowisku, Podbeskidzie już wtedy spadłoby z ekstraklasy.

„Górale” z elitą pożegnali się w 2016 roku, a rok później taki sam los spotkał chorzowski Ruch. Po jesieni „Niebiescy” zajmowali w tabeli ostatnie miejsce. Tymczasem zimą klub dokonał jednego transferu. Wypożyczono z Lechii Gdańsk Milena Gamakowa, który na placu gry spędził wiosną… 37 minut! Oczywiście na więcej wzmocnień nie było tonącego w długach klubu stać. Nie bez znaczenia była kara odjęcia czterech punktów za zaległości finansowe. A gwoździem do trumny była rezygnacja Waldemara Fornalika, który przyznał, że przestał czuć się odpowiedzialny za wyniki i przestał taką sytuację akceptować. Czy Ruch uratowałby ekstraklasę gdyby były selekcjoner pozostał na stanowisku? Być może nie, ale nikt nie ma wątpliwości, że „King” jest ostatnim człowiekiem, do którego można mieć pretensje za tamtą sytuację.

 

 

Transfery zimowe walczących o utrzymanie wybranych klubów z naszego województwa

Zima 2008/09
GÓRNIK ZABRZE
Robert Szczot (Jagiellonia Białystok), Mariusz Przybylski (Polonia Bytom), Adam Banaś (Piast Gliwice), Paweł Strąk (SV Ried), Damian Gorawski (Szinnik Jarosław), Adam Marciniak, Dawid Jarka (obaj powrót z wypożyczeń do ŁKS-u Łódź).

Zima 2009/10
ODRA WODZISŁAW
Arkadiusz Onyszko (FC Midtjylland), Paweł Magdoń (GKS Bełchatów), Robert Kolendowicz (Zagłebie Lubin), Cristiano Brasilia (Ulsan), Koba Szalamberidze (Cchunwali), Mauro Cantoro (Wisła Kraków), Bartłomiej Chwalibogowski (GKS Bełchatów), Jakub Grzegorzewski (Cracovia), Stanislav Velicky (FK Senica), Marcin Chmiest (Arka Gdynia).

Zima 2012/13
PODBESKIDZIE BIELSKO-BIAŁA
Błażej Telichowski (Górnik Zabrze), Marcin Wodecki (Górnik Zabrze), Luka Gusić (Jagielloniia Białystok), Adam Deja (MKS Kluczbork), Tomasz Górkiewicz (Polonia Bytom), Anton Sloboda (Viktoria Żiżkow), Krzysztof Baran (Jagiellonia Białystok), Marko Ćetković (Jagiellonia Białystok).

Zima 2016/17
RUCH CHORZÓW
Milen Gamakow (Lechia Gdańsk).

Na zdjęciu: Przyjście Błażeja Telichowskiego do Podbeskidzia zimą 2013 roku nie było spektakularnym transferem, ale pomogło w tym, co wydawało się niemożliwe.