Zimny prysznic podziała?

Nie ma co się oszukiwać, inauguracja w wykonaniu Piasta kompletnie nie wyszła. Gliwiczanie mają tylko kilka dni na klasyczne i kultowe wyciągnięcie wniosków. Żartów jednak nie ma, bo w czwartek w Mińsku miejsca na błędy już nie będzie.


Z jednej strony ostrzeżenia, że zespół nie jest jeszcze w optymalnej formie były, ale nikt nie przypuszczał, że pierwszy mecz sezonu może wypaść tak blado. Niby Piast miał swoje okazje we Wrocławiu, ale to tylko zamazuje obraz mizerii. 102 przebiegnięte kilometry mówią już dużo, ale zarzutów, co do gry jest więcej.

Brak kreatywności w pomocy, mała aktywność skrzydłowych, proste błędy w obronie. Mówiąc krótko: sztab ma co analizować, a zawodnicy nad czym pracować. Dynamo Mińsk z pewnością niżej niż Śląsk poprzeczki nie zawiesi.

Argumenty są

Najgorsze jest to, że argument dotyczący czasu działającego na korzyść Piasta jest racjonalny, ale gliwiczanie tego czasu po prostu… nie mają. – Nigdy nie narzekałem, że odchodzą zawodnicy, ponieważ jest to wpisane w nasz zawód, ale trudno z dnia na dzień zastąpić piłkarzy, którzy byli czołowymi postaciami w tej drużynie i nadawali ton grze. Doszli zawodnicy o określonym potencjale, ale oni też potrzebują czasu, aby się wkomponować. Nie mieliśmy normalnego okresu przygotowawczego, tylko skrócony i zdążyliśmy rozegrać tylko jeden sparing i jeden mecz w Pucharze Polski – powtarza Waldemar Fornalik, który nadzieje widzi w kilku kolejnych dniach na treningi i w sferze mentalnej.

– Porażka może zadziałać mobilizująco, bo być może wszyscy dookoła myśleli, że obojętnie kto będzie grał, to Piast i tak będzie wygrywał. Chcemy, żeby tak było, ale jest też przeciwnik, który zagrał agresywnie i wytrącił nam wiele atutów – mówił po meczu we Wrocławiu szkoleniowiec trzeciej drużyny ekstraklasy.

Wiedzą co poszło źle

Zawodnicy z Okrzei doskonale zdają sobie sprawę, jak wyglądała inauguracja w ich wykonaniu. – Ten mecz źle się dla nas ułożył, szczególnie na początku. Po naszym stałym fragmencie gry i po złym ustawieniu straciliśmy bramkę. Później już wiadomo, jak się gra, gdy w pierwszych minutach dostaje się przysłowiowego „gonga”.

Głowy do góry i wszystkie siły na czwartek. Wtedy mamy najważniejszy mecz i zrobimy wszystko, aby tam wygrać. To spotkanie trzeba wyrzucić z głowy, wyciągnąć wnioski i sto procent uwagi skupić na rywalizacji w Mińsku – stwierdził Patryk Sokołowski, którego rola po odejściu Toma Hateley’a jeszcze wzrosła.

Nie byłaby to ekstraklasa, gdyby nie padły sztandarowe słowa o wyciąganiu wniosków. W tym przypadku jednak faktycznie, śląski zespół nie może w Mińsku zagrać w identyczny sposób.


Czytaj jeszcze: Porażka na początek

– Musimy naprawić swoje błędy i w przyszłości zachować się lepiej. Teraz musimy wyciągnąć wnioski ze spotkania ze Śląskiem. Wiem, że gdyby nie ten początek i szybko stracona bramka, to ten mecz zakończyłby się inaczej. Niestety przegraliśmy, ale głowy do góry. Razem wygrywamy i razem przegrywamy. Nie załamujemy się i walczymy dalej! – dodaje Tomasz Huk.

Słowacki stoper „wskoczył” w buty Urosza Koruna i… jeszcze jest wiele do poprawy, również w kwestii współpracy z Jakubem Czerwińskim. No cóż, mają o czym myśleć w Gliwicach, ale… nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Fot. Mateusz Porzucek/PressFocus