Zła godzina dla Adama Banasiaka. „Tego się nie spodziewałem”

Dwie godziny po potyczce z mistrzem Polski, zakończonej porażką 2:3, przy Kresowej ogłoszono listę transferową. Znalazło się na niej pięć nazwisk. Na jej szczycie – Adam Banasiak. Kolejność alfabetyczna nie miała tu większego znaczenia. 29-letni pomocnik nie kryje ogromnego zaskoczenia faktem, że w obozie beniaminka miejsca dla niego już nie ma…

Dawał sto procent

– W ogóle nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy – mówi Banasiak w rozmowie ze „Sportem”. – Utworzono nowy sztab szkoleniowy i nie było przecież tak, że zagrałem jeden mecz i usiadłem na ławce rezerwowych albo nie mieściłem się w meczowej osiemnastce. Nie wiem, czym jest spowodowana taka decyzja klubu. Trener był ze mnie zadowolony, rozmawiałem z nim. Na treningach dawałem z siebie zawsze sto procent. W walce o punkty nam nie szło, ale przecież odpowiada za to cały zespół, nie tylko ja.

Ze Stadionem Ludowym żegna się zawodnik, który pojawił się przy Kresowej latem ubiegłego roku. Pomógł zespołowi awansować do ekstraklasy, mimo że nie grał na pozycji, na której czuje się najlepiej. Konsekwentnie ustawiany był przy linii bocznej – jako obrońca lub skrzydłowy. Dopiero w ostatnich tygodniach dostał szansę gry w środku pola, czego domagał się od dawna. Cieszył się, że nareszcie może czuć się dla drużyny pożyteczny. Satysfakcja okazała się jednak zwiastunem końca jego przygody z sosnowieckim klubem.

 

Życzliwy podszepnął

Szefowie Zagłębie skrupulatnie dbali o to, by nazwiska piłkarzy, którzy trafią na listę transferową, nie wydostały się poza grono zaufanych osób. Chodziło o to, by nie demotywować zawodników przed serią trudnych gier na zakończenie roku. Długo udawało się hermetyczny obieg informacji zachować. Jak się jednak okazuje, kokon pękł w najmniej odpowiednim momencie…

– O tym, że będę musiał z Zagłębia odejść, dowiedziałem się krótko przed meczem z Legią – wyznaje Banasiak. – Oczywiście nie przekazano mi tego oficjalnie. Nie zrobił tego ani trener, ani dyrektor sportowy, ani prezes. Wiadomość dostałem od kogoś dobrze poinformowanego. Nie ukrywam, że nie byłem zadowolony.

 

Roszada bez profitów

Konfrontację z warszawianami „Banan” rozpoczął na ławce rezerwowych. Wszedł na boisko w 80. minucie, gdy sosnowiczanie nieoczekiwanie prowadzili z mistrzem Polski 2:1. Efekt? Jako jedyny gracz gospodarzy ukarany został żółtą kartką, a Zagłębie schodziło z placu gry pokonane. Nikt nie obarcza zawodnika odpowiedzialnością za końcowy rezultat ani nie zarzuca mu złej woli, ale świeżo zrodzona frustracja siłą rzeczy nie mogła poskutkować na murawie niczym dobrym.

Co teraz? – Kontrakt mam ważny do czerwca przyszłego roku – przypomina Banasiak. – Jeśli nie znajdę nowego pracodawcy, to 7 stycznia będę musiał przyjechać do Sosnowca na trening. Nie wiem, jak to się ułoży. Miałem już kilka telefonów, również z klubów ekstraklasowych. Wszystko powinno się rozstrzygnąć niebawem. Czekam na rozwój zdarzeń i cały czas jestem jeszcze zdziwiony…

Adam Banasiak po wywalczeniu awansu przez Zagłębie Sosnowiec
Adam Banasiak pomógł Zagłębiu w awansie do ekstraklasy. Dziś musi się z nim pożegnać… Fot. Rafał Rusek/Pessfocus.pl