Komentarz „Sportu”. Złapać się za głowę…

Wczorajsze wydarzenia pokazały, że Ruch nie jest już szanowany i traktowany do końca poważnie nawet w Chorzowie! Swoim mieście, którego jest wizytówką, które wieloma rzeczami więcej – obok posiadania najbardziej utytułowanego klubu w historii polskiej piłki – pochwalić się nie może.

Jedna sprawa to polityczne gierki, druga – wątpliwa dla niektórych wiarygodność spółki, bo część radnych skądinąd słusznie domaga się przedstawienia twardych dowodów na to, że faktycznie Ruch jest wyprowadzany na prostą. Co lada chwila powinno znaleźć odzwierciedlenie w odzyskaniu pięciu z sześciu odjętych przez komisję licencyjną punktów.

Nasuwa się też jeszcze jedna refleksja. Nie ma oczywiście żadnych wątpliwości, że w miejscu szczególnie takim jak Chorzów potrzeb i inwestycji bardziej pilnych niż zawodowa piłka nożna jest bez liku. Jak jednak Ruch, który powinien stanowić wiodącą siłę społeczną w mieście, może mieć dziś tak słabe lobby polityczne, tak nikłą siłę przebicia?

Przy okazji nadchodzących derbów z GKS-em Tychy czyta się o historii. Ponad cztery dekady temu w Tychach wygrana z Ruchem była dla wielu marzeniem. Ruch był wielki, był szanowany. Przemiany gospodarcze, ustrojowe, polityczne – wszystko wiemy. Ale i tak można złapać się za głowę: jak można było rozpieprzyć ten klub (i broń Boże nie jest to pstryczek do obecnych władz, próbujących posprzątać ten bałagan) do takiego stopnia, by nie szanowano go nawet w Chorzowie?!