Wojna i (nie)pokój. Bałkański temperament Filipa Mladenovicia

Tematem głównym po spotkaniu o Puchar Polski między Rakowem Częstochowa i Legią Warszaw było zachowanie Filipa Mladenovicia. Po ostatnim gwizdku arbitra Serb wdarł się w szarpaninę z kilkoma zawodnikami Rakowa. Uderzyć miał Jeana Carlosa Silvę, Wiktora Długosza i Marcina Cebulę.


Odrobinę człowieczeństwa

Dodatkowo to nie jedyne pomeczowe scysje między stronami. Jak informował reporter Polsatu Sport, Krystian Natoński, pod szatniami także doszło do ostrych przepychanek między stronami i wymiany wulgarnego słownictwa, a sytuację próbowali zażegnać trener Rakowa oraz Bartosz Kapustka.

– Wiemy wszyscy, jaką stawkę miał ten mecz. Wszystkie chwyty są w nim dozwolone. Myślę, że to, co działo się w czasie meczu, przepychanki, dyskusje twarda gra, jest jeszcze w granicach człowieczeństwa, ale to, co miało miejsce już po meczu, po karnym Mateusza Wdowiaka, wychodzi zdecydowanie poza nie. Ktoś po obejrzeniu tego, co działo się na boisku i poza nim będzie mógł wyrobić sobie opinię na ten temat – komentował na gorąco Wiktor Długosz.

„Niech przemyślą zachowanie”

– Poszczególni zawodnicy muszą sami obejrzeć to, co działo się na murawie. Muszą zadać sami sobie pytanie, czy chcą prezentować się w taki sposób – powiedział po meczu Kapitan Rakowa, Tomasz Petraszek, który rywalizację z powodu kontuzji zakończył po pierwszej połowie.

– Po tym wszystkim widzę, że wychodzą z dziećmi na boisko. Chciałbym, żeby mój syn, gdy podrośnie, był dumny ze swojego ojca, a nie widział takie sceny. Zostawię to jednak im. Niech sobie to zanalizują i zastanowią się nad swoim zachowaniem – grzmiał po meczu czeski defensor.

Opinie podzielone

Ocena zawodników Rakowa nie może dziwić, w końcu to oni byli poszkodowani. Wbrew oczekiwaniom po stronie częstochowian stanął defensor Legii. – Mam nadzieję, że Mladenović zadzwoni do zawodników Rakowa i przeprosi. Nie pochwalam takiego zachowania. Nie można bić rywala, uderzać go w twarz – powiedział Rafał Augustyniak.

Zupełnie inaczej sytuację widział bramkarz zdobywców Pucharu Polski, który przy okazji wbił szpilkę Markowi Papszunowi. – Karma wraca. Trener Rakowa przed meczem nakręcał atmosferę i robił sobie alibi. Dostali to, na co zasłużyli. Co do Mladenovicia – biegł razem z drużyną, ktoś go szarpnął. Widać było, że Raków nie ma klasy – wytoczył ciężkie działa Kacper Tobiasz.

Na ten moment nie wiadomo, czy zawodnika spotka kara za zachowanie po meczu oraz czy Raków sam nie będzie domagał się sprawiedliwości.


Fot. Adam Starszyński/PressFocus