Zmartwychwstanie Ponbóczka

Jimenez nie udzielał wywiadów, bo tak po prawdzie chętnych wielu nie było. Trudno się dziwić, skoro w poprzedniej rundzie nie pokazywał zbyt wiele. Na 25-latka spadła spora krytyka. Uratować piłkarza mógł tylko spokój, cierpliwość i praca. – Nie będę ukrywał, że źle znosiłem jesienny okres, gdy nie szło mi najlepiej i wiedziałem, jak jestem postrzegany. Dla mnie Górnik jest pierwszym klubem spoza Hiszpanii i wszystko było dla mnie nowe. W dodatku język polski jest zawiły i trudny. Wciąż stanowi dla mnie spore wyzwanie, choć od czerwca uczęszczam na prywatne lekcje – przyznaje Jesus Jimenez. – Gdy do mojej słabszej dyspozycji dodamy fakt, że drużyna także grała poniżej oczekiwań i nie wygrywała, to obraz robi się nieciekawy. Po części czułem się winny i naprawdę było mi z tym trudno – wyznaje Hiszpan.

Wyszedł z dołka

Przemiana, przede wszystkim piłkarska, nastała wraz z upływem czasu i nadejściem nowej rundy. Jimenez, który na pierwszego gola w ekstraklasie czekał do października, od pewnego czasu specjalizuje się… w asystach. Obecnie ma na koncie dwa gole i siedem asyst, co stawia go pod tym względem w czołówce ligi. – Cieszę się z asyst, choć mógłbym mieć na swoim koncie więcej goli. To mnie trochę martwi, bo w przeszłości bywało na odwrót i zdobywałem zdecydowanie więcej bramek – przypomina Jimenez. I faktycznie, kilka lat temu Hiszpan zdobywał po 10, 15 czy 26 bramek w sezonie. Co jednak takiego stało się z piłkarzem, że dziś jest inną, lepszą wersją samego siebie?

– Kluczem był czas. On działał na moją korzyść. Bardzo ważne było zaufanie trenera Marcina Brosza i całego sztabu. Koledzy także się ode mnie nie odwrócili, nie dali odczuć, że są niezadowoleni z mojej gry. Wręcz przeciwnie, pomogli mi wyjść z dołka. Wszystko to oraz praca sprawiły, że prezentuję się lepiej. Ale wiem też, że mam jeszcze spore rezerwy i sporo rzeczy do poprawienia. Sezon się jeszcze nie skończył i trochę goli i asyst można dodać, prawda? – uśmiecha się Jesus, który w Górniku nazywany jest z gwary śląskiej „Ponbóczek” z racji swojego imienia.

Obecnie najwięcej pochwał zawodnik otrzymuje za swoją współpracę z Igorem Angulo. Wisienką na torcie była asysta piętą Jimeneza do snajpera w meczu z Lechem, wygranym 3:0. – Wszystko dzięki temu, że porozumiewamy się po hiszpańsku – mówi i zaraz dodaje. – To żart i zbytnie uproszczenie. Łatwo nam się porozumieć na boisku z Igorem, bo to napastnik z ogromnym doświadczeniem. Gdy masz kogoś takiego u swego boku, wszystko jest łatwiejsze – przekonuje Jimenez, który początkowo grywał z Angulo w ataku. – Bo w przeszłości częściej grałem w tej formacji, a nie w pomocy, jak obecnie – wyjaśnia. – Dlatego zdobywałem w ostatnich latach sporo bramek. Gdy grałem z Igorem jesienią w ataku, to nie dostawaliśmy wielu piłek. Trener Brosz postanowił to zmienić i cofnął mnie do pomocy. Dzięki temu teraz jestem częściej przy piłce i mogę dostarczać je Igorowi, a nasza współpraca jest bardziej płynna. Staram się kreować sytuacje kolegom i chyba nieźle to wychodzi – stwierdza 25-latek.

Profesjonalista dopiero w Polsce

CV Hiszpana oprócz liczb nie robi raczej na nikim wrażenia, bo nazwy jego klubów z przeszłości zwykłemu kibicowi niewiele mówią. On sam zdaje sobie z tego sprawę i wie, że w Górniku otrzymał szansę zetknięcia się z piłką na profesjonalnym poziomie. – W Hiszpanii nie mogłem o sobie powiedzieć, że jestem stuprocentowym profesjonalistą. Jest ogromna różnica, gdy występujesz w lidze złożonej z półprofesjonalnych drużyn czy też amatorskich – mówi Jimenez. – Gdy jako dziecko biegałem po boisku wraz z bratem i kolegami marzyłem, żeby zawodowo grać w piłkę.

Górnik pomaga mi spełnić to marzenie i tutaj czuję się prawdziwym piłkarzem. Klubowi z Zabrze do końca życia będę za to wdzięczny! – zapewnia pomocnik, który w przeszłości miał dwóch idoli, na których się wzorował. – Urodziłem się w Leganes, a nie w rodzinnej Fuenlabradzie, gdzie wtedy po prostu nie było szpitala położniczego. Z tego samego miejsca wywodzi się napastnik Fernando Torres i był dla mnie wzorem do naśladowania. Największym idolem z czasów dzieciństwa był jednak Brazylijczyk Ronaldinho. To on spowodował, że zakochałem się w piłce nożnej – wspomina piłkarz Górnika.

Trzymają się razem

Jimenez przygodę z futbolem zaczynał we wspomnianym Leganes, które leży 11 kilometrów na południe od Madrytu. – Byłem tam w zespole juniorów i w rezerwach, ale nigdy nie zadebiutowałem w pierwszym zespole. Nie pytaj dlaczego, bo sam nie wiem. Czasem w piłce na różne decyzje ma wpływ wiele czynników i po prostu nie było mi to dane – mówi Jesus, który kilka lat temu grał w jednym klubie z… Jorge Felixem, obecnie zawodnikiem rywala zza miedzy, czyli Piasta Gliwice. – Spotkaliśmy się w drużynie AD Alcorcon B. Długo nie mogłem się nadziwić, że Jorge nie poszedł grać wyżej. Cieszę się, że teraz też gra w ekstraklasie i idzie mu całkiem nieźle – podkreśla pomocnik zabrzan, który nad ofertą śląskiego klubu długo się nie zastanawiał. – Nie będę oszukiwał, że wcześniej cokolwiek wiedziałem o ekstraklasie czy o Górniku.

Gdy jednak pojawiła się oferta, szybko uzyskałem niezbędne informacje. Gdy zobaczyłem ile razy ten klub był mistrzem Polski, byłem w szoku. Przez wspólnego znajomego zdobyłem numer telefonu do Igora, a on wypowiadał się o Górniku w samych superlatywach. Dlatego to był prosty wybór i długo się nie zastanawiałem – opowiada. – Dobrze czuję się w Polsce. Dla mnie to ładny kraj, a ludzie są naprawdę w porządku. Polska kuchnia bardzo mi smakuje, gdyby jeszcze język był łatwiejszy, to już w ogóle byłoby ekstra – śmieje się piłkarz. Grając w Górniku zdarza mi się więcej czasu spędzać z Igorem czy Danim Suarezem niż z narzeczoną, ale jakoś to wytrzymuje – śmieje się Hiszpan.

Teraz Jimenez, Angulo i reszta zabrzan mają do wykonania jeden, konkretny cel. Zapewnić Górnikowi spokojne utrzymanie w ekstraklasie. – Końcówkę sezonu widzę pozytywnie, bo jako drużyna gramy zdecydowanie lepiej niż jesienią. Punktujemy, ale naszym celem jest wygranie jak największej liczby meczów – zapewnia Jimenez.

 

Na zdjęciu: Z Jesusem Jimenezem (z prawej) i Igorem Angulo w formie, Górnik nie powinien mieć problemów z utrzymaniem się w lidze.