Zmienić bieg Wisły

Po ósmej ligowej porażce z rzędu drużyna Wisły Kraków znalazła się na samym dnie tabeli ekstarklasy. Nie pomogło zwolnienie z pracy trenera Macieja Stolarczyka. Efekt „nowej miotły” w przypadku Artura Skowronka też nie zadziałał. Nawet powrót do wyjściowej jedenastki Jakuba Błaszczykowskiego nie przerwał czarnej serii. Wprawdzie kapitan, po prawie trzech miesiącach leczenia kontuzji oraz rehabilitacji, strzelił gola i pierwszy raz od 14 września krakowska drużyna prowadziła, ale 3 punkty znowu zgarnęli rywale.

Nazwisko nowego zawodnika

Budując atmosferę przed kolejnym spotkaniem i próbując odwrócić uwagę kibiców od fatalnej serii porażek oraz trudnej sytuacji finansowo-organizacyjnej działacze „Białej gwiazdy” rzucili w eter nazwisko nowego zawodnika. Do Krakowa przyjechał środkowy pomocnik reprezentacji Kazachstanu 25-letni Gieorgij Żukow i jeżeli pomyślnie przejdzie testy medyczne, to podpisze umowę. Problem jednak w tym, że wychowanek Germinal Beerschot z Antwerpii, mający za sobą 3 występy w juniorskiej reprezentacji Belgii U19, do 31 grudnia jest związany kontraktem z kazachskim klubem Kajrat Ałmaty. Dopiero od 1 stycznia będzie więc wolnym zawodnikiem i najwcześniej w rundzie wiosennej 15-krotny reprezentant „Jastrzębi” będzie mógł zasilić zespół, który wzmocnień potrzebuje od zaraz.

Wywalczył karnego

Dlatego ważniejsze dla losów drużyny, która po porażce we Wrocławiu mobilizuje się do tego, żeby przerwać fatalną serię porażek, jest znalezienie w kadrze krakowskiego zespołu zawodnika, który może zmienić bieg Wisły. Podczas meczu ze Śląskiem Artur Skowronek postawił w drugiej linii na 20-latka Damiana Pawłowskiego, dla którego to był trzeci występ w ekstraklasie. Wychowanek Salosu Szczecin w 5 minucie wywalczył rzut karny, a gdy schodził z boiska, na tablicy wyników widniał rezultat 1:1. Jego zmiennik Vukan Savicević nie dość, że stracił piłkę przed swoim polem karnym, to jeszcze nie zrobił nic, co pozwoliłoby krakowianom uniknąć straty gola decydującego o porażce.

Młodzieńcza werwa

– Oczywiście cieszę się, że dostałem szansę i że zagrałem w pierwszej jedenastce – mówi Damian Pawłowski.

– Nie rozpatruję tego jednak w kategoriach osobistego sukcesu, bo wróciliśmy z Wrocławia pokonani. Nie traktuję tego także jako zwycięstwa w rywalizacji z dużo bardziej ogranym w ekstraklasie Kamilem Wojtkowskim, który do tej pory był pierwszym wyborem jako młodzieżowiec. Przepis o młodzieżowcu mówi, że musi grać przynajmniej jeden taki zawodnik, ale przecież nigdzie nie jest powiedziane, że nie może występować nas więcej. Wydaje mi się, że najważniejsze powinny być umiejętności i jeśli trener uzna, że możemy coś dać drużynie, to może być i tak, że zagram ja, ale również Kamil czy jeszcze inny młody zawodnik. Najważniejsze jest, żebyśmy wnieśli do zespołu młodzieńczą werwę, która w połączeniu z doświadczeniem i klasą starszych kolegów pozwoli nam wreszcie zapunktować. To jest w tej chwili najważniejsze – kończy Damian Pawłowski.